A stringi mogą zostać?

Dress code. Mężczyźnie jest łatwiej. Problem "w co się ubrać" zwykle sprowadza do wyboru krawata. Kobieta, stając przed szafą, zaczyna dzień od wielu wątpliwości.

Czy wełniana spódnica nadaje się na spotkanie zarządu? Jak obcisłe mogą być spodnie do biura? Czy rajstopy mogą mieć delikatny połysk? Jeszcze niedawno biznesowy dress code był nienaruszalnym dekalogiem sztywnych zasad.

W międzynarodowych korporacjach obowiązywał żelazny zestaw: kostium ze spódnicą i koszulowa bluzka. Ostatecznie mogły to być spodnie. W najbardziej restrykcyjnych ubraniowych regulaminach precyzyjnie określano wysokość obcasa i odcień lakieru do paznokci. Dziś wyznacznikiem służbowego stroju nie jest już nudny mundur, tylko coś, co wymyka się dokładnym definicjom - klasa i wyrafinowany styl.

Reklama

Firmy rozluźniają więc gorsety wymagań

a w sprawie wyglądu coraz częściej zostawiają menedżerkom swobodę. Tymczasem niejedna pani prezes wolałaby chyba ubierać się ze szczegółową ściągą w ręku. Biurowy reżim oprócz wielu wad ma bowiem jedną wielką zaletę - jest bezpieczny.

- Im większe pole do działania, tym większe ryzyko wpadki - uśmiecha się Monika Jaruzelska, dyrektor kreatywny Deni Cler i właścicielka firmy prowadzącej szkolenia z zakresu dress code'u. Jej klientki kilka lat temu uczyły się ogólnych reguł kompletowania garderoby do pracy. Teraz bardziej zależy im na odnalezieniu własnego stylu.

- Paniom brakuje podpowiedzi. Sesje zdjęciowe w magazynach mody to raczej swobodne impresje stylistów, których nie powinno się brać poważnie. Poza tym świetnie dopasowany kostium nie wystarczy. Biznesowy dress code dotyczy również szczegółów. Na świecie zdradza nas niefachowy makijaż, samodzielnie ufarbowane włosy czy też niezadbane dłonie. Na tym polu ciągle mamy dużo do zrobienia. To są jednak delikatne sprawy, które trudno uregulować firmowym regulaminem.

Melania Popiel, dyrektor ds. komunikacji w Carlsberg Polska, zawodową karierę rozpoczęła w amerykańskich liniach lotniczych Delta Air Lines. Razem z umową o pracę dostała specjalny podręcznik ze wskazówkami precyzyjnie określającymi akceptowany w firmie wizerunek. Chodziło także o to, jak układać włosy, jaką nosić biżuterię, zegarek, torebkę czy buty.

- Wpojone mi wtedy zasady procentują do dziś - mówi Melania Popiel.

Reguła 80 do 20 Ta proporcja znana jest każdej kobiecie biznesu: 80 proc. zysków firmy pochodzi od 20 proc. klientów. To samo odnosi się często do wydajności pracy. Ale jest prawdziwe także w odniesieniu do kobiecej szafy. Przyjrzyj się dokładnie temu, w co się ubierasz. Przez kilka tygodni możesz nawet robić notatki, żeby się przekonać, jakie kolory, fasony i style tak naprawdę lubisz. Okazuje się, że większość ludzi nosi 20 proc. swoich ubrań przez 80 proc. czasu. Kupuj nowe rzeczy, biorąc pod uwagę własne upodobania, a będziesz wykorzystywać całą zawartość szafy. źródło: Kim Johnson Gross, Jeff Stone, "Kobieta sukcesu"

Mimo że w Carlsbergu obowiązuje dosyć liberalny business casual, to nawet w lecie przychodzi do pracy w rajstopach i butach zakrywających piętę oraz palce. Dżinsy, w ciągu pięciu lat, zdarzyło jej się założyć do pracy tylko raz lub dwa.Co, jak wspomina ze śmiechem, zostało natychmiast zauważone przez niektórych współpracowników. Nie zgadza się jednak, że biznesowa klasyka jest nudna.

- Wszystko zależy od interpretacji. Dress code nie przeszkadza mi bawić się modą. Lecz z perspektywy czasu widzę, że w dochodzeniu do stylu przydaje się wyczucie i doświadczenie. Staramy się przybliżać naszym pracownikom zasady etykiety. Robimy to w ich interesie, bo granica między elegancją a ekstrawagancją jest czasem bardzo płynna.

W biznesowych szafach

już jakiś czas temu rozgościł się swobodniejszy styl włoski. Obok żakietów i kostiumów pojawiły się bardziej kobiece kardigany, dzianinowe bliźniaki czy golfy. Pani menedżer, aby wyglądać profesjonalnie, nie musi już przypominać zapiętej pod szyję zakonnicy. Może eksperymentować z krojem, kolorem albo dodatkami. Oczywiście z umiarem. Seksowne wycięcia czy romantyczne falbany nadal pozostały na cenzurowanym.

Ubraniową dyscyplinę rozluźniono nawet w PricewaterhouseCoopers Polska. Firma, która jeszcze kilka lat temu była stawiana za przykład wyjątkowo restrykcyjnego dress code'u, najpierw wprowadziła tzw. luźny piątek, a potem zezwoliła również na business casual przez cały tydzień. Ewa Zając, dyrektor personalny w polskim oddziale PwC, tłumaczy, że liberalizacja strojów to wypadkowa oczekiwań klientów i samych pracowników.

- Coraz częściej pojawiały się sugestie, że naszym konsultantkom przydałoby się trochę dystansu - mówi Ewa Zając. - Przestaliśmy się więc trzymać ustalonej wysokości obcasa, ale sandałkom i klapkom nadal mówimy stanowcze "nie". W intranecie zamieściliśmy ściągawkę, jak rozumiemy biznesową swobodę.

Ostatnio jednak zauważam na naszych korytarzach więcej zbyt swobodnych strojów. To znak, że powinnyśmy wszystkie sobie przypomnieć, co oznacza strój smart casual. Wykluczamy powrót do bardziej formalnych wymagań. Ale trudno zaakceptować to, że pani menedżer przychodzi do firmy we frywolnych rybaczkach lub dżinsach.

Sama lubi podkreślać kobiecość żywym kolorem marynarki lub ciekawym fasonem sukienki. Lecz pilnuje, by strój był bardziej "business" niż "casual".

Kod profesjonalistki
  • klasyczny kostium z tkanin, z których szyje się męskie garnitury
  • koszulowa bluzka bez zdobień
  • stonowane kolory i gładkie tkaniny
  • dyskretny makijaż i skromna, nierzucająca się w oczy biżuteria
  • krótkie paznokcie pomalowane jasnym lub bezbarwnym lakierem
  • dodatki (torebka, pióro, wizytownik itp.) tylko najwyższej jakości
  • buty zakrywające palce i piętę, na płaskim lub niewysokim obcasie
  • rajstopy albo pończochy w naturalnym kolorze

- Nie uznaję dzianiny. Mam uraz. Piętnaście lat temu założyłam moherowy sweterek i już po pierwszym dniu pracy dostałam za niego upomnienie od office managera. To mnie nauczyło na całe życie, że moja służbowa garderoba może się bez swetra obyć.

Może więc manifestowanie sprzeciwu wobec tradycyjnej biznesowej elegancji nie ma sensu? W końcu właśnie ci, którzy mogą sobie pozwolić na łamanie skostniałych reguł, robią to niezmiernie rzadko. Prawdopodobnie dlatego, że świat biznesu kocha wizualne skojarzenia. Władzę utożsamia z markowym kostiumem, a nie obcisłym blezerkiem. Jak zauważa Monika Jaruzelska, w dress codzie coraz wyraźniej widać nowy konserwatyzm. Rozluźnienie standardów sprawiło, że znowu potrzebne stały się punkty odniesienia.

- Konserwatywny ubiór jest jak świadectwo profesjonalizmu - mówi Andrzej Puncewicz, partner w firmie doradczej Accreo Taxand, gdzie obowiązującym strojem dla pań jest skromny, elegancki kostium. - Traktujemy dress code jak istotny element kultury organizacyjnej. Długo dyskutowaliśmy nad znaczeniem słowa elegancja. Zwyciężyła opcja formalna. Taki strój jest zawsze na miejscu. Poza tym wzbudza zaufanie, co w tak młodej firmie jak nasza jest ważne.

Podobne zasady panują w firmie doradztwa personalnego dk Group, gdzie pracują same kobiety. Na odstępstwo od eleganckiego kostiumu można sobie pozwolić tylko w dniu wolnym od spotkań z klientami. Dorota Kołecka, partner zarządzający w dk Group, jest wielką zwolenniczką oficjalnego stylu anglosaskiego.

