Energia jądrowa w UE. Niemcy się kłócą, inni stawiają na atom
Niemcy spierają się o wydłużenie pracy ostatnich elektrowni jądrowych. W 12 krajach UE, które stawiają na atom, rezygnacja nie wchodzi w grę.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Do niedawna wydawało się, że koniec ery energii jądrowej w Niemczech jest przesądzony. Do 31 grudnia 2022 roku wyłączone mają być trzy ostatnie niemieckie reaktory jądrowe. Jednak kryzys energetyczny sprawił, że niemiecki spór o atom rozgorzał na nowo. Część opozycji, w tym chadecja CDU/CSU, oraz przedstawicieli biznesu żąda wydłużenia pracy elektrowni jądrowych. Zaś w środę, 3 sierpnia, również socjaldemokratyczny kanclerz Olaf Scholz zasygnalizował, że rozważana jest taka możliwość.
Podczas wizyty w Mülheim an der Ruhr przyznał on, że wprawdzie działające jeszcze elektrownie jądrowe mają znaczenie tylko dla niewielkiej części produkcji energii elektrycznej w Niemczech. - Mimo to może to mieć sens - powiedział Scholz, pytany o wydłużenie pracy tychże elektrowni. Wpływ na decyzję w tej sprawie mają mieć oczekiwane niebawem wyniki "testu wytrzymałości" dotyczącego produkcji energii elektrycznej w Niemczech, a także dyskusja w koalicji SPD, Zielonych i FDP; Zieloni już sygnalizują, że są przeciwni dłuższej pracy reaktorów.
Tymczasem sąsiedzi Niemiec i inne kraje UE, które mają bądź planują budowę elektrowni jądrowych, w ogóle nie rozważają rezygnacji z tego źródła energii. Często nie kryją zdumienia debatą w Niemczech, gdzie już w 1998 roku ówczesny rząd socjaldemokratów i Zielonych, pod hasłem "Energia atomowa? Nie, dziękuję!", przeforsował decyzję o stopniowym wyłączaniu elektrowni jądrowych. W 2010 roku chadecko-liberalny rząd zmienił te plany i postanowił przedłużyć pracę reaktorów. Jednak po katastrofie elektrowni atomowej Fukushima w Japonii wiosną 2011 roku ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel dokonała kolejnego zwrotu o 180 stopni i przeforsowała decyzję o odejściu od atomu. Z 17 działających wówczas reaktorów do dziś wygaszono 14. Udział pozostałych trzech reaktorów w produkcji prądu wynosi 6 procent. Miały one zostać czasowo zastąpione przez elektrownie gazowe, co wskutek rosyjskiej inwazji na Ukrainę i ograniczeń w dostawach gazu z Rosji wydaje się niemożliwe.
Belgia zawiesiła plany rezygnacji z energii atomowych - i to na 10 lat. Wiosną, po wkroczeniu Rosji do Ukrainy, rząd w Brukseli postanowił przesunąć wygaszenie elektrowni jądrowych z 2025 roku na 2035 rok. Dwa z siedmiu działających jeszcze reaktorów mogą pracować do tego czasu. W tej chwili połowa prądu wytwarzanego w Belgii pochodzi z atomu. W Niemczech wielokrotnie krytykowano standardy bezpieczeństwa belgijskich elektrowni jądrowych.
Polska nie ma jak dotąd elektrowni jądrowych, ale chce je budować. Pierwszy polski reaktor ma powstać do 2033 roku. O udział w projekcie zabiegają firmy z USA, Korei Południowej i Francji. Z początkowo rozważanej współpracy z Litwą w tej dziedzinie zrezygnowano. Polski rząd uważa energetykę jądrową za przyjazną środowisku i pomocą w ograniczeniu emisji CO2.
Litwa do 2009 roku korzystała ze starego sowieckiego reaktora Ignalina. Musiał on zostać wygaszony z powodu zastrzeżeń UE do jego bezpieczeństwa. Projekt budowy nowej elektrowni jądrowej o nazwie Visaginas zarzucono w 2016 roku, po referendum, w którym większość opowiedziała się przeciwko tym planom. Jednak rząd nadal chce budować nowe elektrownie jądrowe, by uniezależnić się od dostaw energii z Rosji.
Holandia zrezygnowała z przyjętych w 2021 roku planów odejścia od atomu. Rząd opowiada się również za budową dwóch nowych reaktorów. Obecnie pracuje tylko jeden, który pokrywa około 3 procent holenderskiego zapotrzebowania na prąd.
W Szwecji sześć aktywnych elektrowni atomowych produkuje 40 procent prądu. Już w 1980 roku Szwecja zdecydowała o odejściu od wykorzystania energii jądrowej, gdy dalsza praca reaktorów przestanie być uzasadniona z gospodarczego punktu widzenia. Jednak w 2010 roku uchylono tę decyzję. Pracować może do dziesięciu reaktorów. Cztery starsze zostały wygaszone. Zasadniczo rząd opowiada się za ograniczeniem udziału energii jądrowej w miksie energetycznym, nie precyzuje jednak terminu, w jakim to ma nastąpić.
We Francji raczej nie ma zastrzeżeń co do korzystania z energii z atomu. 56 procent reaktorów, z których obecnie wiele jest serwisowanych, wytwarza 70 procent prądu, który służy Francuzom również do celów grzewczych. Francja jest największym eksporterem energii elektrycznej w Europie i dostarcza ją także do Wielkiej Brytanii i Włoch. Obecnie trwa budowa nowego reaktora. W planach jest sześć kolejnych. Mowa jest także o budowie ośmiu dodatkowych reaktorów, które miałyby zastąpić stare elektrownie atomowe. W 2019 roku francuski rząd przesunął o 10 lat realizację planu, który zakładał ograniczenie udziału energii jądrowej do 50 procent do 2025 roku.
Finlandia: Także Finowie rozbudowują sektor energetyki jądrowej. Obecnie pracuje pięć reaktorów, a do końca roku do sieci włączony ma zostać szósty. Wówczas 60 procent fińskiego prądu będzie pochodzić z atomu. Nową elektrownię jądrową w Hanhikivi miał budować rosyjski koncern Rosatom. Ale po rozpoczęciu wojny w Ukrainie Finowie wypowiedzieli umowę. W Finlandii powstanie też pierwsze na świecie stałe składowisko odpadów atomowych, które jednak ma służyć tylko Finom.
Węgry nie tylko w przypadku gazu, ale i energii jądrowej stawiają na Rosję, co nie podoba się innym krajom UE. Rosyjski Rosatom ma zbudować dwie nowe elektrownie atomowe. Obecnie na Węgrzech działają cztery reaktory. We wrześniu br. rozpocząć się ma pierwszy etap budowy nowych. Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto pojechał w lipcu do Moskwy, aby przypieczętować projekt. Dzięki nowym elektrowniom udział energii z atomu w produkcji prądu na Węgrzech wzrośnie z 50 do 60 procent.
W Bułgarii dwa reaktory zaspokajają obecnie 30 procent zapotrzebowania na energię elektryczną. Kraj ten planuje rozwijać energetykę jądrową. Ale wiosną odwołano budowę nowego reaktora w Belene, którą realizować miały rosyjskie firmy. Bułgaria stawia teraz na mniejsze reaktory.
W Czechach przeważa pozytywne nastawienie do energii atomowej. Sześć reaktorów w tym kraju wytwarza 30 procent energii elektrycznej. Do 2040 roku nastąpić ma rozbudowa energetyki jądrowej, aby ograniczyć emisje CO2, pochodzące z elektrowni węglowych i gazowych.
W Rumunii działają dwie elektrownie jądrowe, a rząd chce rozszerzyć wykorzystanie energii z tego źródła. Plany te nie są jednak zbyt konkretne. Obecnie 15-20 procent prądu w Rumunii pochodzi z elektrowni atomowych.
Na Słowacji cztery reaktory wytwarzają około połowy zużywanego prądu. W rządzie jest szerokie poparcie dla wykorzystania energii jądrowej. Pręty paliwowe pochodzą z Rosji, a w przyszłości import ma zostać zastąpiony przez eksploatację złóż uranu. Słowacja planuje też stworzenie zakładu utylizacji zużytych prętów paliwowych oraz przejściowego składowiska odpadów radioaktywnych.
Słowenia ma reaktor atomowy, który służy również sąsiedniej Chorwacji. Wytworzony tam prąd pokrywa 36 procent zapotrzebowania Słowenii. Część energii elektrycznej eksportowana jest do Chorwacji. Rozważa się budowę drugiego reaktora. Planowane jest również stworzenie przejściowego składowiska odpadów w pobliżu elektrowni.
W Hiszpanii około jednej czwartej energii elektrycznej pochodzi z siedmiu elektrowni jądrowych. Polityka w tej sprawie zależy od tego, kto akurat rządzi. Socjaliści w przeszłości skłaniali się do ograniczenia wykorzystania energii jądrowej. Konserwatyści raczej na rozwój. W tej chwili nie planuje się budowy nowych reaktorów, ale renowację istniejących. Pozwolenia na działanie elektrowni wygasają w latach 2027-2035. W minionych latach wygaszono trzy starsze reaktory. Rozważa się możliwość eksploatacji hiszpańskich złóż uranu.
W całej UE z elektrowni atomowej pochodzi aktualnie 25 procent energii elektrycznej.
Bernd Riegert
Redakcja Polska Deutsche Welle
Zobacz również: