Dwa lata rządów Leszka Millera
Każdy z nas spotkał się z nadrukiem na opakowaniu produktów spożywczych: "data przydatności do spożycia" (i tu data) lub "najlepiej spożyć przed...". Niektóre, szczególnie niepasteryzowane, produkty mają ten termin bardzo krótki.
Każdemu z nas zdarzyło się też chociaż raz w życiu nalać do kawy przeterminowaną śmietankę (lub podobny przypadek) i obserwować żałosny efekt, jaki to daje. Z przedmiotami trwałymi jest podobnie. Można je zwrócić w ciągu kilku dni, mają swój okres gwarancyjny, rękojmię, ale jedne psują się zaraz po rozpakowaniu, a inne nie chcą się zepsuć, mimo że już dawno nam się znudziły.
Nieco bardziej skomplikowana jest sprawa z utworami, i to poczynając od tekstów w gazetach codziennych, a na wiekopomnych dziełach kończąc. Jedne dezaktualizują się szybciej, inne wolniej, a nieliczne, szczególnie uniwersalne (choćby "Biblia" i parę powieści) pozostają wiecznie żywe, zawsze aktualne. Jest też taka kategoria, dotycząca szczególnych knotów, którą określa się krótko: przed przeczytaniem spalić.
Dokonanie, w tym kontekście, oceny "przydatności do spożycia" expose prezesa Rady Ministrów Leszka Millera, wygłoszonego 25 października 2001 roku, sprawia niejakie trudności. Tym bardziej, że rok temu deklarowaliśmy "krytyczną życzliwość". Bo niektóre treści tam zawarte winny być, niejako z definicji, zdezaktualizowane. Zadania tam postawione wykonane, choćby w wyniku upływu połowy kadencji, jedne w całości, inne w znaczącej części. Cele osiągnięte bądź - przynajmniej - lepiej widoczne. Ponieważ ocena zawsze jest ocenna - nie oceniajmy, komentarz subiektywny - nie komentujmy, czytajmy.
W ciągu stu dni rząd zamierzał (sto dni minęło na początku lutego 2002 roku):
- ustabilizować finanse państwa
- uczynić państwo tańszym
- wznowić dialog społeczny
- ustanowić jasne kryteria udzielania pomocy społecznej.
W ciągu roku (2002) premier obiecywał znowelizowanie ustawy o finansach publicznych i ordynacji podatkowej, przebudowanie aparatu skarbowego, prywatyzowanie (nie tylko na potrzeby budżetu), a najwyższym priorytetem miała być... budowa autostrad.
Jeżeli jeszcze ktoś nie wie, dlaczego ocena rządu według naszych internetowych Czytelników jest taka, jaka jest, dlaczego notowania SLD i premiera są najniższe w naszej najnowszej historii, odsyłam do dzisiejszego "PB". Tam są szczegóły.