Niemcy nie sprostali oczekiwaniom
W strefie euro tempo wzrostu okazało się w minionym kwartale większe aż dwukrotnie. Dynamika rozwoju zasługuje więc na uwagę, ale trzeba pamiętać, że w IV kw. 2005 r. PKB strefy euro wzrósł zaledwie o 0,3 proc
. Niemcy przeżywały wtedy stagnację. Początek tego roku potwierdził, że długo jeszcze nie ma co liczyć, by Niemcom znowu przypadła rola gospodarczej lokomotywy. Ich PKB wzrósł jedynie o 0,4 proc., podczas gdy ekonomiści spodziewali się 0,6 proc. Okazało się, że tym razem o gorszych wynikach przemysłu i mniejszej konsumpcji przesądziła wyjątkowo śnieżna zima.
Wprawdzie Komisja Europejska podniosła prognozę na ten rok dla strefy euro, ale nawet jeśli uda się ją zrealizować, to i tak gospodarka tego regionu będzie rozwijała się prawie dwa razy wolniej niż amerykańska czy japońska, o chińskiej nie wspominając. A powodzenie prognozy wcale nie jest pewne, bo pogarszają się warunki jej realizacji.
Euro od początku roku umocniło się do dolara o 7 proc., co zmniejsza konkurencyjność eksportu. Koniunkturę za oceanem schładza nieustanne podnoszenie stóp przez Fed, a wolniejszy wzrost, to także mniejszy popyt na import. Stopy rosną też gdzie indziej, a w czerwcu zapewne podniesie je EBC. Przy wyższych stopach tym bardziej nie ma szans na zwiększenie wydatków konsumpcyjnych, a to one generują 60 proc. PKB. Konsumpcja nie może wzrosnąć przy bezrobociu przekraczającym w Niemczech 11 proc. i przy stale rosnących cenach energii. Wielka Koalicja wydaje się za wielka, by radykalnie zmniejszyć pomoc socjalną i Niemców zachęcić do pracy.
Jerzy Boćkowski