W skrócie
- Ponad milion Polaków wciąż posiada książeczki mieszkaniowe z czasów PRL, a posłowie PiS proponują waloryzację zgromadzonych na nich środków.
- Szacowana wartość potencjalnych wypłat wynosi nawet 150 mld zł, co stanowiłoby ogromne obciążenie dla budżetu państwa.
- Decyzja o wypłacie zależy od Trybunału Konstytucyjnego, jednak nawet korzystny wyrok TK może nie zostać opublikowany przez rząd, co skutkowałoby prawnym patem.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
"Ponad milion Polaków wciąż ma założone w PRL książeczki mieszkaniowe. W poprzednim ustroju politycznym miały być gwarancją otrzymania przez obywateli od państwa własnej nieruchomości, dziś PKO Bank Polski oferuje w zamian za nie co najwyżej kilkanaście tysięcy złotych" - czytamy w "DGP".
Oszczędności zgromadzone przez Polaków na książeczkach mieszkaniowych założonych w czasach PRL mocno dotknęła hiperinflacja w okresie transformacji ustrojowej. Dziś posłowie PiS chcą, aby Trybunał Konstytucyjny zbadał, czy posiadacze książeczek mogą liczyć na wyrównanie tamtych strat.
Środki na książeczkach mieszkaniowych do waloryzacji? W grze nawet 150 mld zł
"Wstępne szacunki wskazują, że może chodzić nawet o 150 mld zł. Żeby jednak doszło do ich wypłaty, należałoby najpierw albo zmienić przepisy, które stanowią, że oszczędności zgromadzone na rachunkach bankowych (a wedle uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 1993 r. - również na książeczkach mieszkaniowych) nie podlegają waloryzacji, albo skierować sprawę do TK" - pisze "DGP".
To nie pierwszy raz, kiedy PiS chce, by TK przyjrzał się sprawie książeczek mieszkaniowych. W czerwcu 2015 r. posłowie tej partii poprosili TK o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją wspomnianych wyżej przepisów. Po wygraniu wyborów parlamentarnych nie wyrazili jednak woli, aby Trybunał dalej procedował ich wniosek; ostatecznie nastąpiło umorzenie sprawy.
Konieczność wypłaty właścicielom książeczek mieszkaniowych kwoty rzędu 150 mld zł spowodowałoby poważną wyrwę w budżecie państwa, i tak już mocno napiętym.
"Oceniam to raczej jako polityczną rozgrywkę. Z tego powodu nie wiążę z tą inicjatywą wielkich nadziei. Gdyby PiS chciał rozwiązać omawianą sprawę, to miał osiem lat na zmianę przepisów, tak, by nie były niesprawiedliwe" - mówi "DGP" Andrzej Kubasiak, prezes Krajowego Stowarzyszenia Posiadaczy Książeczek Mieszkaniowych PKO BP z lat 1970-1989.
Jak dodaje, właścicielom książeczek zależy na jakimkolwiek rozstrzygnięciu TK, aby mieli oni otwartą furtkę do walki o swoje prawa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Prawny pat wokół ewentualnego wyroku TK w sprawie książeczek mieszkaniowych
Nawet gdyby TK wydał korzystne dla posiadaczy książeczek rozstrzygnięcie, to rząd Donalda Tuska - zgodnie z przyjętą strategią - najpewniej by go nie opublikował. Czy w tej sytuacji, tj. bez publikacji w Dzienniku Ustaw ewentualnego wyroku TK, sądy będą zasądzać zwrot pieniędzy od państwa posiadaczom książeczek mieszkaniowych?
"Wszystko będzie zależało od konkretnego sędziego. Co do zasady konieczna jest publikacja wyroku TK. Tylko wtedy zyskuje on przymiot powszechnie obowiązującego. Jednak w odniesieniu do dzisiejszego TK nic nie jest oczywiste" - mówi dr Kamil Stępniak, konstytucjonalista i prezes Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności.
Jak dodaje, może znaleźć się sędzia, który "będzie sprzyjał" obecnemu składowi TK - i z tego powodu wyda orzeczenie z uwzględnieniem wyroku TK w sprawie książeczek mieszkaniowych.











