Michał Baranowski, Elocity: Wzrost cen energii wspiera elektromobilność

- Wzrost cen energii elektrycznej - paradoksalnie - wspiera rozwój elektromobilności. Żeby ograniczyć koszty przedsiębiorcy inwestują we własne źródła energii używanej do produkcji i chętnie korzystają z nich także do ładowania aut - mówi Michał Baranowski, prezes zarządu Elocity.

- Zainteresowanie elektromobilnością klientów indywidualnych spadło, ale swoje floty nadal rozwijały firmy. Większy ruch zaczął się od października i to w obu sektorach, ale prawdziwy boom czeka nas pod koniec roku i w kolejnych latach - liczba stacji ładowania i aut elektrycznych będzie wtedy szybko rosła - przewiduje Michał Baranowski, prezes zarządu Elocity.

- Na auta elektryczne chętnie decydują się np. firmy kurierskie. Pierwsze stacje ładowania tworzą przy magazynach czy bazach flotowych. Potem stopniowo zaczynają korzystać ze stacji otwartych, co wspiera rozwój sieci. Stacje otwarte w dobrych punktach - na parkingach i przy centrach handlowych - są coraz bardziej obłożone. Wprawdzie auta elektryczne wciąż są dużo droższe od konwencjonalnych, te ostatnie jednak też drożeją, a wkrótce będą niedostępne z powodu pakietu klimatycznego. Dziś kupują je ci których na to stać lub chcą się wyróżniać. Doceniają też tanią eksploatację i różne benefity, jak bezpłatne parkowanie czy możliwość jazdy buspasem. Dla firm sprawa jest prosta - koszt przejechania kilometra przez auto elektryczne jest o wiele niższy, takie auta rzadziej się psują, ich konstrukcja jest prostsza, a naprawa - mniej kosztowna - mówi Baranowski. 

Reklama

- Wzrost cen energii elektrycznej - paradoksalnie - wspiera rozwój elektromobilności. Żeby ograniczyć koszty przedsiębiorcy inwestują we własne źródła energii używanej do produkcji i chętnie korzystają z nich także do ładowania aut. Napęd elektryczny jest bardzo sprawny. Zatem nawet jeśli auto ostatecznie korzysta z energii uzyskanej ze spalenia węgla, to i tak zużywa jej o wiele mniej niż auto konwencjonalne - przekonuje ekspert.

- Dziś jeszcze jest miejsce dla wszystkich rodzajów napędu - auta elektryczne świetnie sprawdzają się w mieście, a poza nim - przewagę mają wciąż te konwencjonalne. Pamiętajmy jednak że pierwsze samochody były właśnie... elektryczne, nie spalinowe. Wtedy jednak nie było akumulatorów dzięki którym pojazdy miałyby odpowiedni zasięg. Trochę wracamy więc do korzeni, a gdy dodamy do tego ekologię i odpowiedni mix energetyczny, kierunek jest oczywisty - podkreśla Baranowski.

- Zgodnie z wytycznymi UE w ciągu 10 lat powinniśmy osiągnąć w Polsce liczbę 50-100 tys. stacji ładowania, zwłaszcza tych ultraszybkich, które pozwolą naładować auto w pół godziny. Spada koszt ich budowy, dziś już nie jest on oszałamiający. W ciągu dwóch najbliższych lat ich liczba zwiększy się dziesięciokrotnie. Technologia się rozwijania, w praktyce mówimy o ładowaniu samochodu już nie codziennie, a 2 razy w tygodniu. Nowe modele będziemy ładować np. 2 razy w miesiącu, bo baterie są coraz bardziej pojemne - pozwolą przejechać w mieście nawet 600-700 kilometrów. Inwestycja w stację ładowania, która może obsłużyć naraz 3 pojazdy,  to dziś ok. 200-300 tys. zł., zwraca się w 4 lata. Bazujemy na wynikach z sieci, to są realne dane. W stację ultraszybką - sam sprzęt to 400-600 tys. zł. Kluczowe jest "dociągnięcie" infrastruktury. Istotne są programy wsparcia np. z NFOŚiGW - to nawet 30-50 proc. wartości inwestycji - podkreśla prezes Baranowski.

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: energetyka | elektromobilność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »