Globalizacja stanowi szansę czy zagrożenie?

Globalizacja nie jest zjawiskiem nowym, towarzyszy światu od początków industrializacji. Jedynie jej skala i nacisk na innowacyjność to zjawiska, które objawiły się stosunkowo niedawno - stwierdzali zgodnie uczestnicy wczorajszego seminarium "PB" pod hasłem "Świat i Polska w dobie globalizacji".

Globalizacja nie jest zjawiskiem nowym, towarzyszy światu od początków industrializacji. Jedynie jej skala i nacisk na innowacyjność to zjawiska, które objawiły się stosunkowo niedawno - stwierdzali zgodnie uczestnicy wczorajszego seminarium "PB" pod hasłem "Świat i Polska w dobie globalizacji".

Intencją tego spotkania nie było uzyskanie wiążącej odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule. Ona wydaje się oczywista. Wszyscy zdają sobie sprawę z szansy, jaką proces globalizacji niesie - szczególnie dla takich krajów jak Polska, które stosunkowo niedawno włączyły się do międzynarodowej społeczności. Właściwie wykorzystany pozwoli ominąć wiele raf i trudności, z których pokonaniem musieli uporać się inni. By tak się stało niezbędne jest jednak spełnienie jednego warunku: podchodzenie do całego procesu bez uprzedzeń i fobii.

I do tego właśnie namawiał wszystkich uczestników były prezydent USA, przez komentatorów nazywany faktycznym twórcą procesu globalizacji. Niezależnie od tego, że na warszawskiej Starówce nie dostał jajkiem tylko dlatego, że rzucający nie trafił; niezależnie od tego, że przed hotelem Jan III Sobieski, gdzie odbywało się seminarium, kilkadziesiąt osób protestowało pod hasłem "Świat dla ludzi, nie dla zysku!" - Bill Clinton mówił: "Globalizacja jest procesem nie do zatrzymania, bo nie ma dla niej alternatywy. Dlatego, że jest korzystna dla ludzi. W Polsce podobnie. I tylko Polacy mogą sobie odpowiedzieć na pytanie, jakie koszty chcą ponieść, by móc czerpać korzyści z życia przy wspólnym stole".

Reklama

Kiedy 10 lipca 1997 r., podczas "Spotkania Dwóch Orłów" przed Zamkiem Królewskim w Warszawie, prezydent Bill Clinton rozpoczynał swoje wystąpienie pod hasłem "nic o Was bez Was" - dokładnie w tym momencie donośnie zabrzmiało uderzenie zegara na zamkowej wieży. Prezydent wyczuł moment, wzniósł wzrok ku niebiosom i rzekł "Thank You!".

Większość spierających się dzisiaj o zyski i straty z globalizacji po prostu zbyt krótko żyje na świecie, by pojąć, czym naprawdę było okrycie Polski płaszczem ochronnym NATO. Dlatego żegnając Billa Clintona, po jego pierwszej od czterech lat wizycie w Polsce, jesteśmy winni zwyczajne - a zaległe! - słowa "Thank You, Mister President!"

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: prezydent | świat | globalizacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »