Może BRElektrim?

W kultowym filmie "Wall Street" zamożny spekulant Gordon Gecko pasjonował się przejmowaniem i cięciem spółek na kawałki. Podejmując spore ryzyko, inkasował jednak krociowe zyski. Teraz takie pomysły chodzą po głowach polskich inwestorów.

W kultowym filmie "Wall Street" zamożny spekulant Gordon Gecko pasjonował się przejmowaniem i cięciem spółek na kawałki. Podejmując spore ryzyko, inkasował jednak krociowe zyski. Teraz takie pomysły chodzą po głowach polskich inwestorów.

Spółki niedoszacowane przez rynek giełdowy, który wycenia je poniżej wartości księgowej, to w polskich warunkach nie nowość. W 1998 r., gdy giełda zaliczała dołek po kryzysie rosyjskim, takich przedsiębiorstw na warszawskim parkiecie było około 70. Najbardziej niedoszacowany był wtedy przemysł lekki, notowany 50-60 proc. poniżej swojej wyceny księgowej.

Cztery lata temu nikt jednak nie próbował spektakularnych akcji przejmowania spółek i upłynniania ich aktywów. Poważnie o krojeniu spółek myśli się natomiast dziś. Spiritus movens takiego ruchu jest w kilku przypadkach BRE Bank.

Reklama

Najpierw bank przystąpił do przejmowania i restrukturyzacji Optimusa. Współdziałał przy tym ze Zbigniewem Jakubasem, jako współinwestorem, a także Janem Wejchertem i jego grupą ITI, która finalnie miała być odbiorcą części Optimusa. Operacja BRE polegała więc na przekrojeniu spółki stworzonej przez Romana Kluskę na pół.

Jedna, multimedialna część, w której znajduje się m.in. portal Onet.pl, pozostanie w grupie ITI. Druga, technologiczna, która zajmuje się produkcją komputerów, może trafić do samego BRE.

Tuż przed ubiegłorocznymi świętami rynek giełdowy obiegła informacja, że pojawił się inwestor, który podobny pomysł ma w stosunku do przeżywającego kłopoty Elektrimu. Spółce tej, mającej problemy z windykowaniem swoich należności, w szczególności zobowiązań wynikających z obligacji zamiennych, od dłuższego czasu wróży się upadłość. Wierzytelność obligacyjna to około 479 mln euro a termin jej spłaty przypadał na 17 grudnia ub.r. Elektrim nie spłacił swoich wierzytelności, obligatariusze wystąpili więc do sądu z wnioskiem o upadłość holdingu (jakiekolwiek rozstrzygnięcia w tej sprawie mogą zapaść już na najbliższym posiedzeniu sądu 16 stycznia br.).

Jednak nawet takie problemy spółki nie zraziły inwestora, którym już wkrótce okazał się sam BRE Bank. Dość sprawnie nabył 5-procentowy pakiet akcji i, ponoć, zaparkował kolejne 10 proc., za które płacił około 30-40 proc. wartości księgowej holdingu. To do pewnego stopnia mogło potwierdzać pojawiające się pogłoski o likwidacji holdingu. BRE ma duże zasoby finansowe a brak płynności bieżącej to, zdaniem wielu analityków, główny problem Elektrimu. Synergia widoczna jest więc na pierwszy rzut oka, a z tego można łatwo wywnioskować, że BRE Bank, dający gwarancję stabilności, bez trudu podzieli spółkę i sprzeda jej aktywa po godziwej cenie. Tym bardziej że mogła na to wskazywać propozycja układu z wierzycielami holdingu, którym zaproponowano 40-procentową redukcję długu.

Choć prawdopodobieństwo przyjęcia takiej oferty jest wyłącznie matematyczne, to trzeba brać pod uwagę również to, że tak znaczące zmniejszenie dawałoby również matematyczny przyrost wartości księgowej przypadającej na jedną akcję o przeszło 20 proc.

Dla postronnego obserwatora wniosek był więc prosty - tak czy owak ktoś Elektrim "położy" - czy to wierzyciele (wnioskując o upadłość) czy też BRE, tnąc holding i wyprzedając jego aktywa.

Jednak, jak zapewniają osoby zbliżone do strategicznego inwestora (BRE), rzeczywistość nie musi być wcale taka prosta. To raczej wyobrażenia drobnych inwestorów na temat tego, jak się robi duże pieniądze. Nikomu w tym kraju nie zależy na tym, aby Elektrim przestał istnieć - twierdzi nasz rozmówca. BRE miałby ponoć nieco inne, znacznie prostsze pomysły na to jak zarobić na inwestycji. Choć restrukturyzacja i pozbycie się pewnych aktywów spółki będzie z pewnością wchodzić w grę, to jednak nie będzie to miało na celu jej likwidacji, ale raczej uporządkowanie struktury. Elektrim do tej pory nie był w stanie poradzić sobie ze skonstruowaniem i implementacją sensownej strategii, ktoś zatem będzie musiał to zrobić za niego - twierdzą dobrze poinformowani. Nieoficjalnie mówi się, że szczególnie aktywami telekomunikacyjnymi zainteresowanych jest sporo inwestorów, również krajowych. Można się także spodziewać, że BRE będzie chciał również doprowadzić do fuzji Elektrimu z którąś z grup, najprawdopodobniej energetycznych.

Jak by się jednak sprawy nie miały potoczyć, BRE chce zainkasować spore pieniądze z tej transakcji. Po kilku wpadkach, m.in. Netii, Wojciech Kostrzewa, prezes BRE, potrzebuje bowiem spektakularnego sukcesu. Ten zaś dużo łatwiej będzie osiągnąć wychodząc ze swojego pakietu akcji, po krótkiej i efektownej restrukturyzacji spółki, niż grzęznąć w długotrwałej procedurze likwidacyjnej.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: bank | upadłość | pomysły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »