Felieton Gwiazdowskiego: Czy ZUS jest piramidą? Tak, demograficzną

Wzmożenie nastąpiło wśród obrońców Konstytucji i praworządności, po tym jak Sławomir Mentzen nazwał ZUS piramidą finansową. Zła wiadomość dla nich jest taka, że post Mentzena ma kilka razy więcej wyświetleń i polubień niż wszystkich jego krytyków razem wziętych.

Czy zatem ZUS jest piramidą? Owszem jest. Tyko nie finansową, lecz demograficzną. Gdyby nie państwowy przymus uczestnictwa w niej, byłaby klasyczną piramidą finansową, bo wpłaty aktualnie wpłacających finansują wypłaty dla tych, którzy wpłacili wcześniej. Taka piramida bankrutuje, gdy nie ma wpłacających. Przymus państwowy gwarantuje, że są. Tylko jest ich coraz mniej - z przyczyn demograficznych. Dopóki tych, którzy wpłacali było dużo więcej, niż tych, którym wypłacano, istniała równowaga. Obecnie proporcje się zmieniły. Co gorzej - ci, którzy mają płacić, mogą się z systemu "wypisać". Wybierając emigrację. I tak przez lata czynili. Między innymi z powodu wysokich kosztów pracy generowanych przez "składki ubezpieczeniowe".

Reklama

Ale jest też zła wiadomość i dla Mentzena. Współczesne, demokratyczne państwo, w którym proporcjonalnie coraz więcej głosów w wyborach mają emeryci, nie może tego systemu zlikwidować i powiedzieć tym, którzy byli przez nie wcześniej zmuszani do płacenia, że im nic nie wypłaci.

"Kilka sposobów podtrzymywania piramidy"

Państwo ma kilka sposobów podtrzymywania tej piramidy. Po pierwsze, można podwyższyć wiek emerytalny. W ten sposób zmusza tych, którzy nie wyemigrowali, żeby dłużej pracowali - ergo dokonywali wpłat. A krócej otrzymują wtedy wypłaty, bo pracując więcej lat, mniej lat spędzają na emeryturze. 

Drugi sposób jest taki, że państwo zmienia algorytm obliczania emerytur, które zależą nie tylko od średniej długości życia i wpłat składek dokonanych do systemu, ale i od mechanizmu waloryzacji składek. Dzięki temu zabiegowi też obniża się kwotę wypłat. 

Po trzecie, państwo może dokonywać dopłat do sytemu. Na wypłatę emerytur przeznaczane są nie tylko "składki ubezpieczeniowe", ale i dotacje budżetowe - czyli pieniądze z innych podatków. Choć więc "system" oparty na składkach (czyli FUS - Fundusz Ubezpieczeń Społecznych) ekonomicznie zbankrutował już dawno, to ZUS (Zakład Ubezpieczeń Społecznych) ma z czego wypłacać emerytury.

Wysokość emerytur będzie coraz niższa

Czytam jednak w komentarzach onych wzmożonych, że sytuacja ZUS jest bardzo dobra. I tylko onuce straszą niepotrzebnie ludzi. Bo w 2022 roku pieniędzy ze składek starczyło aż (!) na 85 proc. emerytur. To rekord. Owszem. Ale dziura nadal była i trzeba ją było zasypać. A jako pesymista, czyli optymista lepiej poinformowany (łatwo sprawdzić dlaczego), pozwolę sobie na przestrogę, że w tym roku będzie gorzej niż w zeszłym. A w przyszłym gorzej niż w tym. I tak już co roku, aż do roku 2060. 

System ma się wówczas finansowo "bilansować". Tylko politycznie się nie zbilansuje. Bo choć nasza emerytalna piramida może stać bez końca, to wysokość emerytur będzie coraz niższa w porównaniu do wynagrodzeń emeryta, które on otrzymywał pracując (stopa zastąpienia). Kiedyś to było ponad 60 proc. A kiedyś to będzie 25 proc. Tak właśnie mniej więcej około roku 2060. I to pod warunkiem, że stopa dzietności nie spadnie dużo bardziej poniżej obecnej 1,3. Bo - przypomnę - emerytury są emerytom wypłacane w pierwszej kolejności ze składek płaconych przez pracujących. Oczywiście można podwyższyć składki lub podatki, z których rząd dopłaca do składek, ale podatki też przecież ktoś musi płacić.

No to teraz proszę sobie wyobrazić, że jak ktoś zarabia 5000 zł, to otrzyma emeryturę 1250 zł. I teraz trzeba sobie wyobrazić, jak ci emeryci politycznie na to zareagują.

A teraz druga strona medalu. Możemy sobie wyobrazić, że choć będzie mniej pracujących, to będą oni więcej zarabiali, bo będą bardziej wydajni i się gospodarka będzie rozwijała, więc śmiało będzie można i składki i podatki podwyższyć, bez radykalnego obniżania standardu życia tych, którzy je płacą. Tylko czy gospodarka ma się rozwijać za sprawą pracujących głównie po to, żeby było z czego wypłacać emerytury niepracującym?  Bo przecież to nie na mityczne autostrady i przedszkola będą te pieniądze, tylko na utrzymanie emerytów przy życiu. Wyobraźmy sobie więc jeszcze i to, jak politycznie zareaguje na taką sytuację pokolenie pracujących.

"Wojna pokoleń jest raczej nieunikniona"

Patrząc na ochotę do pracy młodych ludzi coś mi się wydaje, że ich dzisiejsze teoretyzowanie o krótszej pracy i rozwoju osobistym zderzy się z rzeczywistością, gdy to od nich państwo będzie pobierało coraz wyższe składki i podatki. Może im być łatwiej o tyle, że wielu deklaruje niechęć posiadania dzieci, co oznacza lepszy standard życia, bo dzieci przez wiele lat to koszt. Ale to oznacza, że wspomniana stopa dzietności spadnie jednak bardziej niż to zakładamy. No i koło się zamyka.

Wojna pokoleń jest więc raczej nieunikniona. Wojna młodych ze starymi, przy której wojna Silnych Razem z Patriotami mającymi serca po prawej stronie to będzie miłe wspomnienie.

Jest oczywiście nadzieja. Kilka lat temu pojawił się pomysł, żeby "opodatkować roboty". Przeleciał nad nami dość szybo - jak kometa. I dziś się o nim mało mówi, taki był głupi. Ale świecił jasno też jak kometa i wszyscy się nim bardzo interesowali. Gorzej, że problemy demograficzno-emerytalne przypominają raczej asteroidę. Dużą. I to ona może przywalić w tę naszą emerytalną piramidę. Ale wiele osób krzyczy, jak w filmie: "Nie patrz w górę".

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu wyraża własne opinie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: ZUS | Sławomir Mentzen | podatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »