Czarny poniedziałek na giełdach. Inwestorzy w panice po decyzjach Trumpa
W Chinach, Japonii, Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii czy także w Polsce trudno mówić o dobrym rozpoczęciu tygodnia dla inwestorów. Na giełdach na całym świecie w dalszym ciągu obserwowane są spadki. Traci nadal na wartości ropa. To nadal efekt nałożonych przez prezydenta USA nowych ceł wzajemnych, które sam uważa za "lekarstwo".
Początek tygodnia nie przynosi dla większości inwestorów najlepszych wieści. Trend spadkowy, zapoczątkowany po ogłoszeniu wprowadzenia ceł wzajemnych przez Donalda Trumpa na większość krajów świata jest kontynuowany i porównywalny m.in. do momentu wybuchu pandemii.
"Amerykański indeks S&P 500 od szczytu w lutym obniżył się już o 15 proc., co może zwiastować bessę. Skala przeceny S&P500 w czwartek i piątek (-10,5 proc.) była czwartym najgłębszym dwudniowym spadkiem indeksu od 1945 (po krachu z 1987, kryzysie finansowym 2008 i pandemii COVID w 2020), co wskazuje na skalę paniki rynkowej. Również giełdy w Europie zanotowały najgorszy tydzień od marca 2020, a Eurostoxx 600 oddał cały wzrost za dotychczasowe miesiące 2025." - wyliczają analitycy PKO BP.
Jak informuje Reuters prezydent USA w rozmowie z reporterami na pokładzie Air Force One zaznaczył w niedzielę, że nie martwi się stratami, które doprowadziły do utraty wartości papierów wartościowych na całym świecie.
- Nie chcę, żeby cokolwiek spadało. Ale czasami trzeba wziąć lekarstwo, żeby coś naprawić - powiedział, wracając z weekendu golfowego na Florydzie. Dodał, że rozmawiał w weekend z liderami z Europy i Azji, którzy mają nadzieję przekonać go do obniżenia ceł. - Przychodzą do stołu. Chcą rozmawiać, ale nie ma rozmów, dopóki nie zapłacą nam dużo pieniędzy rocznie - powiedział Trump.
Poprawy na giełdach nie widać po weekendzie. - Rynki rozpoczynają nowy tydzień wciąż w stanie paniki. Nikt nie odważy się teraz określić dna i stanąć na drodze "tsunami wyprzedaży" - mówi Vandana Hari, współzałożycielka firmy konsultingowej Vanda Insigts.
Otwarcie europejskich giełd przyniosło duże spadki. Niemiecki indeks DAX traci już ponad 7 proc.; w Londynie FTSE 100 jest już obecnie 5,5 proc. na minusie, podobnie jak francuski CAC40. Warszawski WIG20 notuje już stratę ponad 5 proc. Spadki obserwowane są także w Rosji.
W miniony piątek odpowiedź na decyzję Białego Domu przedstawiły Chiny, wprowadzając cła odwetowe. Na efekty na azjatyckich giełdach nie trzeba było długo czekać - japoński indeks Nikkei 225 traci już około 7,7 proc. w stosunku do otwarcia. W Australii, Hong Kongu czy Pekinie trudno szukać koloru zielonego na ekranach - spadki są nawet dwucyfrowe. Przykładowo, chiński CSI 1000 traci już ponad 11 proc., a FTSE China 50 - ponad 14,5 proc.
"W piątek doszło też do zaostrzenia wojny celnej przez przeniesienie walki na poziom konkretnych firm i sektorów, bo Chiny wpisały kilkanaście spółek amerykańskich na listę partnerów niewiarygodnych, co w praktyce oznacza sankcje zakazujące handlu z tymi firmami. Odpowiedź zawierała też ograniczenia eksportowe. Dodatkowo, Pekin właściwie bez obaw przerzucił piłkę na stronę Waszyngtonu i dokonał sprawdzenia blefu amerykańskich władz, które zapowiedziały, iż odpowiedź państw na ostatnie działania prezydenta Trumpa spotkają się z kolejnym podwyżkami ceł, co w praktyce oznacza przymus czekania na kolejne salwy w wojnie handlowej." - zauważył Adam Stańczak, analityk DM BOŚ.
Na wartości traci w dalszym ciągu ropa. Baryłka West Texas Intermediate w dostawach na V kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku poniżej 60 dolarów. Brent na ICE na VI jest wyceniana po 63,03 USD za baryłkę. Tymczasem Arabia Saudyjska obniżyła ceny swojej ropy najmocniej od ponad 2 lat. Saudyjski koncern Aramco obniżył cenę ropy Arab Light dla swoich największych odbiorców w Azji w maju bardziej niż się tego spodziewano.
Z kolei notowania miedzi na giełdzie metali LME w Londynie mocno zyskują po spadku wcześniej do najniższego poziomu od 2023 r. Inwestorzy reagują na globalne zawirowania handlowe, co wywołuje szaleńcze reakcje na światowych rynkach - informują maklerzy. Miedź w dostawach 3-miesięcznych jest wyceniana wyżej o 1,4 proc. - po 8.900,00 USD za tonę. Na Comex w Nowym Jorku miedź kosztuje 4,3925 USD za funt, niżej o 0,22 proc., po spadku wcześniej o 8 proc. Na giełdzie metali SHF w Szanghaju miedź jest wyceniana po 74.440,00 juanów za tonę, niżej o 6,00 proc.
Analitycy wskazują, że przynajmniej na razie panika na rynkach metali zaczyna jednak wygasać. Eksperci twierdzą, że wcześniejszy mocny spadek cen metali został wywołany przez falę inwestorów, którzy tną pozycje w celu zminimalizowania ryzyka, a niepewność na rynkach jednak nie zniknie, ponieważ Donald Trump nadal próbuje zmieniać kształt światowego handlu.
Traci natomiast bitcoin - w poniedziałek rano jego cena wyniosła nieco ponad 291 230 dol. (przed godziną 11:00 odbiła do 300 tys.). Dolar traci na wartości w euro - w poniedziałek był najtańszy od ubiegłego roku. Z kolei poniedziałek dla złotego rozpoczął się potężnymi spadkami - po godzinie 9:00 za euro trzeba było zapłacić 4,28 zł, zaś za dolara - 3,89 zł. Przed godziną 11:00 było to odpowiednio: 4,30 zł i 3,91 zł.
Donald Trump w swoim przemówieniu przekonywał, że nowe cła pomogą Stanom Zjednoczonym w odbiciu gospodarczym. Ekonomiści są jednak sceptyczni.
"Kolejne banki ogłaszają nadchodzącą recesję w USA. Zrobił to już JP Morgan, Goldman Sachs zrewidował w niedzielę ryzyko takiego scenariusza z 35 proc. do 45 proc. Lewarowanie funduszy hedgingowych spadło do najniższych poziomów od 18 miesięcy" - napisał w porannym komentarzu Kamil Cisowski, dyrektor Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego DI Xelion.
Analitycy spodziewają się, że rynki mogą wyznaczyć dzisiaj lokalne minimum przed próbą odbicia, której powodzenie będzie zależało od wstrzymania amerykańskich ceł "na okres negocjacji", do czego nawołuje rosnąca liczba inwestorów, na czele z Billem Ackmanem.
"W odróżnieniu od 2020 r. tym razem rynek nie może liczyć, że uratuje go Fed, jakiekolwiek działania poza przyspieszeniem obniżek są obecnie mało realistyczne. Donald Trump, Howard Lutnick i Scott Bessent przekonywali w weekend, że nie boją się zachowania stojącego u progu bessy S&P500, ale oceniamy, że jest to blef, który zostanie ujawniony bardzo szybko" - wskazał Cisowski.
Eksperci ostrzegają, że biorąc pod uwagę ryzyko spowolnienia wzrostu gospodarczego w USA, a jednocześnie gwałtownego wzrostu inflacji, najgorsze może być jeszcze przed inwestorami. Tym bardziej, że Unia Europejska nie ogłosiła jeszcze swojej odpowiedzi na krok Białego Domu. Jak jednak informuje Reuters, Bruksela szykuje się do nałożenia ceł na import towarów z USA o wartości do 28 mld dolarów.