Rady pracownicze już w Sejmie
Związkowy projekt ustawy o informacji i konsultacji z pracownikami, jak dowiedziała się "GP", wpłynął do Sejmu. Oznacza to, że niebawem posłowie rozpoczną prace nad dwoma projektami: organizacji związkowych i rządowym, wprowadzającymi do polskich firm rady pracowników.
Rada pracowników wybierana w demokratycznych wyborach u pracodawców, u których nie działają związki zawodowe, jest rozwiązaniem, które powinno sprawdzić się w polskich warunkach - podkreślają związkowcy w uzasadnieniu do projektu. Ich zdaniem, jej powołanie nie powinno być kojarzone z samorządem pracowników działającym w przedsiębiorstwach państwowych, ponieważ zadania na nich nałożone są zdecydowanie różne.
Związkowcy proponują, aby rady pracowników były powoływane tylko u tych pracodawców, u których nie działają organizacje związkowe. Takie rozwiązanie zapewniające niedublowanie się uprawnień związków i rad powinno być dostateczną gwarancją należytego wypełniania przez oba te przedstawicielstwa pracowników nałożonych przez ustawę zadań dotyczących informowania i konsultowania pracowników. Autorzy projektu zaproponowali, by przepisy ustawy stosowane były do pracodawców zatrudniających co najmniej 5 pracowników, a nie co najmniej 20, jak chce rząd.
W obu projektach różne są również koncepcje dotyczące wybierania przedstawiciela pracowników. Związkowcy chcą, by wybierano go u pracodawcy zatrudniającego do 20 pracowników, podczas gdy rząd skierował taką regulację do pracodawców, u których pracuje nie więcej niż 100 osób. Rada pracowników natomiast, zgodnie z propozycją związkową, miałaby liczyć: 3 pracowników - u pracodawcy zatrudniającego od 21 do 100 osób, 5 pracowników - u pracodawcy, u którego pracuje od 101 do 500 osób, lub 7 pracowników - u pracodawcy, który zatrudnia od 501 do 1000 osób, przy czym liczba ta miałaby zwiększać się o 1 członka rady na każdych kolejnych 1000 zatrudnionych. Rząd w swoich propozycjach zakładał maksymalnie 5-osobowy skład rady. Taki miałby działać u pracodawcy zatrudniającego 300 i więcej pracowników. Gdyby u danego pracodawcy było mniej niż 300 zatrudnionych, wówczas w gremium rady zasiadałyby 3 osoby.
Długość kadencji członków rady miałaby ponadto wynosić 3, a nie 2 lata, jak chce rząd. Oznaczałoby to, że ochrona przed zwolnieniem gremium rady lub pogorszenia warunków pracy lub płacy byłaby możliwa po 4 latach. Ochrona bowiem trwać ma również rok po upływie kadencji.
Izabela Rakowska