Kredyty we frankach: Wyrok TSUE rozgrzewa frankowiczów do czerwoności
Banki i frankowicze z rozgrzanymi do czerwoności emocjami czekają na dzisiejsze orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie kilku pytań Sądu Okręgowego w Gdańsku. A niecałe dwa tygodnie później ważne rozstrzygniecie podejmie Sad Najwyższy. To mogą być kluczowe decyzje w sprawach o ponad 200 mld zł.
Frankowicze z wypiekami na twarzy będą czekali na dzisiejszy werdykt TSUE. Ma on zdecydować od kiedy zaczyna biec przedawnienie ewentualnych roszczeń banku wobec frankowicza, jeśli umowa o kredyt zostanie unieważniona. I czy banki mogą domagać się w takiej sytuacji od kredytobiorców wynagrodzenia za kapitał, za który frankowicze kupili mieszkania.
W sporach frankowiczów z bankami TSUE już raz w październiku 2019 roku przechylił szalę na korzyść kredytobiorców, a przynajmniej tak zinterpretowały jego orzeczenie polskie sądy.
Przypomnijmy - TSUE powiedział wówczas, że jeśli umowa kredytowa zawiera niedozwolony (abuzywny) zapis, to sąd może ją uznać za nieważną. Ale nie powiedział, co dalej, kiedy sąd unieważni umowę. Polskie sądy miały tu wolną rękę i wielki kłopot. Mogły na przykład - w skrajnym przypadku - orzec, że bank powinien zwrócić klientowi wszystkie spłaty kredytu i nie dostanie nic w zamian.
Tamten werdykt TSUE, choć rzucił światło na wiele spornych kwestii, nie stanowił wzorca dla rozstrzygania sporów. Zachęcił jednak spłacających kredyty we frankach do składania pozwów przeciwko bankom, gdyż wiele klauzul w umowach frankowych oceniane było przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta jako abuzywne. Niedawno banki podawały, że sądzi się już z nimi ok. 10 proc. frankowych kredytobiorców, a od października 2019 roku fala ta zaczęła wyraźnie narastać.
Dziś TSUE odpowiada na kolejne pytania prejudycjalne, tym razem Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Najważniejsze z pytań dotyczy tego, od kiedy liczy się bieg przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału. Czy powinna być to data zawarcia umowy (gdy ta zostaje uznana za nieważną) albo wypłaty kredytu, czy też data zakwestionowania ważności umowy przez kredytobiorcę, bądź ogłoszenia jej nieważności przez sąd.
Bo banki mówią (choć ze łzami w oczach) - zgoda, umowa jest nieważna. Zwracamy kredytobiorcy, jego raty - zgoda. Ale za to, że używałeś - frankowiczu - naszego kapitału, powinieneś nam zapłacić. A na to frankowicze odpowiadają - nie będziemy płacić, bo twoje roszczenia, banku, już się po prostu przedawniły. I w wielu przypadkach mieliby rację, gdyby okazało się, że przedawnienie biegnie od zawarcia umowy.
Gdyby TSUE orzekł, że przedawnienie właśnie wtedy zaczyna swój bieg (czy też od momentu wypłaty kredytu), potwierdziłby racje podnoszone przez frankowiczów. Ale gdyby orzekł, że przedawnienie biegnie dopiero od stwierdzenia nieważności umowy, wtedy banki miałyby otwartą drogę, by żądać od frankowiczów wynagrodzenia. Czy mogłyby już się go domagać?
To jest właśnie przedmiot kolejnego pytania gdańskiego sądu. To także ważna sprawa, bo gdyby nie mogły, frankowicze dostaliby od banków darmowy prezent. A kto nie chciałby dostać mieszkania w prezencie. Ale prawnicy stojący po stronie frankowiczów zwracają uwagę, że z europejskiego prawa wynika, iż sądy powinny w takich sytuacjach podejmować decyzje odstraszające od złych praktyk, czyli karcące tych, którzy do umów wpisywali abuzywne klauzule. A więc bankom należy się nauczka.
Co ważne, kwestie biegu przedawnienia oraz wynagrodzenia z tytułu korzystania z kapitału są również przedmiotem dwóch pytań, jakie Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska skierowała do Izby Cywilnej SN. Ma ona w sumie odpowiedzieć na sześć pytań, a posiedzenie przekładała już dwa razy. Być może po to, by zaczekać na werdykt TSUE i nie pogłębiać powstawania w Polsce alternatywnego porządku prawnego.
Do kolejnego etapu ma dojść właśnie 11 maja przed Izbą Cywilną SN w sprawie sześciu pytań skierowanych przez Pierwszą Prezes w styczniu. Oprócz dotyczących biegu przedawnienia i wynagrodzenia za kapitał zasadnicze z tych pytań brzmi: co zrobić dalej, kiedy sąd uzna, że sposób ustalania kursu walutowego został określony w umowie w sposób niedozwolony. Czy można taką klauzulę zastąpić jakąś inną, zgodną z prawem, a jeśli nie można - to czy umowa wiąże strony w pozostałej części.
Warto tu dodać, że w marcu Sąd Najwyższy Austrii uznał, że nie można zakazać bankowi prawa do ustalania kursu walutowego. W świetle tego orzeczenia wiele klauzul uznawanych w Polsce za abuzywne, w Austrii wcale nie takimi nie jest. Dodajmy do tego jeszcze, że również inne polskie sądy skierowały do TSUE swoje pytania prejudycjalne. Spodziewać się można zatem kolejnych etapów frankowego maratonu. Ale może być też inaczej.
Na stole leży propozycja przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego z grudnia zeszłego roku, nawołująca banki i kredytobiorców do zawierania ugód. Miałyby one polegać na tym, że kredyt we frankach zostaje potraktowany od początku jako udzielony z złotych, a bank i klient dokonują na nowo rozliczeń pomiędzy sobą. Bank jednak daje klientom bonus w postaci kursu wymiany. Millennium zaproponował przeliczenie kredytu po 3,1 zł za franka zamiast obecnego 4,15 zł.
Niedawno PKO BP zasygnalizował na podstawie sondażu wśród klientów, że do ugód skłonne byłoby przystąpić aż trzy czwarte jego frankowiczów. Jak będzie w innych bankach - jeszcze nie wiemy. Santander Bank Polska twierdzi, że większość jego klientów jest zainteresowana ugodami, ale przed postanowieniami TSUE i SN nie chce podawać szczegółów.
- Na każdy scenariusz jesteśmy przygotowani. Klienci są bardziej skłonni, żeby zawierać ugody. Nie jestem skrajnym pesymistą, co nie oznacza, że nie będzie bolało - powiedział tylko o badaniach banku prowadzonych wśród klientów jego prezes Michał Gajewski.
Ugody - gdyby zawarliby je z wszystkimi bankami wszyscy frankowicze - bolałyby banki - chodzi o ok. 35 mld zł. Jednak w grze jest nawet ponad 200 mld zł. Takie koszty mogłyby ponieść banki, gdyby orzeczenia sądów były dla nich skrajnie niekorzystne.
Jacek Ramotowski
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze