Europie mogą grozić niedobory diesla. "Przydałaby się łagodna zima"
Atak Hamasu na Izrael w pierwszej chwili podbił ceny ropy. Podaży surowca zagraża to jednak tylko w ograniczonym stopniu - uspokaja w najnowszym raporcie o rynku ropy Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE). Ma jednak też gorsze wiadomości. MAE ostrzega, że w nadchodzącym sezonie w Europie nie są wykluczone niedobory oleju napędowego.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna przedstawiła w czwartek publikowany co miesiąc raport o sytuacji na rynku ropy. Stwierdziła w nim, że ryzyko zakłóceń w dostawach ropy naftowej w związku z konfliktem między Izraelem a Hamasem jest ograniczone.
Chociaż konflikt na Bliskim Wschodzie ma ograniczony wpływ na rynek ropy, to nie znaczy, że Europa może odetchnąć z ulgą. Jak wynika z raportu MAE, Stary Kontynent może być zagrożony niedoborem jednego z paliw ropopochodnych. Chodzi o olej napędowy, który przed 2023 r. w dużej części importowano do UE z Rosji.
Ceny ropy naftowej były we wrześniu na najwyższym poziomie od końca 2022 roku. Pod koniec miesiąca zaczął się kilkudniowy spadek cen. Po sobotnim ataku Hamasu na Izrael ceny ropy ponownie zaczęły rosnąć.
Efekt ataków na wyceny nie był jednak długotrwały. Ceny ropy ponownie spadły po tym, jak w pierwszych dniach zaostrzenia konfliktu do działań zbrojnych nie przyłączyły się żadne inne kraje Bliskiego Wschodu. Nadal są jednak wyższe niż przed atakiem i w czwartek popołudniu rosły.
O godz. 15:22 za baryłkę europejskiej ropy Brent trzeba było zapłacić 87,38 dolara. Brent drożała o 1,82 proc. Dla porównania, w piątek za baryłkę europejskiej ropy trzeba było zapłacić 84,44 dolara a w poniedziałek - w pierwszy dzień notowań po ataku Hamasu - 88,18 dolara.
Amerykańska ropa WTI w czwartek drożała 1,68 proc. i kosztowała 84,89 dolara za baryłkę. W piątek kosztowała 82,84 dolara, w poniedziałek - 86,94 dolara.
Mimo wzrostu cen po sobotnim ataku nie zaobserwowano bezpośredniego wpływu na dostawy fizyczne - wskazuje MAE. Agencja podaje też, że jest gotowa interweniować w razie niedoborów. MAE, oprócz zadań analitycznych i doradczych, koordynuje uwalnianie zapasów interwencyjnych znajdujących się w posiadaniu 31 krajów członkowskich.
W uspokajającym tonie wypowiadają się też analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
"Nie mamy obecnie do czynienia z powtórką kryzysu naftowego z 1973 r., ponieważ kraje arabskie nie są bezpośrednim uczestnikiem wojny, a sytuacja na rynku ropy naftowej jest bardziej stabilna" - piszą ekonomiści PIE w najnowszym "Tygodniku Gospodarczym".
"Co więcej, konflikty izraelsko-palestyńskie w tym stuleciu nie miały istotnego znaczenia dla cen ropy naftowej. Izrael i kraje sąsiednie nie są dużymi producentami surowca, w związku z czym krótkoterminowe ryzyko dla podaży ropy naftowej jest ograniczone" - dodają.
Chociaż MAE na razie nie dostrzega zagrożenia, jeśli chodzi o dostępność ropy, gorzej może być z ważnym także dla polskiej gospodarki paliwem. Chodzi o olej napędowy. Przed rosyjską inwazją na Ukrainę wiele krajów UE, w tym Polska, sprowadzały go głównie z Rosji. Jednak od lutego 2023 roku obowiązuje embargo na import rosyjskiego diesla.
"10 miesięcy po wejściu w życie unijnego embarga, europejskie rafinerie w dalszym ciągu mają trudności z podniesieniem wskaźników przerobu i produkcji oleju napędowego" - zauważa jednak MAE.
W nadchodzących miesiącach, aby uniknąć niedoboru, Europa będzie musiała więc utrzymać wysoki poziom importu, szczególnie z Bliskiego Wschodu. Problemem jest to, że diesel używany zimą musi spełniać inne wymogi jakościowe, niż ten używany latem. "Rygorystyczne specyfikacje obowiązujące zimą mogą ograniczyć podaż" - ostrzega agencja.
W minionym sezonie Europie pomogły zwiększone zakupy diesla tuz przed wprowadzeniem embarga i łagodne warunki pogodowe. "Potrzeba by było kolejnej łagodnej zimy, żeby zapobiec niedoborom" - podaje w najnowszym raporcie MAE.
Olej napędowy jest w Europie głównym paliwem do pojazdów osobowych, a także do samochodów ciężarowych. Jego niedobory mogą utrudnić działanie transportu publicznego i sektora logistycznego. To byłoby uciążliwe dla obywateli. Opóźnienia dostaw mogłyby zaś skutkować wzrostem cen.
Diesel jest głównym paliwem importowanym do Polski - wskazuje Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN). Zgodnie z danymi organizacji, w 2022 roku w polskich rafineriach wyprodukowano 18,5 mln metrów sześciennych diesla. Importowaliśmy zaś ponad 7,3 mln metrów sześciennych.
Głównym kierunkiem importu w 2022 roku pozostawała Rosja, chociaż jej udział w imporcie spadł prawie o połowę. Rosyjski olej napędowy odpowiadał w 2022 roku za 36,5 proc. paliwa sprowadzonego do Polski. Jedną czwartą sprowadziliśmy z Niemiec, 10,7 proc. z Holandii, a 6,3 proc. z Arabii Saudyjskiej.
Jak wynika z informacji publikowanych przez Orlen, który odpowiada za 65 proc. rynku paliw w Polsce, cena diesla w hurcie 12 października wynosiła 4 758 zł za metr sześcienny. Obecnie notowane są wzrosty cen w hurcie. Jeszcze 29 września za olej napędowy w hurcie trzeba było zapłacić 4 746 zł za metr sześcienny.
Po okresie wyjątkowo niskich cen - w porównaniu z europejskimi i na tle sytuacji na rynkach - paliwo, w tym diesel, podrożało też na stacjach. Według specjalistycznego portalu e-petrol.pl olej napędowy podrożał najbardziej. Z danych e-petrol.pl wynika, że w środę litr oleju napędowego, po podwyżce wynoszącej 12 gr, kosztował przeciętnie 6,14 zł za litr. Benzyna 95 podrożała tydzień do tygodnia o 8 gr. W środę kosztowała więc 6,07 zł za litr.