Spór o radę nadzorczą GPW
Niedawne odwołanie Marka Słomskiego, prezesa ING Securities z rady nadzorczej GPW, zaniepokoiło środowisko domów maklerskich.
Wcześniej brokerzy mieli niewielką, dwuosobową reprezentację w radzie giełdy. Teraz mają jeszcze mniejszą, a zapewniają ponad 80 proc. przychodów tej instytucji.
Działające na GPW domy maklerskie podniosły alarm. Zdaniem Piotra Tamowicza, nowego członka rady giełdy (powołanego przez MSP), to niepotrzebna burza w szklance wody.
- Obecny skład rady giełdy odzwierciedla strukturę kapitałową (Skarb Państwa ma 98,8-proc. udział w kapitale zakładowym - red.). Mimo to środowisko maklerskie nie powinno się obawiać, że ich głos nie będzie brany pod uwagę. Wręcz przeciwnie. Uważam, że rada będzie szeroko korzystała z opinii środowiska maklerskiego, zapraszając na swoje posiedzenie ekspertów z domów maklerskich - powiedział.
Zdaniem Marii Dobrowolskiej, prezes Izby Domów Maklerskich, członkowie giełdy powinni mieć nie jedno-, ale sześcioosobową reprezentację w radzie nadzorczej GPW. - Rada giełdy stanowi reguły obrotu na rynku. Podmioty generujące praktycznie całość obrotów muszą mieć decydujący wpływ na ten proces - mówi w wywiadzie dla PARKIETU.