Dają dzieciom "resztki wymieszane z wodą". Rzeczniczka Praw Dziecka reaguje
Edukatorka żywnościowa dr n. farm. Anna Makowska grzmiała na Instagramie, że dzieciom w przedszkolach i żłobkach podaje się do jedzenia "odkostnione resztki wymieszane z wodą, barwnikiem, przyprawami". O sprawę zapytaliśmy biuro Rzeczniczki Praw Dziecka Moniki Hornej-Cieślak. W otrzymanej odpowiedzi znajduje się zapewnienie, że RDP w tej kwestii "podejmie działania zgodnie ze swoimi ustawowymi kompetencjami".
Edukatorka żywnościowa i założycielka fundacji "Samo się nie zrobi" dr n. farm. Anna Makowska zamieściła na swoim profilu zdjęcia posiłków serwowane dzieciom w jednym z przedszkoli. Otrzymała je od osoby pracującej w placówce.
"Twoje dziecko dostaje nie tylko odkostnione resztki wymieszane z wodą, barwnikiem, przyprawami i konserwantem zwane pasztecikiem i/lub paróweczką. Również gotowce takie jak paprykarz szczeciński, konserwy mięsne, ciasta i ciastka o fatalnym składzie z dużych kartonów i paczek oraz pierogi o byle jakim składzie" - grzmiała dr Makowska.
"Na śniadanie i podwieczorek wlatują słodycze, w tym desery udające nabiał. Normy dotyczące podaży cukru są codziennie przekraczane. 5 dni w tygodniu. 4 tygodnie w miesiącu. Przez kilka lat" - dodawała, pytając na koniec: "Czy to właśnie dlatego polskie dzieci tyją najszybciej w Europie?".
Wpis dr n. farm. Anny Makowskiej na Instagramie wywołał burzę i doczekał się ponad 330 komentarzy - głównie matek przedszkolaków. "Moje dziecko nie miało ciągutek do słodyczy, bo ich nie jadło - wpadały naprawdę od czasu do czasu. Odkąd chodzi do przedszkola - wraca do domu i się prosi o słodkie... bo Pani dała cukierka [...]" - napisała jedna z mam.
Inne zwracały uwagę na to, że złe nawyki żywieniowe bardzo ciężko zmienić i to prosta droga do otyłości. Pojawiły się też głosy, że niezdrowa żywność w przedszkolach i żłobkach to często wina rodziców, gdyż często domagają się od dyrekcji, by dzieciom podawać słodzone płatki czy jogurty. Na ten fakt w kolejnym wpisie zwróciła uwagę także dr Makowska.
O skomentowanie wpisu założycielki "Samo się nie zrobi" poprosiliśmy biuro Rzeczniczki Praw Dziecka - Moniki Hornej-Cieślak, pytając, czy przyjrzy się kwestii niezdrowej, przetworzonej żywności w przedszkolach i żłobkach.
Zwróciliśmy uwagę również na niechlujny sposób podania posiłków - co także oburzyło osoby, komentujące wpis dr Makowskiej - jakby dzieci nie zasługiwały na czysty stolik i duży talerz. Paulina Nowosielska rzeczniczka prasowa RPD przekazała w odpowiedzi dla Interii Biznes, że "kwestia właściwego żywienia dzieci znajduje się w szczególnym zainteresowaniu Rzeczniczki Praw Dziecka".
Dodała także, że "dzieci w żłobkach, przedszkolach i szkołach powinny otrzymywać zbilansowane, pełnowartościowe, dostosowane do wieku posiłki".
- Te, z kolei, powinny być podawane w sposób właściwy, higieniczny i godny - podkreśliła w przesłanej do Interii Biznes odpowiedzi. Przedstawicielka RPD zwróciła również uwagę na to, że "kwestie żywienia zbiorowego - w tym w szkołach i przedszkolach - są także w kompetencjach Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny".
- Zadaniem NIZP-PZH PIB w ramach Instytutu Żywności i Żywienia jest m.in. opracowywanie: norm żywienia, zaleceń żywieniowych, sporządzanie tabeli Wartości Odżywczej Produktów i Potraw. Instytut prowadzi działania edukacyjne i informacyjne związane z żywieniem w szkołach i przedszkolach. Z kolei kontrolę nad spełnianiem wymagań z zakresu żywienia zbiorowego pełnią organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej - dodała Paulina Nowosielska.
Kwestię żywienia w przedszkolach, żłobkach i szkołach reguluje rozporządzenie MZ z dn. 26.07.2016. Zgodnie z przepisami do każdego posiłku m.in. powinny być dodawane owoce lub warzywa. Rozporządzenie stanowi także, że "zupy, sosy oraz potrawy sporządzane były z naturalnych składników, bez użycia koncentratów spożywczych, z wyłączeniem koncentratów z naturalnych składników".