Hossa na Wall Street i impas na GPW. Entuzjastyczne prognozy w kolizji ze wskaźnikiem Buffetta

Na giełdzie nowojorskiej mamy festiwal poprawiana historycznych rekordów. Niektórzy analitycy uważają, że hossa przybrała nieracjonalne rozmiary. Dla Warrena Buffetta iloraz kapitalizacji akcji do PKB USA jest niepokojąco wysoki. Przekracza 200 proc., a zdaniem multimiliardera bezpieczna granica to 80 proc. Analogiczny wskaźnik na GPW jest bardzo niski, a mimo to nasza giełda znalazła się w impasie.

  • Zaraz po tym, jak w 2021 roku wskaźnik Buffetta osiągnął poziom 200 proc., zaczęła się długotrwała bessa
  • Analitycy Barclays i Wells Fargo przewidują, że do końca 2025 roku S&P500 wzrośnie z 6 tysięcy do 6 600 punktów. Deutsche Bank jest bardziej optymistyczny i prognozuje 7 tysięcy punktów
  • Stopa dywidendy WIG20 wynosi aż 4,54 proc., co czyni polską giełdę jedną z najatrakcyjniejszych na świecie

Na giełdzie papierów wartościowych w Nowym Jorku listopad to czas seryjnego bicia rekordów przez kluczowe indeksy. W ostatni wtorek S&P500 zakończył sesję na historycznie najwyższym poziomie 6 031 punktów, a nazajutrz niewiele stracił z tego wyniku. Od początku roku wskaźnik zyskał na wartości 25 proc.

Reklama

Także we wtorek Dow Jonesa pobił rekord wszech czasów osiągając 44 860 punktów, a w następnym dniu na moment przekroczył próg 45 tysięcy. Trzeba tu przypomnieć, że zaledwie dwa tygodnie wcześniej Dow Jones po raz pierwszy w historii pokonał granicę 44 tysięcy punktów.

Wskaźnik, który daje do myślenia

Euforia na Wall Street jest tak duża, że żadna wiadomość nie jest w stanie ostudzić inwestorów. Ani zapowiedź prezydenta-elekta Donalda Trumpa, że wprowadzi wysokie cła na towary z Chin, Kanady i Meksyku, ani sygnały z Rezerwy Federalnej, że bank centralny może wstrzymać obniżki stóp procentowych i utrzymać je na restrykcyjnym poziomie, gdyby inflacja pozostała podwyższona.

Na razie jednak rynek terminowy na około 60 proc. wycenia prawdopodobieństwo 25-punktowej obniżki stóp na grudniowym posiedzeniu Fed. Z obliczeń FedWatch Tool wynika, że w 2025 roku należy spodziewać się redukcji stóp o 50-75 punktów bazowych. Jeszcze dwa miesiące temu prognozowano cięcia rzędu 100-125 punktów. Teoretycznie rzecz biorąc, przyszłe spowolnione rozluźnianie polityki monetarnej powinno zaszkodzić rynkowi akcji.

Wielu komentatorów jest zdania, że już teraz hossa w Nowym Jorku jest nieracjonalna. Sędziwy inwestor i multimiliarder Warren Buffett zwraca uwagę na fakt, że kapitalizacja rynkowa akcji amerykańskich spółek zbliżyła się do 62 bilionów dolarów i ponad dwukrotnie przewyższa PKB Stanów Zjednoczonych. Innymi słowy, kapitalizacja stanowi ponad 200 proc. wielkości gospodarki USA. Buffett uważa, że taka proporcja jest bardzo niebezpieczna. Faktem jest, że w 2021 roku, zaraz po tym jak zanotowano w USA wynik na poziome 200 proc., zaczęła się długotrwała bessa.

W opinii "Wyroczni z Omaha", inwestowanie na giełdzie może być atrakcyjne przy wskaźniku rzędu 70-80 proc., a powyżej tej granicy staje się ryzykowne. Nie jest przypadkiem, że co najmniej od roku Berkshire Hathaway, wehikuł inwestycyjny Buffetta, więcej akcji sprzedaje niż kupuje i zgromadził aż 325 miliardów dolarów gotówki.

Agencja Bloomberga wyliczyła proporcje kapitalizacji krajowego rynku akcji do PKB w innych gospodarkach. W Japonii wskaźnik wynosi 149 proc., w Indiach 123 proc., w Wielkiej Brytanii 92 proc., w Chinach 57 proc., a w Niemczech 54 proc. W tym miejscu warto przypomnieć, że DAX, czyli indeks giełdy frankfurckiej, od wielu tygodni seryjnie poprawia rekord wszech czasów, choć gospodarka naszych zachodnich sąsiadów jest w złym stanie.

Wbrew ostrzeżeniom

Alarm dla Wall Street włączany przez jednych analityków nie jest brany pod uwagę przez innych. Deutsche Bank przewiduje, że do końca 2025 roku kurs S&P500 osiągnie pułap 7 tysięcy punktów. Tym, którzy wątpią w tę prognozę przypominana jest projekcja banku sprzed 12 miesięcy, że w tym roku indeks osiągnie poziom 5 800 punktów. Jak dziś widać, była to zbyt ostrożna wizja. Eksperci Deutsche Banku zaznaczają, że spodziewane obniżki stóp procentowych w USA w połączeniu z dalszym rozwojem sztucznej inteligencji wyniosą Wall Street na nowe historyczne szczyty.

Autorzy prognozy zapowiadają wielki skup akcji przez amerykańskie przedsiębiorstwa. Szacują, że w 2025 roku firmy odkupią od inwestorów własne akcje za 1,3 biliona dolarów, w porównaniu z 1,1 biliona w tym roku. Analitycy Deutsche Banku zakładają, że inwestorzy z Wall Street będą skupiać się na sektorach: technologicznym, finansowym, cyklicznym i materiałowym. Jednocześnie uważają, że niedowartościowanie są spółki w branżach: opieki zdrowotnej, artykułów pierwszej potrzeby i telekomunikacji.

Trochę ostrożniejszą prognozę sformułował Barclays, który dla S&P500 na koniec przyszłego roku przewiduje 6 600 punktów. Eksperci banku mają zaufanie do "wyjątkowości" sektora technologicznego w USA oraz silnej zależności między wzrostem zysków a wydatkami konsumentów.

"Oczekiwane spowolnienie wzrostu gospodarczego w stosunku do dynamicznego tempa z lat 2023-24 nie zmienia faktu, że gospodarka USA pozostaje wystarczająco silna, aby wspierać dalsze wzrosty na rynku akcji" - napisał Venu Krishna, analityk Barclays. Pomimo utrzymującego się ryzyka inflacji Krishna dostrzega ogólną odporność amerykańskich konsumentów. Wskazuje na niskie wskaźniki zaległości w spłatach oraz solidny poziom oszczędności gospodarstw domowych.

Także ekonomiści banku Wells Fargo spodziewają się przedłużenia amerykańskiej hossy giełdowej co najmniej do końca 2025 roku. Oni też widzą S&P500 pod koniec 2025 roku na poziomie 6 600 punktów. "Oczekujemy, że dalszą hossę napędzą zyski spółek technologicznych, wspierane przez silną gospodarkę USA i protekcjonistyczną politykę Donalda Trumpa. Spodziewamy się, że prezydent-elekt będzie wspierał firmy produkujące w USA, kosztem zagranicznej konkurencji, co może wzmocnić wyniki technologicznych gigantów" - napisali analitycy Wells Fargo.

Zaskakująco słaba GPW

Bardzo źle na tle indeksów amerykańskich i frankfurckiego DAXa wypada nasz WIG20, któremu dużo brakuje do majowego szczytu na poziomie 2 600 punktów. Główny indeks warszawskiej giełdy ma teraz problemy z osiągnięciem pułapu 2 200 punktów i jest niebezpiecznie blisko tegorocznego minimum (2080 punktów). Na GPW nadal obowiązuje zapoczątkowany w lipcu trend spadkowy. Można się ewentualnie pocieszać, że nie jest to już bessa, ale dłuższa korekta hossy rozpoczętej jesienią 2022 roku.

Jeśli mierzyć giełdę warszawską wskaźnikiem Buffetta, to polskie akcje są absurdalnie tanie. Kapitalizacja GPW wynosząca około 1,5 biliona złotych zł stanowi tylko 20-30 proc. naszego PKB. W dodatku - jak zauważa inwestor i komentator Albert "Longterm" Rokicki - stopa dywidendy WIG20 wynosi aż 4,54 proc., co czyni polską giełdę jedną z najatrakcyjniejszych na świecie. Stopa dywidendy to iloraz dywidendy przypadającej na jedną akcję i ceny rynkowej tej akcji. Stopa dywidendy pokazuje, ile procent można otrzymać z zainwestowanego kapitału.

Dla porównania, amerykański S&P500 oferuje stopę na poziomie zaledwie 1,2 proc. "Na GPW jest po prostu bardzo tanio. Taniej niż na dnie paniki covidowej w 2020 roku. Obecna sytuacja wydaje się być idealnym polem do łapania okazji" - napisał Albert Rokicki. Dodał, że kryzysy ostatnich lat, takie jak inwazja na Ukrainę, pandemia, Brexit czy Grexit wywoływały panikę, która potem okazywała się “tymczasową spłuczką", a rynki wychodziły z niej silniejsze.

Lęki warszawskich inwestorów

Nie ulega jednak wątpliwości, że ostatnie spadki na GPW zostały wywołane przez geopolityczne lęki inwestorów. Żywo komentowano zmianę doktryny nuklearnej w Rosji. Putin przyznał sobie prawo użycia broni atomowej w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia suwerenności i integralności terytorialnej Rosji i Białorusi. Odpowiedział w ten sposób na zezwolenie Ukrainie przez prezydenta USA Joe Bidena na stosowanie rakiet dalekiego zasięgu.

Inwestorzy obawiają się też zaplanowanych na początek 2025 roku wyborów parlamentarnych w Niemczech. Mogą one wywołać panię podobną do tej, gdy we Francji duże poparcie zyskało prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. U naszych zachodnich sąsiadów zyskuje na znaczeniu radykalna partia Alternative für Deutschland (AfD). Tymczasem dla Polski Niemcy są najważniejszym partnerem gospodarczym.

Dla rynków wielką niewiadomą jest prezydentura Donalda Trumpa i przyszłe posunięcia Białego Domu wobec wojny w Ukrainie i wobec Unii Europejskiej. W tym drugim wypadku spodziewane jest zaostrzenie stosunków w kwestiach handlowych. Donald Trump zapewne zrealizuje plan wyraźnego podniesienia ceł na towary sprowadzane ze Starego Kontynentu, na co Bruksela odpowie taryfami odwetowymi.

Nie bez znaczenia pozostają też wysokie poziomy stóp procentowych w Polsce, które wstrzymują popyt oraz utrudniają inwestycje. Duże znacznie ma tu zanotowany ostatnio wzrost inflacji, która w październiku wyniosła 5 proc. Dynamikę cen ciągle mamy wyraźnie wyższą niż USA i strefa euro. Jakąś nadzieją dla GPW może być cięcie stóp przez NBP, do którego miałoby dojść w pierwszym kwartale 2025 roku.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wall Street | giełda nowojorska | Warren Buffett | GPW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »