Metale szlachetne. Czy cena złota jest skazana na dalsze spadki?
Gwałtownie zakończył się rajd złota trwający od początku listopada 2022 roku. W ciągu zaledwie dwóch dni cena kruszcu spadła o 5 proc. Przyczynił się do tego szybko drożejący dolar. Analitycy Commerzbanku sugerują, że to jedynie początek wyprzedaży złota i że może dojść do znacznej korekty trzymiesięcznego trendu wzrostowego.
- Jeszcze niedawno wielu inwestorów było przekonanych, że złoto pozwoli im przetrwać rynkowe zawirowania, gdy Fed latem zacznie obniżać stopy procentowe. Teraz dominuje pogląd, że cykl podnoszenia stóp będzie dłuższy i mocniejszy
- Commerzbank sugeruje, że "żółty metal" jeszcze będzie taniał i może wkrótce przetestować okolice 1820 dolarów za uncję
- Złoto nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Inflacja w Polsce liczona od początku 2015 roku wynosi 40 proc. W tym czasie cena kruszcu w złotych wzrosła o prawie 100 proc.
- Ekonomiści Commerzbanku obniżyli w tych dniach prognozy cenowe dla palladu, ale utrzymali przewidywania dla srebra i platyny
W listopadzie zeszłego roku złoto rozpoczęło rajd, który wyprowadził notowania z poziomu 1615 dolarów za uncję aż do 1975 dolarów, co stało się 2 lutego. Jednak zaraz potem rozpoczęła się korekta spadkowa i już 3 lutego uncja kosztowała 100 dolarów mniej.
Potwierdziła się wielokrotnie obserwowana zależność, że gdy na rynku walutowym następuje gwałtowny zwrot i dolar zaczyna się wzmacniać, to równie szybko tanieje złoto, a także inne metale szlachetne. Jeszcze na przełomie stycznia i lutego inwestorzy oczekiwali, że dolar będzie tracił na wartości na skutek łagodzenia polityki pieniężnej przez Rezerwę Federalną. Natomiast złoto miało pozwolić inwestorom przetrwać te zawirowania. Wszystko zmieniły zaskakujące dane z rynku pracy w USA opublikowane 3 lutego.
Stopa bezrobocia spadła do 3,4 proc., czyli najniższego poziomu od 54 lat, a zatrudnienie w sektorach pozarolniczych wzrosło w styczniu o 517 tysięcy osób, co zaskoczyło nawet największych optymistów wśród analityków. Tak silny rynek pracy upewnia decydentów z Fed, że gospodarka Stanów Zjednoczonych nie staje w obliczu recesji. Jest też dla nich podstawą do śmiałego kontynuowania podwyżek stóp procentowych w celu sprowadzenia inflacji do poziomu 2 proc.
"Szalone dane z rynku pracy w USA były szokiem dla inwestorów, którzy w popłochu zaczęli realizować zyski nie czekając na poziom 2 tysięcy dolarów za uncję złota. Nastąpiła gwałtowna zmiana wyceny dalszych stóp procentowych, a ich podwyżki mogą potrwać dłużej niż sądziliśmy" - napisali analitycy Commerzbanku.
Ekonomiści banku zauważają, że oczekiwania dotyczące stóp procentowych są nadal głównym czynnikiem napędzającym kursy metali szlachetnych. Podkreślają, że w ciągu zaledwie kilkunastu godzin bardzo zmieniły się oczekiwania inwestorów. Teraz zakładają oni, że docelowa stopy procentowa w USA wzrośnie o 50 punktów bazowych. Innymi słowy, stopa rezerw federalnych wyraźnie przekroczy poziom 5 proc.
"Pierwsza niewielka obniżka stóp jest obecnie oczekiwana dopiero pod koniec czwartego kwartału 2023 roku, a nie już latem. Jest to również bardziej zgodne z retoryką amerykańskiego banku centralnego, który jak dotąd wyklucza możliwość redukcji stóp procentowych w tym roku" - czytamy w raporcie Commerzbanku.
Analitycy banku sugerują, że "żółty metal" raczej nie uniknie dalszej wyprzedaży. "Po zejściu poniżej ceny 1880 dolarów za uncję, złoto powinno pozostawać pod presją silnego dolara, a to z kolei otwiera drogę do poziomu 1826-1800 dolarów" - podsumował Commerzbank.
Z drugiej strony, wytrawni inwestorzy nie powinni przegapić momentu, w którym kruszec znów wejdzie na ścieżkę wzrostu. Ole Hansen, dyrektor do spraw strategii rynku surowców w Saxo Banku, przypomina, że w ujęciu historycznym złoto silnie zyskiwało na wartości, kiedy Rezerwa Federalna wstrzymywała cykl podwyżek i obniżała stopy procentowe.
Wielu ekonomistów podkreśla, że złoto ciągle nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Widać to na przykładzie cen kruszcu wyrażonych w polskiej walucie. Na naszym rynku inwestycyjnym złoto wydaje się być jednym z największych wygranych ostatnich lat.
Na początku 2015 roku uncja złota kosztowała w Polsce 4200 złotych. W tej chwili trzeba za nią zapłacić około 8300 złotych. To oznacza, że w ciągu ośmiu lat podrożała o prawie 100 proc.
Żeby mieć pełny obraz, trzeba też wiedzieć, jaka była w tym czasie skumulowana inflacja. Jak się okazuje, dużo niższa od zysku osiągniętego na kruszcu, bo wyniosła około 40 proc. W marcu 2015 roku mieliśmy deflację - ceny spadały wówczas o 1,6 proc. Teraz z kolei możemy mówić o galopującej inflacji. Jest bardzo prawdopodobne, że dynamika cen konsumpcyjnych w Polsce w tym kwartale przekroczy 20 proc.
Ostatnie dni przyniosły spadki cen wszystkich kluczowych metali szlachetnych. Od początku lutego uncja srebra potaniała z 24,5 dolara do około 22 dolarów. W tym czasie kurs palladu cofnął się z 1700 do 1633 dolarów, a platyna spadła z 1045 do 980 dolarów.
Stratedzy z Commerzbanku zaktualizowali swoje prognozy dla tych trzech metali, ale co ciekawe, pod koniec tego roku przewidują ceny wyższe od dzisiejszych.
"Rewidujemy w dół naszą prognozę dla palladu i obecnie przewidujemy cenę 1700 dolarów do połowy roku i 1900 dolarów do końca roku (poprzednio: odpowiednio 2000 i 2100 dolarów). Nie zmieniamy prognoz da srebra i platyny. Uncja srebra prawdopodobnie będzie kosztowała 23 dolary do połowy roku i 25 dolarów do końca roku. Spodziewamy się, że za platynę będzie się płaciło 1050 dolarów do połowy roku i 1150 dolarów pod koniec 2023 roku - czytamy w raporcie Commerzbanku.
Jacek Brzeski
Zobacz również: