Japonia chce turystów. Ale nie chce tłumów. Będą zmiany

Nie tylko kraje śródziemnomorskie stawiają bariery masowej turystyce, robi to też Japonia. Kraj Kwitnącej Wiśni wprowadza ograniczenia dotyczące liczby turystów. Dotyczą one m.in. podwójnych cen biletów - dla Japończyków i przyjezdnych czy obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. “Nadmierna koncentracja turystów w popularnych destynacjach negatywnie wpływa na lokalne społeczności” - uzasadnia Tokio.

Podjęte przez rząd decyzje zostały poprzedzone badaniami przeprowadzonymi wśród mieszkańców najbardziej turystycznych regionów kraju. Okazało się, że niemal 60 proc. z nich (59,7 proc.) skarży się na tłok w miejscu zamieszkania i w miejscu pracy. Tylu samo przyznało, że obniża on standard ich życia, negatywnie wpływa na koncentrację i jakość snu.  

Tokio przeciwne masowej turystyce

Decyzje mające ograniczyć liczbę przyjeżdżających dotyczą najczęściej odwiedzanych miast i miejsc. W wielu z nich od tego roku mają obowiązywać podwójne ceny - dla mieszkańców i nieco wyższe dla zagranicznych turystów. Więcej zapłacą zwiedzający Zamek Himeji - jedną z najstarszych budowli kraju, Park Rozrywki w Okinawie, górę Fuji czy muzea i obiekty historyczne w Osace. W projekcie pilotażowym w Kioto testowane są zróżnicowane ceny biletów w transporcie publicznym.

Reklama

Japońska Agencja Turystyczna zachęca przyjeżdżających, aby przed wybraniem się w podróż pociągiem sprawdzili, czy nie muszą rezerwować miejsc. Dotyczy to m.in. Nozomi Shinkansen -  najszybszego pociągu w kraju osiągającego 300 km/h i łączącego Tokio z Hakatą. Od trzech miesięcy zmniejszono w nim liczbę miejsc nieobjętych rezerwacją. 

Japonia nie chce tłumów. Stawia na regiony

Jedną z decyzji rządu, która ma wpłynąć na zmniejszenie liczby przyjezdnych w Tokio, Kioto czy Hokkaido, jest postawienie na turystykę regionalną. Dlatego od września Japan Airlines oferuje zagranicznym turystom, którzy przybywają na wyspy na pokładach tego przewoźnika, bezpłatne loty krajowe. Mogą z nich skorzystać turyści pochodzący z krajów najczęściej odwiedzających Japonię, m.in. mieszkańcy Tajlandii, Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Kanady, Australii czy Nowej Zelandii. Oferta nie obejmuje Europejczyków. 

Od stycznia Japońska Agencja Turystyczna wdraża „Projekt Promocji Zrównoważonej Turystyki poprzez Zapobieganie i Łagodzenie Nadmiernej Turystyki”. W jego skład wchodzą inicjatywy lokalne. Jedną z nich jest strategia zachęcenia turystów do odwiedzin Kumamoto, Krainy Ognia z Aso-san - największym, aktywnym wulkanem w kraju. 

Japonia bez tłumów. Ubezpieczenie zdrowotne

Japonia przedstawiła też plany, które będą wymagać od turystów posiadania prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Ministerstwo zdrowia uzasadnia, że celem jest zapewnienie gościom możliwości pokrycia nieprzewidzianych wydatków medycznych i za przykład stawia kraje strefy Schengen. Zmiana może zacząć obowiązywać jeszcze w tym roku. 

Na zaradzenie masowej turystyce rząd Japonii przeznaczył dodatkowe pieniądze - 15,82 mld JPY, równowartość prawie 96 mln euro. Zaklasyfikowano je jako „środki nadzwyczajne w celu zapobiegania i łagodzenia nadmiernej turystyki oraz poprawy warunków przyjmowania zagranicznych gości”. 

Liczba turystów w Japonii nadal rośnie. W kwietniu 2025 r. kraj odwiedziło 3,91 mln osób, o 28,5 proc. więcej niż rok wcześniej - wynika z danych Japońskiej Narodowej Organizacji Turystycznej (Japan National Tourism Organization). A w pierwszych czterech miesiącach roku przyjechało 14,4 miliona osób - o ponad jedną czwartą więcej w porównaniu z rokiem poprzednim.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Japonia | turystyka | zmiany w przepisach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »