Brakuje 220 tysięcy pielęgniarek!

Tadeusz Wadas, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych, powiedział INTERIA.PL, że w Polsce brakuje 220 tysięcy pielęgniarek. Uważa, że polska pielęgniarka postrzegana jako hit eksportowy, to największe nasze nieszczęście.

Tadeusz Wadas, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych, powiedział INTERIA.PL, że w Polsce brakuje 220 tysięcy pielęgniarek. Uważa, że polska pielęgniarka postrzegana jako hit eksportowy, to największe nasze nieszczęście.

INTERIA.PL: Pielęgniarka polska zaraz po hydrauliku stała się największym hitem eksportowym. Jak długo jeszcze będzie trwała taka sytuacja i czy uważa Pan, że stać Polskę na taki tani eksport?

Tadeusz Wadas: To jest wielkie nieszczęście dla Polski. Tylko w naszym kraju, jako jedynym należącym do Unii Europejskiej, zachodzi tak dramatyczna sytuacja. W sąsiednich krajach - jak Czechy, Słowacja - sytuacja ta została już zażegnana. Rozwiązano ją przez wzrost uposażenia. Według mnie, ta sytuacja jest upokarzająca dla naszego kraju i przypomina wydarzenia z XIX wieku, kiedy biedne warstwy społeczeństwa wędrowały do USA za chlebem. My nie mamy teraz możliwości powstrzymania tego procesu. Choć wielokrotnie apelowaliśmy, to politycy nie reagują w żaden sposób na ten problem. My natomiast nie jesteśmy zobowiązani, jako korporacja zawodowa, informować kogokolwiek co do liczby pielęgniarek, które zdobywają kwalifikacje i przygotowują się do wyjazdu, ani o liczbie tych, które już wyjechały. Nie mamy zamiaru też informować o tym ministra zdrowia, ale jest to spora liczba. W efekcie poziom usług w krakowskich szpitalach może gwałtownie obniżyć się, w związku z niewystarczającą liczba personelu medycznego.

Reklama

INTERIA.PL: Według "Rzeczypospolitej", obecnie deficyt pielęgniarek w Polsce wynosi 50 tys.

T. Wadas: Nie zgadzam się z tą informacją. W marcu przeprowadziliśmy w Krakowie międzynarodową konferencję, w której uczestniczyły pielęgniarki z Wielkiej Brytanii, Czech, Słowacji na temat migracji, pielęgniarki z Royal Collage Nursing z Londynu wyraźnie oceniły, iż brakuje nam w Polsce 220 tys. pielęgniarek.

INTERIA.PL: Początkująca pielęgniarka zarabia w Polsce około 600-800zł czyli 10 razy mniej niż w UE, i 20 razy mniej niż na przykład w Norwegii. Z wyliczeń Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych wynika, iż płaca powinna wynosić sumę dwóch średnich krajowych czyli około 4 800 zł brutto. Czy uważa Pan czy Narodowy Fundusz Zdrowia jest w stanie udźwignąć takie obciążenie?

T. Wadas: Według mnie, w budżecie NFZ można znaleźć wystarczające środki. Trzeba jednak zmienić proporcje w dysponowaniu tymi pieniędzmi, a fundusze na podwyższenie płac dla pielęgniarek z pewnością się znajdą. Należy podkreślić, że nie myślimy o tak wysokich pensjach jak na Zachodzie, mimo iż zakres pracy polskiej pielęgniarki jest dwa razy większy.

INTERIA.PL: Uczelnie medyczne przezywają w ciągu ostatnich lat istny boom, jeśli chodzi o ilość kandydatów na jedno miejsce. Czy według Pana ta nowa kadra może coś zmienić w polskiej rzeczywistości medycznej?

T. Wadas: Nie sądzę, aby tak się stało. Według mnie, około 75 proc. tej nowej kadry medycznej przygotowuje się do wyjazdu za granicę. Dodam, iż roczny koszt kształcenia jednej pielęgniarki wynosi około 15 tys. zł, czyli przez 3 lata to niebagatelna kwota 45 tys. zł idzie na kształcenie. Ale jeżeli po ukończeniu studiów oferuje się jej pensję 900 zł brutto, czyli gdy otrzymuje ona 630 zł na rękę, to nie ma się co dziwić, że tej charytatywnej de facto pracy nie będzie chciała podjąć i woli szukać jej poza naszymi granicami.

INTERIA.PL: Nasz rynek medyczny jest natomiast bardzo atrakcyjny dla personelu medycznego ze Wschodu (Rosja, Ukraina, Białoruś), czy będziemy chronić nasz rynek pracy przed napływem tej kadry?

T. Wadas: Nie mamy się czego obawiać. To Rada Okręgowa decyduje o tym czy dopuścić do wykonywania zawodu pracy pielęgniarkę z poza Polski (z mieszkańcami z UE jest to uregulowane prawnie). Póki co taka sytuacja nam nie grozi, gdyż państwa nie należące do UE nie mają podpisanych żadnych konwencji umożliwiających kształcenie u nas. Poza tym, taka pielęgniarka na pewno zamiast pracować u nas za 600 zł, będzie wolała wyjechać choćby do Niemiec, gdzie za 1000 euro może pracować u pacjenta w domu, na czarno. Poza tym w ciągu ostatnich dwóch lat tylko 2 położne z Ukrainy zgłosiły się z chęcią podjęcia u nas pracy.

INTERIA.PL: A czy nie obawia się Pan, że będą one pracować w polskiej szarej strefie?

T. Wadas: Myślę, że nie ma tu czego komentować. Tak już z pewnością jest.

INTERIA.PL: Dziękuję za rozmowę.

Marcin Zabrzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pielęgniarki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »