Uratowane komputery dla szkół
Zaskakująco kończy się megaprzetarg na dostawy pracowni internetowych dla szkół. Wpłynęło bardzo mało ofert. Zwycięzcy są z góry znani.
Tego się chyba nikt nie spodziewał. W bardzo wartościowym przetargu na dostawy prawie 70 tys. komputerów dla szkół wpłynęło łącznie zaledwie osiem ofert na cztery tury (przetarg obszarowo podzielony na regiony), czyli po dwóch oferentów na jeden region. W każdym regionie integratorzy zaproponowali po jednej marce komputerów. Dzięki temu już wiadomo, że kontrakty zostaną podzielone niemal po równo między czterech dostawców PC: Action, NTT, Optimus i Incom. Po około 60 mln zł dopiszą sobie do przychodów giełdowe spółki: ABG Ster-Projekt, Comarch, Computerland i Emax. I to w tym roku, bo kontrakty trzeba zrealizować do 20 grudnia. Jeśli oczywiście przetargi nie zostaną unieważnione, tak jak wiele poprzednich.
Nie ma jak zgoda
Przy takiej zgodności oferentów trudno jednak spodziewać się protestów i torpedowania przetargu z wykorzystaniem procedur prawnych. Jedynym zagrożeniem dla projektu może być jeszcze Urząd Zamówień Publicznych (UZP), który będzie kontrolował przetarg (już raz doprowadził do pozbawienia pracowni internetowych prawie 200 szkół w Warszawie i okolicach).
Dziwi absencja zagranicznych dostawców: kilku integratorów zgłosiło do przetargu sprzęt HP i Della, ale ostatecznie nie złożyli ofert. Z informacji "PB" wynika jednak, że oni też nie powinni protestować, gdyż sprzęt tych dwóch firm w postaci serwerów, notebooków czy skanerów znalazł się w propozycjach kilku oferentów.
Ostatnim czynnikiem, który mógłby pozbawić 5 tys. szkół pracowni komputerowych, jest wojna między AMD i Intelem. Ale - według naszych informacji - do dwóch regionów zgłoszono sprzęt z procesorami AMD, a do dwóch pozostałych z Intelem. Wszyscy więc powinni być zadowoleni.
Nad przepaścią
Trudno oprzeć się wrażeniu, że firmy zainteresowane przetargiem zdecydowały się na pewne kompromisy, nie składając ofert we wszystkich turach przetargowych, tak jak to zwykle robiły.
- Zamówienia są tak duże, że jeden dostawca po prostu by sobie nie poradził z całością zamówienia w tak krótkim czasie. Trzeba było wybrać region, w którym mamy największe szanse na zwycięstwo - tłumaczy jeden z dostawców. Poza tym, gdyby firmy zdecydowały się na ostrą rywalizację, resort edukacji prawie na pewno nie miałby szans na zakończenie przetargu. Dotychczas odwołania i skargi do sądu skutecznie torpedowały postępowania nie tylko w ministerstwie. Duże przetargi coraz częściej trwają latami i kończą się fiaskiem. Tu dodatkowo czasu jest niewiele.
- Żeby zrealizować kontrakt do 20 grudnia, trzeba podpisać umowę we wrześniu, a i tak będzie ciężko - mówi jeden z oferentów. Trzeba pamiętać, że poza 250 mln zł, o które teraz toczy się walka, resort edukacji może wydać na komputeryzację szkolnictwa aż 1,3 mld zł. Ma na to czas do końca 2006 r.
Mariusz Zielke