Dłużnik alimentacyjny wciąż może liczyć na wsparcie. "Będziesz robił na czarno i mogą ci skoczyć"

Alimentów nie płacą w Polsce setki tysięcy osób. Wartość zaległych świadczeń znów jest najwyższa w historii. Zmiany przepisów nie pomagają. Zdaniem ekspertów problem rozwiąże dopiero zmiana społecznej mentalności.

  • Wartość niezapłaconych alimentów w Polsce przekracza 14,5 mld zł
  • W ciągu roku długi alimentacyjne wzrosły o 3,2 mld zł
  • Alimentów nie płaci 292 tys. Polaków (94 proc. to mężczyźni)
  • Średni dług alimentacyjny to prawie 50 tys. zł
  • Większość dłużników alimentacyjnych nie płaci też innych zobowiązań

292 tys. obywateli Polski, głównie mężczyzn (94 proc. wszystkich dłużników), uchyla się od obowiązków alimentacyjnych i ma łącznie ponad 14,5 mld zł długów z tego tytułu. Według danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) urosły one w ciągu roku o 3,2 mld zł. i są na poziomie najwyższym w historii. Liczba dłużników wzrosła od ub.r o 28,7 tys., a kwota średniego zadłużenia - o 16 proc. i wynosi 49 760 zł.

Reklama

Zmiany w przepisach nie rozwiązały problemu

Problem narasta mimo wielu zmian w przepisach, które miały być "batem" na osoby unikające zapłaty alimentów. Są one wpisywane do jawnego i ogólnokrajowego rejestru zadłużonych, komornik może na poczet alimentów zająć nawet 60 proc. ich wypłaty, dłużnicy alimentacyjni nie mogą tez korzystać z kwoty wolnej od zajęcia na koncie bankowym.

- Na przykład w Sądzie Okręgowym w Warszawie postanowienia o zabezpieczeniu alimentów nie są publikowane w sądowym portalu informacyjnym. Chodzi o to, by dłużnik nie wiedział o wydaniu tytułu egzekucyjnego i nie miał czasu ukryć majątku - mówi Interii Biznes adwokat Karolina Marszałek, wiceprzewodnicząca Sekcji Praw Dziecka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. 

Pracodawca, który wypłaca pracownikowi kwotę większą niż wynika z umowy o pracę, a pracownik ten widnieje w Krajowym Rejestrze Zadłużonych, podlega karze grzywny od 1,5 tys. do 45 tys. zł. Zaleganie z alimentami przez dłużej niż 3 miesiące państwo z zasady uznaje za przestępstwo (wcześniej trzeba było udowodnić, że dziecko z tego powodu znalazło się w niedostatku). 

Sprawy o zapłatę alimentów zwolnione są z kosztów sądowych i traktowane priorytetowo - wniosek do sądu o zabezpieczenie alimentów ma być rozpatrywany w ciągu 7 dni. Określając wysokość alimentów sąd bierze pod uwagę przede wszystkim uzasadnione potrzeby dziecka, ale także możliwości majątkowe i zarobkowe rodziców. Płatnik alimentów nie może więc np. świadomie podejmować pracy poniżej swoich kwalifikacji. Może jednak wnosić o obniżenie alimentów jeśli np. stracił pracę lub urodziło mu się kolejne dziecko, które utrzymuje.

Zupełnie nie działa za to Fundusz Alimentacyjny, powołany by wypłacać alimenty w sytuacji, gdy nie udaje się ich ściągnąć od dłużnika.

- Fundusz wypłaca zasądzone alimenty, ale tylko do 500 zł. Taka wysokość alimentów w praktyce zdarza się rzadko. Nie otrzyma też alimentów dziecko w rodzinie, w której dochód na osobę przekracza od 1  października 2023 roku 1209 zł netto miesięcznie - dodaje adwokat Karolina Marszałek.

Są też zachęty - jeśli dłużnik alimentacyjny spłaci należną kwotę w ciągu 30 dni od postawienia zarzutów nie podlega karze, a jeśli w ciągu 30 dni od pierwszej rozprawy - sąd odstępuje od wymierzenia kary. A jednak... jest jak jest czyli coraz gorzej.

- Co jakiś czas wraca pomysł alimentów natychmiastowych - stałej kwoty na dziecko przyznawanej obligatoryjnie jeszcze przed rozpatrzeniem sprawy. Tyle że sytuacje konkretnych dzieci i ich rodziców są bardzo różne, a do tego mamy inflację, kwoty te szybko mogłyby się okazać mało realne. Kluczem do rozwiązania problemu wydaje więc jednak nie tyle wprowadzanie nowych procedur, co szybkie i sprawne egzekwowanie tych, które już istnieją - mówi Marszałek. 

Konieczna jest zmiana mentalności

Tak jak przyzwolenie społeczne dla kierujących autem "na podwójnym gazie" wyraźnie spada - to efekt wielu kampanii społecznych - tak samo potrzebna jest akcja dotycząca uchylania się od płacenia alimentów. Dłużnik alimentacyjny wciąż bowiem może liczyć na sporą, specyficzną, "grupę wsparcia". Kto ją tworzy?

- Po pierwsze: obecna partnerka dłużnika, często bardziej roszczeniowa od samego dłużnika, a nawet agresywna wobec komornika. Całkiem często zdarza się, że po kilku latach role się zmieniają i to owa partnerka, wtedy już była, staje się ustawową przedstawicielką dziecka, na które ten sam dłużnik nie płaci kolejnych alimentów. Po drugie: matka dłużnika (zwykle mężczyzny), która przekonuje, że "to zła kobieta była" i że "niszczyła mu życie", jakby zapominając, że chodzi o pieniądze na jej wnuki. Bywa nawet, że matka pomaga synowi w ukryciu majątku - zdarzyło się np. że to matka dłużnika była formalną właścicielką klubu nocnego, w którym jej syn "tylko nieco pomagał" jako... wolontariusz. Są także koledzy i najbliższe otoczenie, które przekonuje dłużnika, że "nie musi płacić, bo dzieci już nie są jego", "ma nową rodzinę i to o nią musi dbać" - mówi Interii Biznes Andrzej Ritmann, komornik i rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Łodzi.

- Kopalnią "dobrych rad", jak unikać płacenia alimentów są też media społecznościowe. No i wreszcie pracodawca, który zgadza się płacić pracownikowi "pod stołem" albo oświadcza "zwolnię cię, Józek, będziesz robił na czarno i mogą ci skoczyć!". Trzeba jednak dodać, że nie mówimy o korporacjach czy dużych firmach - te nie mogą sobie pozwolić na tak ewidentne zachowania - a firmy małe czy osoby prowadzące działalność gospodarczą na podstawie wpisu do ewidencji. Warto jednak podkreślić, że takich nieuczciwych pracodawców jest coraz mniej - wskazuje. 

Jak podkreśla adwokat Karolina Marszałek, wielu mężczyzn twierdzi, że woleliby płacić alimenty bezpośrednio na dziecko - np. opłacać jego szkołę czy coś mu kupić - bo mają poczucie, że utrzymują nie tyle dziecko, co raczej byłą partnerkę, jego matkę. 

- Mówią: "nie będę jej płacił". Panowie często nie biorą pod uwagę codziennych, "zwykłych" wydatków, z kolei kiedy dziecko jest z nimi np. przez weekend dokładnie liczą jakie koszty z tego tytułu ponieśli - mówi. 

- Osoba, która nie płaci alimentów, wciąż uchodzi za "spryciarza", który "kiwa" komornika, a przecież w istocie oszukuje nie tyle komornika, co swoje dzieci - swoje, nawet jeśli uważa je za "byłe" - dodaje Andrzej Ritmann.

Dłużnicy nie tylko alimentacyjni

Dane KRD pokazują też, że większość dłużników alimentacyjnych nie reguluje także innych zobowiązań.

- 60 proc. z nich widnieje w KRD także z powodu innych zaległości. Sumują się one do niemal 2,4 mld zł. W tym kontekście mówimy o tzw. multidłużnikach czyli osobach, które mają zobowiązania wobec co najmniej trzech wierzycieli. Rekordziści potrafią być pozadłużani nawet w dwudziestu firmach - zaznacza Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Dłużnicy alimentacyjni, poza świadczeniami na dzieci, najwięcej winni są firmom zarządzającym wierzytelnościami (ponad 1,9 mld zł), sądom (80,5 mln zł) i instytucjom finansowym (55,3 mln zł). Spore są też ich zaległości u przewoźników (71,5 mln zł) i firmach telekomunikacyjnych (58,2 mln zł). 31,6 mln zł to z kolei długi mieszkaniowe - czynsz, prąd, woda, gaz.

- Te dane pokazują, że chodzi o osoby, które z zasady nie mają zwyczaju płacić zobowiązań. Dług alimentacyjny nie jest skutkiem nieporozumienia między rodzicami dziecka, czy protestu przeciw zbyt wysokim alimentom, jak często słyszymy. To przejaw nieuczciwości. Jeśli ktoś oszukuje własne dziecko, to oszuka też innych - podkreśla prezes KRD.

Przybywa najmłodszych alimenciarzy

Wśród dłużników alimentacyjnych dominują osoby w wieku 36-55 lat. Łącznie to 67 proc. wszystkich alimenciarzy, na których przypada prawie 74 proc. całego długu alimentacyjnego (10,7 mld zł). Najmłodsi (18-25 lat) mają do spłaty 15 mln zł, a nieco starsi (26-35 lat) - 943,6 mln zł.

- W ciągu kilku ostatnich lat zwiększył się udział młodych osób, przed 35. rokiem życia, wśród dłużników alimentacyjnych. Cztery lata temu stanowili tylko 7 proc. tej grupy, a dziś już ponad 11 proc. Szedł za tym także wzrost średniego zadłużenia. - przeciętnie w tej grupie przypada już 29,6 tys. zł długu na osobę, to niemal o 8 tys. zł więcej niż w 2019 roku. Dłużnikami alimentacyjnymi stają się więc coraz młodsze osoby, zadłużone na coraz wyższe kwoty. To niepokojący sygnał biorąc pod uwagę, że mamy rekordowo niskie bezrobocie i duże możliwości znalezienia pracy, a więc także dodatkowych dochodów. Można podejrzewać, że ci rodzice już od samego początku po prostu nie zamierzali płacić na swoje dzieci - zauważa Adam Łącki.

Polska mapa długów alimentacyjnych

Zaskakiwać może, że najmniej alimenciarzy mieszka w największych miastach (pow. 100 tys. mieszkańców) - 27,1 proc. Częściej można ich spotkać w średnich ośrodkach miejskich (37,1 proc.) lub na wsi i w małych miasteczkach (35,7 proc.). A wydawałoby się, że anonimowość, charakterystyczna dla największych skupisk ludności, sprzyja niepłaceniu alimentów.

W zestawieniu wysokości długów za alimenty w KRD przoduje pięć województw: mazowieckie (ponad 1,94 mld zł), śląskie (ponad 1,68 mld zł) oraz dolnośląskie (1,37 mld zł). Miliard przekraczają one również na Pomorzu (1,13 mld zł) i w Wielkopolsce (1,08 mld zł). Najniższy poziom długów alimentacyjnych notują województwa: opolskie, lubuskie i podlaskie, gdzie nie przekraczają one poziomu 400 mln zł.

Pod względem wielkości zadłużenia i liczby dłużników zawsze dominują najbardziej ludne województwa, to jednak nie obrazuje rzeczywistej skali problemu. Dlatego KRD opracował wskaźnik alimentacyjny, który pokazuje, gdzie w Polsce najczęściej nie płaci się na swoje dzieci. 

W skali kraju na 1 tys. dorosłych mężczyzn 18 ma zaległości z tego tytułu. W tym ujęciu negatywnie wyróżnia się Warmińsko-Mazurskie, gdzie wskaźnik ten jest ponad półtora raza wyższy niż średnia krajowa i wynosi 29, drugi jest Dolny Śląsk (25/1000 mężczyzn), a na trzecim miejscu - ze wskaźnikiem na poziomie 22 - znalazły się aż cztery województwa: kujawsko-pomorskie, lubuskie, pomorskie i zachodniopomorskie. Najmniejszy odsetek (9 na 1 tys.) dłużnicy alimentacyjni stanowią wśród męskiej populacji Małopolski. Niską wartość wskaźnika widać także na Podkarpaciu (11).

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »