Dane z gospodarki rozczarowują. Co zrobi RPP? Mamy prognozy ekonomistów
W dniach 6-7 lutego Rada Polityki Pieniężnej zbiera się na dwudniowym posiedzeniu, po zakończeniu którego poznamy decyzję władz monetarnych co do poziomu stóp procentowych w Polsce. Wśród ekonomistów panuje zgodność: stopa referencyjna NBP pozostanie bez zmian, to jest na poziomie 5,75 proc. Trudno o inne prognozy, skoro z samej Rady płynęły liczne głosy, że do marca, a więc do momentu, kiedy opublikowana zostanie nowa prognoza inflacji banku centralnego, nie ma co oczekiwać zmian w polityce pieniężnej. W grze pojawił się jednak pewien czynnik, który może wpływać na optykę RPP. To najnowsze dane z polskiej gospodarki, które teoretycznie mogłyby być argumentem za obniżką stóp. Czy Rada pod przewodnictwem prezesa NBP Adama Glapińskiego weźmie go pod uwagę?
Ekonomiści mówią jednym głosem: RPP na lutowym posiedzeniu pozostawi stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Powołują się przy tym na to, co mówił prezes NBP i zarazem przewodniczący RPP, Adam Glapiński, a także członkowie Rady. "Podczas wystąpienia na styczniowej konferencji prasowej prezes NBP A. Glapiński dosyć jednoznacznie sugerował, że do marca nie należy oczekiwać zmian parametrów polityki pieniężnej" - przypominają w raporcie ekonomiści ING BSK. "Liczne były głosy z wewnątrz Rady, że do marca - i nowej projekcji NBP - nic się w krajowej polityce pieniężnej nie wydarzy, a przy nakreślaniu perspektyw na resztę roku pobrzmiewał jastrzębi ton" - potwierdzają eksperci z Santander Banku Polska. Marzec jest kluczowy, ponieważ wtedy właśnie Narodowy Bank Polski pokaże świeżą projekcję inflacji i wzrostu PKB w Polsce, dzięki czemu decydenci z RPP zyskają lepszy obraz sytuacji w gospodarce.
"Nie należy się spodziewać zmiany stóp procentowych i retoryka RPP zostanie utrzymana w niezmienionej formie" - to głos ekonomistów z Pekao. "W środę RPP podejmie decyzję w sprawie stóp procentowych. Nie oczekujemy zmian" - zgadzają się z nimi koledzy z mBanku. "Uważamy, że stopy procentowe utrzymane zostaną na niezmienionym poziomie. Taki też jest konsensus ekonomistów oraz oczekiwania rynków finansowych" - dopowiadają ekonomiści Banku Millennium. Także zespoły analiz makroekonomicznych Alior Banku, PKO BP, Credit Agricole czy Santander Banku Polska uważają, że decyzja RPP wpisze się w powszechne oczekiwanie rynku.
Ale oprócz samej decyzji Rady ważny także będzie komunikat, który wystosuje ona po swoim posiedzeniu. Jego wydźwięk i poruszone w nim zagadnienia mogą stanowić pewne wyznaczniki tego, co RPP będzie brać pod uwagę, dyskutując o poziomie stóp na kolejnych posiedzeniach.
Takim kluczowym zagadnieniem dla decydentów z Rady Polityki Pieniężnej może być zestaw najnowszych danych z polskiej gospodarki. Wstępny szacunek wzrostu PKB w 2023 r. opublikowany niedawno przez Główny Urząd Statystyczny przyniósł rozczarowanie, sugerując, że także w samym IV kwartale ubiegłego roku nasza gospodarka radziła sobie gorzej niż przewidywano. Za taki stan rzeczy w dużej mierze odpowiedzialna jest utrzymująca się słabość polskiego konsumenta. Zdaniem ekonomistów Pekao, w ostatnim kwartale 2023 r. mieliśmy prawdopodobnie do czynienia ze stagnacją konsumpcji prywatnej, a jej odbicie z początkiem 2024 r. stoi pod znakiem zapytania (szerzej pisaliśmy o tym tutaj).
"Grudniowa inflacja CPI i PPI (czyli inflacja konsumencka i producencka - red.) a także dynamika płac były niższe od prognoz. Oprócz tego sprzedaż detaliczna okazała się w ostatnich miesiącach roku sporym rozczarowaniem (listopadowa odchyliła się od oczekiwań rynkowych w dół o ok. 2 pkt. proc. a grudniowa aż o 4 pkt. proc.) a wyliczenia wzrostu PKB w IV kw. na bazie wstępnego szacunku za cały rok (przy założeniu, że GUS nie rewidował poprzednich kwartałów) wskazały na niecały 1 proc. r/r zamiast na spodziewane 2 proc.+, i to głównie za sprawą konsumpcji prywatnej gdzie wzrost najwyraźniej zupełnie zanikł (0 proc. r/r) po wyjściu na plus w III kw. (0,8 proc. r/r)" - piszą w swoim tygodniowym raporcie ekonomiści Santander BP. "Czekamy zatem na komunikat RPP po posiedzeniu i wystąpienie prezesa NBP, żeby zobaczyć na ile ten układ danych, w zasadzie sprzyjający powrotowi inflacji do celu, został odnotowany" - dodali.
Taki zestaw odczytów makroekonomicznych powinien zwrócić uwagę władz monetarnych, tym bardziej, że RPP sama podkreśla, jak ważne są dla niej dane z realnej gospodarki.
- Rada komunikuje podejście wait-and-see (z ang. czekaj i patrz - red.), deklarując przy tym, że porozumiewa się z rynkiem w takim samym trybie, jak Europejski Bank Centralny. To oznacza oczekiwanie na to, co pokażą dane gospodarcze, i podejmowanie decyzji na ich podstawie (data-driven policy). W konsekwencji możemy się domyślać, że w sytuacji, kiedy dane zaczynają ujawniać jakiś nowy obraz, polityka pieniężna może być do nich dostosowywana - mówi nam Grzegorz Ogonek, ekonomista Santander BP.
- Pojawia się jednak pytanie, czy te informacje płynące z danych są pewne, czy ujawniły jakiś trend. Od poprzedniego posiedzenia RPP w danych dotyczących bezpośrednio i pośrednio konsumpcji w Polsce znajdujemy jakieś poszlaki sugerujące brak ożywienia, ale też jesteśmy w stanie znaleźć pewne hipotezy, z czego miałaby wynikać ich słabość. Zarazem nie musi to jednak oznaczać długofalowej słabości, która wywróciłaby myślenie o perspektywach gospodarczych oparte na założeniu, że konsumpcja prywatna jednak odbije - dodaje ekspert.
Brak oczekiwanego ożywienia mógłby teoretycznie skłaniać władze monetarne do cięć stóp - niższa cena kredytu sprzyja "rozkręcaniu się" gospodarki. Ale czy dane, które w ostatnich dniach dotarły na rynek, faktycznie są manifestacją niepokojących tendencji? Zdaniem G. Ogonka, nie dają one podstaw do szczególnych obaw o konsumpcję i jej wkład do wzrostu gospodarczego.
- Najłatwiej rozprawić się z kwestią bardzo słabego wykonania dochodów budżetu państwa z podatku VAT w grudniu - jest to raczej efekt przesunięcia wpływów między latami fiskalnymi niż dowód słabości konsumpcji - mówi ekonomista (w danych dotyczących szacunkowego wyniku budżetu państwa za 2023 r., podanych w piątek 2 lutego, widoczne były bardzo niskie wpływy netto z VAT rzędu 12 mld zł, co stanowi spadek w ujęciu r/r o ok. 35 proc. po wzroście o niecałe 32 proc. r/r w listopadzie).
- Mamy też domniemany wynik konsumpcji prywatnej w IV kwartale 2023 r. na bazie wstępnego szacunku PKB za cały ub.r., ale on jest przy grubym założeniu, że GUS nie rewidował poprzednich kwartałów. To wszystko za mało, by rewidować prognozy wzrostu gospodarczego.
Zdaniem ekonomisty, by móc wyciągać bardziej ugruntowane wnioski co do trendów gospodarczych, trzeba poczekać na dane o PKB za IV kwartał, które GUS opublikuje 29 lutego (będzie to wstępny szacunek - red.). - Wtedy dowiemy się, czy konsumpcja prywatna wyhamowała do zera. Po drodze będą też dane o sprzedaży detalicznej za styczeń, które też coś więcej powiedzą o kondycji konsumenta. Obecnie trudno jest zrezygnować z przewidywań, że realne dochody będą jednak mocne w przyszłym roku. Oczywiście, pojawia się pytanie, czy słabość w danych o sprzedaży detalicznej za listopad i grudzień nie wynika z jakiegoś wzmożonego zainteresowania oszczędzaniem czy obaw, że jednak ożywienie w gospodarce nie nadejdzie. Pamiętajmy też jednak, że te dane były zaburzane w zasadzie przez ostatnie pół roku - czy to przez ceny paliw, czy nietypowe temperatury jesienią. My trzymamy się naszej prognozy wzrostu gospodarczego w 2024 r. na poziomie 3 procent.
G. Ogonek raz jeszcze podkreśla, że dane makroekonomiczne z polskiej gospodarki ułożyły się w taką konstelację, że bank centralny, który sam mówi o sobie, że jest sterowany danymi, powinien te dane dostrzec. - Gdyby odniesienie do słabości danych nie pojawiło się w komunikacie po posiedzeniu Rady, byłoby to zastanawiające, ponieważ wskazywałoby, że jej funkcja reakcji oddaliła się od ustosunkowywania się do informacji płynących z gospodarki. Nie wydaje mi się, żeby ta kwestia została poruszona w komunikacie jako mocny argument za ewentualną zmianą podejścia na łagodniejsze, zobaczymy raczej dalsze kierowanie uwagi na marcowe posiedzenie i dostępną wtedy aktualizację projekcji NBP - konkluduje ekonomista.
Decyzję RPP poznamy w środę 7 lutego, najprawdopodobniej - jak to zwykle ma miejsce - wczesnym popołudniem.