- Odpowiedni strój to wyraz szacunku dla rozmówcy - mówi Dorota Kołecka i przytacza anegdotę o spotkaniu menedżerów z banku inwestycyjnego ze specjalistami z Doliny Krzemowej. Chcąc uszanować styl drugiej strony, bankowcy przyszli w dżinsach, a informatycy - w garniturach.

- Osoby, które potrafią wyczuć subtelną różnicę pomiędzy tym, co wypada, a co nie, tylko na tym wygrywają - przekonuje Dorota Kołecka.

Kiedyś jej firma szukała dyrektora marketingu dla producenta markowych dżinsów. Wybrana pani przyszła na spotkanie ubrana w piękną granatową marynarkę i najnowszy model dżinsów producenta. Rozmowa rozpoczęła się właśnie od nich. Z kolei znanemu przedsiębiorstwu odzieżowemu zależało na zatrudnieniu pani menedżer z dużym wyczuciem stylu i znajomością najnowszych trendów. Niekonwencjonalne podejście do mody było tak istotne, że kandydatki poproszono o wcześniejsze przedstawienie zdjęć całej sylwetki.

- Nie przeceniałabym jednak znaczenia dress code'u - podsumowuje Dorota Kołecka. - Dużo łatwiej wbić się w elegancką garsonkę, niż zdobyć wysokie kompetencje. Premiujemy zatem przede wszystkim umiejętności, osobowość czy zdolności przywódcze. Na pewnym etapie kariery strój często pełni już rolę drugorzędną. Rekomendowaliśmy kiedyś na wysokie stanowisko menedżerskie świetną kandydatkę, która lubiła krótkie spódnice i głębokie dekolty. Uprzedziliśmy klienta, że kobieta swoim stylem ubierania się wykracza poza ogólnie przyjęte standardy. Mimo to i tak dostała tę pracę.

John T. Molloy w bestsellerze "New Women's Dress for Success" przekonuje, że kobiety nigdy nie będą w świecie biznesu traktowane jak liderki, jeżeli porzucą takie symbole autorytetu, jak ciemny żakiet. Niestety. Nawet jeśli Molloy się myli, trudno sobie wyobrazić szafę menedżerki bez tego tradycyjnego munduru.

Miłosz Brzeziński,
psycholog biznesu, specjalista od wizerunku i technik wpływu

Większość ludzi biznesu wyciąga wnioski tak jak Napoleon Bonaparte: szybko i na podstawie powierzchownych danych. Nie ma więc wątpliwości, że strój robi na nich wrażenie. Wyobraźmy sobie, że dwie kobiety mają do przedstawienia trudne prezentacje. Pani ubrana w krótką spódnicę i wydekoltowaną bluzkę robi to bezbłędnie, ale i tak większość słuchaczy może się zastanawiać: "Ciekawe, kto jej to napisał". Z kolei kobieta w eleganckim kostiumie ciągle się myli. Do jakiego wniosku mogą dojść zebrani? "Cóż, nawet najlepszym się to zdarza".

Warto się nauczyć świadomie kreować swój wizerunek. W tłumie podobnie ubranych kobiet biznesu łatwo zauważyć te, które odważnie łamią zasady: noszą charakterystyczne kapelusze albo na przykład oryginalną biżuterię. Zwykle są to właścicielki firm albo panie na wysokich stanowiskach, mogące sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Przykuwający uwagę styl jest elementem dbałości o własną markę. W biznesie chodzi o to, by się wyróżnić. Gdybym był początkującą menedżerką, wymyśliłbym sobie taki element, aby łatwiej zapadać ludziom w pamięć.

A wcześniej nie bałbym się skorzystać z fachowej porady stylisty. Szefowe są wyjątkowo ciekawe, jakie robią wrażenie na otoczeniu, bo nikt im tego nie mówi. Na ogół nie zdają sobie sprawy, że perfekcyjny wizerunek nie zależy od marki ubrań czy detali, tylko od elastyczności w reagowaniu na sytuację. Jeśli chcę błysnąć jako osoba młoda i dynamiczna, to rezygnuję z konserwatywnego kostiumu. Ale zakładam go, gdy mam być postrzegana jako rzeczowa i skrupulatna profesjonalistka.

Joanna Machajska

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: menedżer | strój | firmy | Code | wizerunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »