Dziennie zamyka się ponad 30. Dyskonty z zagranicy stoją za bankructwem małych sklepów
Małe osiedlowe sklepy coraz częściej przegrywają walkę o klienta z dużymi dyskontami. W 2024 roku zlikwidowano lub zawieszono 11 tysięcy placówek stacjonarnych. Dziennie z mapy Polski znika ponad 30 sklepów. Wiele wskazuje na to, że w kolejnych latach problem bankructw będzie się pogłębiać. Wyzwaniem dla osiedlowych sklepów są nie tylko niższe ceny, jakie oferują zagraniczne dyskonty, a na jakie nie mogą sobie pozwolić prywatni przedsiębiorcy.
"Jeszcze niedawno na naszym osiedlu, w pobliżu mojego bloku, było kilka małych sklepów. [...] Wszystkie padły, bo niższymi cenami wykończyły je dyskonty. To prawdziwa rzeź małego biznesu" - alarmuje mieszkanka kieleckiego osiedla Szydłówek, cytowana przez serwis forsal.pl.
Problemem osiedlowych sklepów w walce o klientów z dużymi dyskontami widać także w statystykach. "Rzeczpospolita", powołując się na dane Dun & Bradstreet, podała, że w samym tylko 2024 roku w Polsce zamknięto 2 tys. sklepów. Do tego zawieszono działalność ponad 9,1 tys. placówek stacjonarnych, czyli blisko 2,5 proc. wszystkich detalicznych sprzedawców działających w naszym kraju.
W sumie działalność zamknęło lub zawiesiło 11 tys. tradycyjnych sklepów detalicznych. Oznacza to, że każdego dnia zamyka się ponad 30 sklepów stacjonarnych. To siódmy rok z rzędu, w którym z mapy Polski znikają sklepy.
Małe sklepy do bankructwa doprowadza nie tylko wojna cenowa pomiędzy największymi zagranicznymi dyskontami, takimi jak Lidl czy Biedronka. Choć w dobie cały czas odczuwalnych skutków wysokiej inflacji to największy problem, to jest ich zdecydowanie więcej.
Kolejnym z nich jest rosnąca popularność sklepów internetowych i zakupów online - tzw. e-handel. W ten sposób klienci mogą zrobić zakupy nie tylko bez wychodzenia z domu, ale także mają możliwość porównania ofert z różnych sklepów i wybranie najkorzystniejszej z nich.
Problemem jest także niska rentowność handlu detalicznego oraz coraz wyższe koszty prowadzenia działalności gospodarczej, w tym ceny energii i wynajmu. "Duże sieci handlowe, takie jak Biedronka czy Lidl, wykorzystują tę sytuację, systematycznie zwiększając liczbę swoich placówek, oferując szeroki asortyment i konkurencyjne ceny, co przyciąga klientów kosztem mniejszych sklepów" - powiedziała 'Rz" prof. Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego.
Niewykluczone, że w 2025 r. negatywny trend dla małych osiedlowych sklepów będzie kontynuowany. Może go pogłębiać problem sukcesji, ponieważ często dzieci właścicieli takich placówek nie są zainteresowane kontynuowaniem tradycji handlowych i prowadzeniem działalności.
"W przypadku szczególnie małych sklepów obsługiwanych przez właściciela, potencjalny zarobek jest na tyle niewielki i często niepewny, że często bardziej opłaca się zamknąć działalność i poszukać stałego zatrudnienia na etacie, często w handlu, ale w dużym podmiocie" - powiedział w rozmowie z dziennikiem dr Mariusz Woźniakowski z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.