MENiS tuszuje aferę komputerową
I znów afera komputerowa w resorcie edukacji. Na początku 2003 r. ministerstwo zamówiło sprzęt dla kilkuset szkół. Dla 300 Comarch i Aram dostarczyły komputery produkcji NTT o gorszych niż w umowie parametrach. MENiS usiłuje zatuszować sprawę. Czy to wierzchołek góry lodowej?
Część z 7 tys. komputerów - trafiły do szkół w 2003 r. kosztem niemal 20 mln zł - wymaga wymiany - poinformował nas urzędnik Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Twierdzi, że firmy Comarch i Aram dostarczyły do kilkuset szkół sprzęt skonfigurowany niezgodnie z zamówieniem, a dostawcy i MENiS trzymają sprawę w tajemnicy.
- Od tygodnia próbuje się zatuszować sprawę, oferując dla szkół dodatkowe atrakcje - typu aparaty cyfrowe. Prawda jest jednak taka, że szkoły dostały komputery z kiepskimi podzespołami, które trzeba podmienić. To skandal, że MENiS milczy, gdy chce się oszukać szkoły! A może być to wierzchołek góry lodowej... - mówi Henryk Daniszewski, radca ministra (w MENiS przygotowywał specyfikację istotnych warunków zamówienia).
Lepiej po cichu
Afera wybuchła, gdy okazało się, że kontrolerzy, odbierający pracownie komputerowe, natrafili w zestawach na tańsze i gorsze twarde dyski. O niespodziance poinformowali ministerstwo.
- Firma instalująca sama przyznała, że serwer, który otrzymaliśmy, nie ma w środku tego, co powinien. Usłyszeliśmy, że będzie wymieniane, ale nie poinformowano nas, jak i kiedy - mówi Marek Skoraczewski, dyrektor Zespołu Szkół nr 16 w Warszawie, gdzie sprzęt dostarczył Aram.
- Powołaliśmy komisję do zbadania dostarczonego sprzętu i wysłaliśmy do działu informatyki MENiS ekspertyzę. Ale już widać, że w komputerach parametry twardych dysków nie zgadzały się z tymi z zamówienia - mówi Ryszard Perkowski, koordynator ds. informatyki w lubelskim kuratorium.
Resort jednak, zamiast zażądać wymiany sprzętu i nałożyć na dostawców kary umowne, próbuje się z nimi porozumieć i udaje, że o niczym nie wie. Dlaczego chroni dostawców?
Przez tydzień Małgorzata Szelewicka, rzecznik MENiS, nie znalazła czasu, by odpowiedzieć na pytania PB, wysłane do niej drogą elektroniczną. A Bogdan Bazan, pełniący obowiązki dyrektora w dziale administracyjnym resortu, twierdzi wręcz, że nic nie wie o problemach z komputerami.
- Sprawdzimy ten sygnał - powiedział PB w czwartek rano. Widać sprawdził, bo po kilku godzinach odesłał nas już do rzecznika.
- Dla mnie nieuczciwość dostawców jest ewidentna! Sprawa nie powinna być załatwiana po cichu... 300 szkół dostało sprzęt gorszy niż spodziewany i nie widzę innej możliwości rozwiązania problemu niż na drodze prawnej. Tamte przetargi trzeba unieważnić - twierdzi Henryk Daniszewski.
ComArch nie zgadza się z zarzutami, choć przyznaje do błędu.
- Sprawa jest kuriozalna i wynika z czeskiego błędu osoby przygotowującej ofertę, która wpisała do niej inne parametry niż powinna. Dyski są zgodne z zamówieniami, niemniej jednak wymienimy je na podane w ofercie. Popełniliśmy błąd i poniesiemy tego koszty. Niczego nie ukrywamy - mówi Paweł Prokop, wiceprezes ComArchu.
Aram i NTT nie odpowiedziały na zarzuty.
Kosztem jakości
Nie wiadomo, czy wina w złej konfiguracji komputerów leży po stronie NTT czy integratorów - dostarczycieli sprzętu. Zdaniem przedstawiciela jednego z zagranicznych producentów komputerów, problem tkwi w walce cenowej.
- Kontrakty w MENiS należą do wyjątkowo mało opłacalnych, a marże dostawców są niewielkie. W konkurencyjnej walce może się zdarzyć, że firma złoży ofertę poniżej kosztów i albo zrealizuje kontrakt świadomie tylko dla obrotu i prestiżu - bez zysku. Albo poszuka oszczędności później... I tu prawdopodobnie mamy do czynienia z takim przypadkiem - mówi.
- To może okazać się zwykłym oszustwem. To przecież jasne: nie można pisać w ofercie o jednych częściach, a potem w zestawach umieszczać zupełnie inne - mówi Henryk Daniszewski.