Projekt ZBP nie zbawi "frankowiczów"

Związek Banków Polskich przedstawił w zapowiadanym terminie 11 marca szczegóły autorskiej koncepcji, której główną misją miałoby być ustabilizowanie sytuacji oraz zabezpieczenie interesów kredytobiorców hipotecznych ze szczególnym uwzględnieniem posiadaczy kredytów denominowanych. Czy projekt spełni oczekiwania zainteresowanych?

Po słynnym już "sześciopaku", czyli zaprezentowanym jeszcze w styczniu przez środowisko bankowców zestawie inicjatyw mających za zadanie nieco ulżyć niedoli większości spłacających hipoteki typu frankowego, przyszedł czas na bardziej konkretne rozwiązania.

Zgodnie z oczekiwaniami, okazały się one raczej kontrowersyjne niż rewolucyjne. Przede wszystkim jednak ograniczone do minimum, jeśli chodzi o ich wpływ na zdecydowaną zmianę czy też radykalną poprawę sytuacji "frankowiczów", o eliminacji ryzyka kursowego nie wspominając.

Teraz "trójpak"

Tym razem mamy trójskładową propozycję bankowców, zakładającą utworzenie dwóch funduszy oraz umożliwienie zamiany przedmiotu zabezpieczenia kredytu.

Reklama

Pierwszy pomysł zakłada utworzenie niejako uniwersalnego, niezależnego od waluty kredytu, funduszu wsparcia restrukturyzacji kredytów hipotecznych. Fundusz byłby dedykowany osobom dotkniętym zdarzeniem losowym, a więc utratą pracy, chorobą, wypadkiem czy inną niepożądaną sytuacją życiową, uniemożliwiającą okresowo regulowanie rat kredytowych. Fundusz byłby stworzony przede wszystkim ze środków bankowych, a pochodzące z niego wsparcie miałoby charakter okresowy i podlegający zwrotowi, z możliwością częściowego umorzenia w uzasadnionych przypadkach.

Drugie z rozwiązań zakładałoby umożliwienie na wniosek zainteresowanego kredytobiorcy zamiany przedmiotu zabezpieczenia kredytu hipotecznego na inne odpowiednie zabezpieczenie. Miałoby to wyeliminować jedną z głównych i bardzo często występujących niedogodności kredytów denominowanych, a więc brak możliwości sprzedaży mieszkania.

Wreszcie trzeci, niejako koronny pomysł ZBP, tym razem specjalnie dedykowany posiadaczom kredytów denominowanych w helweckiej walucie. Jest nim idea utworzenia kolejnego funduszu - tzw. sektorowego funduszu stabilizacyjnego. Jak sama nazwa wskazuje, głównym jego zadaniem miałoby być stabilizowanie spłat rat kredytu dla kredytobiorców, w przypadku przekroczenia "stresowych" poziomów kursu walutowego, poprzez dopłatę do rat kredytu z funduszu.

Jednak tego typu rozwiązanie byłoby dostępne wyłącznie dla kredytobiorców, którzy jednocześnie zobowiążą się do przewalutowania kredytu przy określonym kursie oraz spełnią stosowne kryteria dochodowe w roku dopłaty. Sektorowy fundusz stabilizacyjny byłby utworzony przez banki przy założeniu finansowania także ze środków spoza sektora bankowego, przez co należy rozumieć partycypację środków publicznych.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Półśrodki bez perspektyw

Zaproponowane przez bankowców propozycje dotyczące najbardziej palącego problemu hipotek walutowych wydają się z założenia nieefektywne, w związku z czym mają nikłe szanse na znalezienie jakiejkolwiek bardziej znaczącej aprobaty wśród tych, do których są adresowane, a więc blisko 600 tys. rodzimych "frankowiczów".

Podstawowymi mankamentami pomysłów autorstwa ZBP jest ich mało czytelna struktura, brak uniwersalności w odniesieniu do różnego rodzaju sytuacji rynkowych, ale ponad wszystko pominięcie najważniejszego tematu, a więc konieczności definitywnej i bezzwłocznej eliminacji ryzyka kursowego. Jest ono bowiem główną zmorą nie tylko samych "frankowiczów", ale także ich wierzycieli hipotecznych, z czego ci ostatni jakby nie do końca zdają sobie sprawę.

Pomysł ZBP ma zostać uszczegółowiony i dopracowany do końca maja. Być może więc wówczas zostaną zdefiniowane tak egzotyczne pojęcia jak "stresowy poziom kursu walutowego" czy też opisana metodyka określania "kursu obowiązkowego przewalutowania" dla "frankowiczów" chcących skorzystać z dobrodziejstw sektorowego funduszu stabilizacyjnego.

Na razie inicjatywa ZBP wygląda na zamiar wprowadzenia w życie rozwiązań posiadających znamiona klasycznych półśrodków. W przypadku ich wdrożenia w określonych warunkach, ulżą one nieco posiadaczom kredytów mieszkaniowych typu frankowego, niestety w skrajnie niekorzystnych okolicznościach rynkowych przyniosą im więcej szkody niż pożytku, z ryzykiem bankructwa tysięcy rodzimych gospodarstw domowych włącznie.

Sprawdź: PROGRAM PIT 2014

"Opery mydlanej" ciąg dalszy?

W tych okolicznościach ostatnia propozycja Komisji Nadzoru Finansowego, choć także wymagająca dopracowania, wydaje się zdecydowanie bardziej racjonalnym rozwiązaniem od "kombinacji" bankowców. Decydujące jest w tym przypadku założenie bezzwłocznego przewalutowania hipotek frankowych na złote, co raz na zawsze wyeliminowałoby kwestię ryzyka kursowego ciążącego od lat rodzimemu rynkowi kredytów mieszkaniowych.

Niestety inicjatywa KNF-u z punktu widzenia dwóch zainteresowanych stron - banków i ich frankowych dłużników hipotecznych posiada zasadniczą wadę, a mianowicie konieczność solidarnego podzielenia się kosztami całej operacji, co prawda rozłożonymi w czasie, jednak liczonymi w miliardach złotych. Trudno więc się dziwić, że nie została przyjęta entuzjastycznie przez żadną ze stron, nie wzbudzi też większego zaskoczenia fakt jej odrzucenia.

Trudno jest więc oczekiwać zakończenia w przewidywalnym terminie swoistej "opery mydlanej" z rodzimymi bankami i "frankowiczami" w rolach głównych. Oby tylko jej fabuła nie przybrała formy klasycznego horroru w przypadku pełnej materializacji ryzyka kursowego, której próbkę rynek walutowy zaprezentował w pełnej krasie przed dwoma miesiącami.

Jarosław Jędrzyński - portal RynekPierwotny.pl

RynekPierwotny.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »