Co to jest opłata reprograficzna? Ile trzeba zapłacić?

Opłata reprograficzna funkcjonuje w Polsce od lat 90. - jednak mimo upływu czasu wciąż wiele osób nie wie, czym tak naprawdę jest i kogo dotyczy. Z tego powodu przedstawiamy najważniejsze szczegóły. Kto jest zobowiązany do jej uiszczenia? Kiedy i na jakich zasadach obowiązuje? Czy wpływa na ceny urządzeń elektronicznych? Oto wszystko, co warto wiedzieć o opłacie reprograficznej.

Opłata reprograficzna stanowi dość kontrowersyjny temat — niektórzy widzą ją jako rekompensatę dla twórców, inni jako daninę, którą obciążeni są konsumenci. Niezależnie od tego, jaki jest nasz stosunek do tego świadczenia, warto wiedzieć, od jakich urządzeń jest pobierane oraz ile wynosi.

Czym jest opłata reprograficzna?

Opłata reprograficzna oficjalnie nie jest nazywana podatkiem. To forma świadczenia finansowego, którego celem jest przekazanie środków finansowych twórcom, jako forma rekompensaty za tzw. uczciwe korzystanie z kultury. Bierze pod uwagę sytuacje, w których utwory są kopiowane oraz odtwarzane na urządzeniach elektronicznych w ramach niekomercyjnego użytku prywatnego — dla twórców oznacza to utratę potencjalnych dochodów. Tym samym stanowi źródło dodatkowego wsparcia finansowego dla środowisk artystycznych.

Reklama

Opłata ta została wprowadzona jako mechanizm, który ma równoważyć prawo do tworzenia prywatnych kopii dzieł bez konieczności uzyskiwania zgody autora. Regulują ją przepisy ustawy o prawach autorskich.

Kto płaci opłatę reprograficzną?

Opłata reprograficzna w założeniu ma nie być obciążeniem dla konsumentów. To producenci i importerzy sprzętów elektronicznych są zobowiązani do jej uiszczenia. Obowiązuje takie urządzenia, jak:

  • magnetofony, magnetowidy oraz inne podobne urządzenia rejestrujące dźwięk lub obraz,
  • kserokopiarki i skanery, czyli urządzenia umożliwiające tworzenie kopii całych dzieł lub ich fragmentów,
  • nośniki danych, wykorzystywane do nagrywania utworów lub innych chronionych materiałów.

Wysokość opłaty jest określona w rozporządzeniu Ministra Kultury i zależy od rodzaju oraz kategorii danego urządzenia. Nie jest jednolita i jej wysokość może się różnić — wynosi od 0,17 proc. do 3 proc. ceny sprzedaży danego urządzenia lub nośnika. Środki te trafiają do twórców, artystów wykonawców, producentów fonogramów i wideogramów, a także wydawców, jako forma rekompensaty za kopiowanie utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego.

Kto otrzymuje pieniądze z opłaty reprograficznej?

Środki uzyskane z opłaty reprograficznej nie trafiają do Skarbu Państwa ani jednostek samorządu terytorialnego. Przeznaczone są na budżet organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi. Z tego powodu ze środków może korzystać m.in.:

  • Stowarzyszenie Autorów ZAiKS,
  • Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych,
  • Związek Producentów Audio-Video,
  • Związek Artystów Scen Polskich,
  • Stowarzyszenie Filmowców Polskich,
  • Związek Artystów Wykonawców,
  • Stowarzyszenie Twórców Ludowych,
  • Związek Polskich Artystów Plastyków,
  • Związek Polskich Artystów Fotografików.

Opłata nie trafia w pełni do artystów. Jest ona dzielona między twórcami, wykonawcami, producentami i wydawcami.

Rząd zapowiada zmiany. Opłata reprograficzna obejmie smartfony?

Pod koniec lipca Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowały założenia projektu, który ma wprowadzić zmiany dotyczące opłaty reprograficznej — zaktualizowano listę urządzeń oraz stawki opłaty. Do tej pory w wykazie znajdowały się np. kasety VHS, które dzisiaj są już tylko wspomnieniem. Do listy zostały za to dodane telefony komórkowe, tablety i komputery.

Nowe założenia ustawiają również jednolitą stawkę — opłata reprograficzna ma wynosić 1 proc. liczony od ceny sprzedaży. Nałożona będzie na:

  • telefony komórkowe i tablety z wbudowaną pamięcią od 32 GB,
  • komputery stacjonarne i przenośne,
  • telewizory, dekodery, cyfrowe odtwarzacze z wbudowaną pamięcią lub funkcją nagrywania,
  • dyski, karty pamięci.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekonuje, że nowa opłata jest stosunkowo niska i - mimo że może stanowić pewną niedogodność - nie wpłynie mocno na ceny urządzeń elektronicznych. Jako przykład resort podaje Niemcy, gdzie opłata reprograficzna funkcjonuje, a cena sprzętu jest niższa niż w Polsce. Z tego powodu uznaje się, że nowa opłata nie musi automatycznie oznaczać podwyżek cen w sklepach. Zmiana ta ma w większym stopniu wpłynąć na marże producentów sprzętu, a nie na portfele konsumentów, ponieważ, jak podkreślono, ceny urządzeń w Polsce już są wyższe niż w innych krajach, co ogranicza możliwość dalszego ich podnoszenia. Opłata nie ma być również obciążeniem dla podatników, gdyż jej celem jest zabezpieczenie praw twórców, a koszt ma ponosić głównie sektor big-tech.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »