Surowce. Zimny prysznic dla złota
Notowania złota kontynuują słabą passę, która dominuje na rynku tego kruszcu w bieżącym tygodniu. Cena złota dzisiaj rano oscyluje w okolicach 1775 USD za uncję, czyli w okolicach wczorajszego zamknięcia sesji. Wczorajsza publikacja minutes z posiedzenia FOMC uderzyła w surowce.
Wczoraj w centrum uwagi na rynku złota była publikacja minutes z posiedzenia FOMC, działającego w ramach Fed.
Dokument ten pokazał, że Rezerwa Federalna jest skłonna przyjąć mniej jastrzębie podejście do polityki monetarnej w obliczu hamujących odczytów inflacji w USA.
Ta sugestia sprzyjała stronie popytowej na rynku złota, a tuż po publikacji minutes FOMC notowania kruszcu podskoczyły w górę.
Zwyżka nie trwała jednak długo. Notowania złota nadal pozostają pod presją podaży, co wynika przede wszystkim z utrzymującej się siły amerykańskiego dolara, wynikającej z rosnącej na nowo awersji inwestorów do ryzyka.
O ile samo złoto także jest traktowane przez inwestorów jako tzw. bezpieczna przystań, to w dużo większym stopniu widać to na rynku kruszcu w formie fizycznej (monety, sztabki) niż pod kątem instrumentów finansowych opartych o notowania złota.
Ponadto, ze słów przedstawicieli Fed wynika, że mimo hamującej inflacji, mają oni zamiar podtrzymać proces zacieśniania polityki monetarnej - z tym, że może on po prostu przebiegać w wolniejszym tempie.
Działania Fed pozostaną kluczowym czynnikiem wpływającym na notowania złota, bowiem im wyższe stopy procentowe, tym wyższy jest koszt alternatywny inwestowania w złoto, które przecież odsetek nie wypłaca.
Dopiero konkretne informacje o przewidywalnej dacie zakończenia cyklu podwyżek byłyby dla złota silniejszym sygnałem do wzrostu notowań.
Po dynamicznym tąpnięciu notowań ropy naftowej na początku bieżącego tygodnia, ceny tego surowca wpadły w konsolidację. Notowania ropy WTI od wtorku poruszają się w rejonie 87-88 USD za baryłkę, z kolei cena ropy Brent porusza się w rejonie 92-94 USD za baryłkę.
Wczoraj jedną z istotnych informacji, które pojawiły się na rynku ropy naftowej, był raport Departamentu Energii USA, pokazujący wyraźny spadek zapasów tego surowca. W raporcie podano bowiem, że zapasy ropy w USA w poprzednim tygodniu zniżkowały aż o 7,06 mln baryłek, podczas gdy oczekiwano jedynie symbolicznej zniżki o około 200 tys. baryłek. Dodatkowym pozytywnym akcentem okazał się istotny spadek zapasów benzyny w USA, bo aż o 4,64 mln baryłek przy oczekiwaniach trzykrotnie mniejszej zniżki.
Warto jednak zaznaczyć, że tak duży spadek zapasów ropy naftowej miał związek przede wszystkim z istotnym wzrostem eksportu, który w poprzednim tygodniu wyniósł aż 5 mln baryłek dziennie, co jest rekordowym wynikiem. Nie jest on jednak dużym zaskoczeniem, ponieważ w obliczu spadku importu ropy naftowej z Rosji, na dywersyfikację dostaw stawiają m.in. kraje europejskie, zaopatrujące się w ropę nie tylko na Bliskim Wschodzie czy w rejonie Morza Północnego, lecz także importujące ropę z USA.
Sytuacja na wykresie cen ropy pokazuje jednak, że nawet powyższe dane nie zdołały wesprzeć istotnie notowań tego surowca. Inwestorzy obawiają się przede wszystkim spadku popytu na ropę w obliczu spowolnienia gospodarczego na świecie - i to właśnie ten czynnik w ostatnich miesiącach dominuje na rynku ropy.
Dorota Sierakowska
Analityk surowcowy DM BOŚ
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze