- Powodów wzrostu cen ropy jest wiele. Najważniejsze to: niegasnące wojny na Bliskim Wschodzie i w Ukrainie, ograniczanie podaży surowca przez kraje OPEC+ oraz rosnący popyt w USA i Chinach
- Analitycy Goldman Sachs oceniają, że w 2024 roku ceny ropy i innych surowców wzrosną, gdyż banki centralne obniżką koszt kredytu, a to wywoła dodatkowy popyt zarówno ze strony przemysłu jak i konsumentów
- Na polskich stacjach paliwowych za litr benzyny i diesla w tej chwili trzeba zapłacić 20-30 groszy więcej niż na początku roku. Od tamtej pory w miarę ustabilizowane są tylko ceny autogazu
Ropa naftowa systematycznie drożeje. Cenowego marszu w górę nie zatrzymało nawet umacnianie się amerykańskiego dolara. Cena surowca gatunku brent przekroczyła poziom 89 dolarów, podczas gdy notowania ropy WTI złamały granicę 85 dolarów. W obu przypadkach są to najwyższe wartości od ponad pięciu miesięcy.
Ceny wojenne
Na wzrost notowań ropy duży wpływ mają czynniki geopolityczne, przede wszystkim eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie. W ostatnich dniach kluczowe jest tutaj obarczanie Izraela odpowiedzialnością za atak rakietowy na ambasadę Iranu w Syrii. Na rynkach rośnie niepokój, że w przypadku odwetu ze strony Iranu może dojść do zakłóceń w dostawach ropy z krajów całego regionu. Duże znaczenie mają także ukraińskie ataki na rosyjską infrastrukturę naftową, głównie przy użyciu dronów. Osłabiają one możliwości produkcyjne i eksportowe Moskwy.
Ostatnio Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) - po raz czwarty od listopada - zrewidowała swoje prognozy wzrostu zapotrzebowania na ropę w 2024 roku. Według najnowszego raportu IEA, globalny popyt na surowiec ma wzrosnąć o 1,3 miliona baryłek dziennie, co stanowi korektę w górę o 110 tysięcy baryłek w porównaniu z prognozą z poprzedniego miesiąca.
IEA przewiduje również deficyt po stronie tegorocznej podaży. Wcześniej prognozowano nadwyżkę, póki nie okazało się, że członkowie kartelu OPEC+ wydłużyli okres cięcia produkcji.
Zdeterminowany OPEC+
Najnowsze dane pokazują spadek wydobycia ropy naftowej w krajach OPEC+ w poprzednim miesiącu o 50 tysięcy baryłek dziennie. Wynika to m.in. z większej dyscypliny członków kartelu w zakresie przestrzegania wcześniej ustalonych limitów.
W tym tygodniu odbędzie się spotkanie przedstawicieli OPEC+ w sprawie oceny sytuacji na giełdach ropy. Jednak już dziś wiadomo, że delegaci na to posiedzenie nie widzą potrzeby zalecania jakichkolwiek zmian w polityce dostaw. Ich zdaniem, dotychczasowe decyzje o zmniejszaniu podaży okazały się skuteczne, także pod względem osiągania efektów cenowych.
Sytuację na rynkach komplikują informacje o ograniczeniu podaży i eksportu ropy z Meksyku. Tamtejszy państwowy koncern naftowy Petroleos Mexicanos w najbliższych miesiącach ma zamiar wstrzymać część eksportu surowca, by zasilić krajowe rafinerie. Anonimowe źródła podają, że koncern rozwiązał kontrakty na dostawy swojej flagowej ropy Maya do rafinerii w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji, a dostawy innych gatunków mają być prowadzone w mniejszych ilościach.
W tej chwili Meksyk eksportuje około 600 tysięcy baryłek ropy dziennie. Analitycy ostrzegają, że redukowanie eksportu meksykańskiej ropy w czasie, gdy obowiązują mniejsze dostawy z krajów OPEC+, grozi dalszym wzrostem cen surowca na globalnych rynkach paliw.
Koniunktura w USA i Chinach
Nie ulega wątpliwości, że głównym motorem napędowym zwyżek cen ropy są obawy związane z podażą. Co prawda w marcu zapasy surowca w Stanach Zjednoczonych rosły, ale oczekiwane jest wyhamowanie tej tendencji. Zwłaszcza, że najnowsze dane pokazują spadek liczby funkcjonujących wiertni naftowych w USA.
Ekonomiści są przekonani, że wkrótce wzrośnie popyt na ropę w Stanach Zjednoczonych i Chinach, czyli u największych konsumentów. Bardzo pozytywny i znacznie lepszy od oczekiwań był marcowy indeks ISM dla przemysłu w USA, jak również dane dotyczące amerykańskiego PKB. Szybko rozwijająca się gospodarka będzie potrzebowała więcej paliw.
W ostatnich dniach rynki dowiedziały się także o zaskakująco dobrych odczytach chińskich indeksów koniunktury PMI za marzec. Do inwestorów dotarła też wiadomość o deklaracji premiera Li Qianga, który zapowiedział, że władze w Pekinie zwiększą wsparcie dla gospodarki, aby pobudzić silniejszy wzrost, a to poprawiłoby popyt na surowce.
Eksperci JP Morgan szacują, że baryłka ropy brent w tym roku może podrożeć do 100 dolarów. Taka cena po raz ostatni była osiągana w 2022 roku, w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie. Z kolei analitycy Goldman Sachs oceniają, że w 2024 roku ceny ropy i innych surowców wzrosną, gdyż banki centralne obniżką koszt kredytu, a to wywoła dodatkowy popyt zarówno ze strony przemysłu jak i konsumentów
Paliwa po polsku
Na polskich stacjach paliwowych za litr benzyny i oleju napędowego w tej chwili trzeba zapłacić 20-30 groszy więcej niż na początku roku. Od tamtej pory w miarę ustabilizowane są tylko ceny autogazu.
Eksperci firmy e-petrol.pl przewidują, że w tygodniu, który zakończy się 7 kwietnia cena najpopularniejszego gatunku benzyny PB 95 powinna mieścić się w przedziale 6,50-6,61 zł za litr, a PB 98 - 7,10-7,23 zł. Diesel ma być oferowany w zakresie cenowym 6,65-6,77 zł., a autogaz kosztować 2,84-2,90 zł za litr.
Trzeba pamiętać, że ceny paliw w Polsce mogłyby być niższe, gdyby nie podatki. Zarówno w przypadku benzyny, jak i diesla państwo zabiera ponad 40 proc. z każdego złotego wyliczonego przez dystrybutor. Gdyby stawka VAT wynosiła 8 proc., to litr PB 95 czy oleju napędowego mógłby kosztować około 6 zł.
Jacek Brzeski