Wojnarowski: Wyrok TSUE zmienia niewiele

Co dla osób posiadających kredyt we frankach oznacza czwartkowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE? - Moim zdaniem oznacza stosunkowo niewiele. Czekamy na orzeczenie Sądu Najwyższego, zaplanowane na 11 maja. O ile Izba Cywilna SN się zbierze, bo - przypomnę - termin był już kilkukrotnie przesuwany - mówi w rozmowie z Interią Adam Wojnarowski, radca prawny w Kancelarii Prawnej Consulti.

- Trzeba widzieć szerszy kontekst. Obie strony odebrały czwartkowy wyrok TSUE jako korzystny dla siebie. Z jednej strony banki, twierdząc, że trybunał uznał zasadność roszczeń restytucyjnych, czego absolutnie nie zrobił. Z drugiej, przedstawiciele osób posiadających kredyty walutowe, wskazujący, że elementy postanowień abuzywnych nie mogą być usunięte z treści umowy, a ta musi być od razu nieważna. Co też nie jest prawdą - tłumaczy Wojnarowski.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - przypomnijmy - odpowiedział na pięć pytań w sprawie kredytu frankowego, które pod koniec 2019 roku zadał gdański sąd okręgowy (wyrok w sprawie C-19/20). Dotyczyły one sprawy GE Money Banku.

Reklama

- Przede wszystkim trzeba zwróci uwagę jakiej sprawy dotyczyły te pytania - podkreśla Wojnarowski. Jak mówi, w większości spraw frankowych jedną z istotniejszych kwestii obecnie rozpatrywanych jest to, że te mechanizmy indeksacji czy obliczania wysokości raty nie były przypięte do obiektywnego, sprawdzalnego miernika. Zamiast tego najczęściej wysokość raty miała być ustalana na koniec każdego miesiąca w oparciu o "mityczną" tabelę kursową w danym banku.

Problem ten nie występuje jednak w przypadku sprawy z GE Money Bankiem. - W sprawie, w odniesieniu do której sąd okręgowy zadał pytania TSUE, nie ma takiej sytuacji. W przypadku GE Money Banku kurs kupna/sprzedaży waluty był powiązany ze średnim kursem NBP. Kwestie sporne są związane z marżą i zasadami obliczania jej wysokości, co nie zostało sprecyzowane w umowie - przypomina Wojnarowski.

Dlatego orzeczenie TSUE nie będzie miało bezpośredniego przełożenia na te sprawy frankowe, które toczą się dzisiaj w sądach. - Wyrok TSUE niczego nie zmienia. Tak naprawdę ku wielkiemu smutkowi Sądu Najwyższego, trybunał uznał, że to sądy krajowe mają stwierdzać, czy umowy są ważne po usunięciu abuzywnych postanowień czy nie - zauważa Wojnarowski.

TSUE stwierdził, że niemożliwe jest usunięcie elementu abuzywnego, jeśli w ten sposób zmienilibyśmy istotę tego postanowienia. - O ile w marży można by się zastanawiać, czy to jest osobny element, czy nie; to w sytuacji sposobu indeksacji kredytu nie ma takiej możliwości przez co cała umowa musi być nieważna - zauważa rozmówca Interii.

To, co nie zostało rozstrzygnięte przez TSUE, dotyczy kwestii przedawnienia roszczeń restytucyjnych banku za korzystanie przez kredytobiorcę z kapitału. - Moim zdaniem nie może być mowy o żadnym wynagrodzeniu. Związek Banków Polskich stwierdził, że jest to świetne orzeczenie dla banków, bo z wyroku TSUE wynika, że sądy mają obowiązek informowania o ewentualnych roszczeniach i najwyraźniej założył, że TSUE przez to uznaje te roszczenia. Jest to całkowita nieprawda - tłumaczy Wojnarowski. I dodaje, że "nie może być mowy o żadnych roszczeniach ze strony banku, bo doprowadziłoby to do sytuacji, że bank mimo abuzywnych klauzul i tak otrzymałby wynagrodzenie". - Nie tak to powinno działać - ocenia Wojnarowski.

Bartosz Bednarz

Darmowy program - rozlicz PIT 2020

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TSUE | kredyty we frankach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »