Niemiecka sieć o swoich planach na polskim rynku. Jest ambitnie
Kaufland zapowiada szybszą ekspansję w Polsce. Zamiast dotychczasowego tempa otwarć na poziomie 6-8 nowych placówek rocznie, które nie satysfakcjonuje zarządu, niemiecka sieć sklepów spożywczych zamierza otwierać aż 10 dyskontów każdego roku. Nowe placówki mają powstawać nie tylko w dużych miastach. - Dostrzegamy zjawisko, że obecnie lepiej budować nowe sklepy poza ścisłymi centrami miast, które jest skutkiem trendu masowej migracji klientów, zwłaszcza młodych rodzin, ze śródmieść na obrzeża miast. Staramy się wykorzystać ten potencjał - mówi Ewelina Jarosińska, członkini zarządu Kaufland, w rozmowie z Interią Biznes.
- Sieć sklepów spożywczych Kaufland zapowiada szybszą ekspansję na polskim rynku - zamiast 6-8 nowych placówek rocznie, chce otwierać nawet 10 dyskontów każdego roku;
- Nowe sklepy Kaufland chce otwierać nie tylko w dużych miastach, ale również w mniejszych miejscowościach i na obrzeżach dużych aglomeracji, gdzie przenoszą się zwłaszcza młode rodziny z dziećmi;
- Sieć stawia na rozwiązania samoobsługowe, jak K-Scan, gdzie klient może zeskanować produkty własnym telefonem komórkowym. Kaufland uspokaja, że nie planuje zwalniać pracowników w związku z automatyzacją, ale zaznacza, że część zadań trzeba dostosować do nowych realiów;
- W sprawie ewentualnego przywrócenia niedziel handlowych przez nowy rząd, Kaufland nie zajmuje jednoznacznego stanowiska; deklaruje jedynie dostosowanie się do każdych przepisów.
Sebastian Tałach, Interia Biznes: Ile sklepów rocznie chcecie otwierać w Polsce?
Ewelina Jarosińska, członkini zarządu Kaufland: - Jesteśmy już od ponad 20 lat na polskim rynku i zawsze bardzo świadomie wybieramy lokalizacje pod nowe sklepy. De facto jest to też czynnik, który ogranicza liczbę otwarć. Obszar Polski mamy podzielony na strefy oddziaływania potencjalnych obiektów. Wiemy, w których lokalizacjach, miastach i dzielnicach chcielibyśmy się pojawić i dokładnie w te punkty celujemy. Nie ograniczamy się do konkretnej nieruchomości, natomiast faktycznie staramy się wybierać te lokalizacje, które najlepiej spełniają wszystkie kryteria naszych inwestycji.
Czyli?
- Mam tu na myśli czynniki przekładające się na rentowność obiektu, takie jak położenie, dostępność dla klienta, jego gotowość do robienia zakupów, jak również powierzchnię działki, która pozwala realizować nasz koncept i pomieści m.in. szeroki asortyment czy też konkretną liczbę miejsc parkingowych. Wybieramy lokalizacje wygodne dla naszego klienta, a naszym celem jest stale zwiększająca się liczba placówek. 6-8 nowych punktów rocznie to zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań, natomiast m.in. dostępność działek nie pozwala nam na taki rozwój, jakiego byśmy sobie życzyli.
Jaka jest zatem realna liczba otwarć, która by was zadawalała?
- Realna ekspansja, która odpowiadałaby pożądanemu przez nas tempu, to około 10 nowych placówek rocznie.
Stawiacie na duże miasta?
- Zdecydowanie, ale obecnie planujemy otwierać sklepy również w mniejszych miejscowościach. Polska jest przeskanowana przez nas pod kątem obydwu formatów, którymi dysponujemy. W dużym uproszczeniu: mamy sklepy XS - są to obiekty o powierzchni sprzedaży około 2000-2200 mkw. Ten format pozwolił nam wejść do mniejszych miast, nawet takich, które mają poniżej 20 tys. mieszkańców, przy czym obszar oddziaływania oczywiście wykracza poza takie miasteczko. Ale nadal będziemy rozwijać większy format, tzn. od 2600 mkw. w górę.
Polacy wciąż chcą zakupy robić w takich dużych sklepach?
- Z analiz rynku w Polsce faktycznie wynika, że 2800 mkw. to maksymalna wielkość sklepu, jaką preferują klienci. Co nie zmienia faktu, że w niektórych lokalizacjach, w zależności od miejscowych warunków, możemy rozwijać jeszcze większe formaty.
Małe sklepy mają być tylko uzupełnieniem rynku?
- Mały format sklepów, który adresujemy głównie do mniejszych miast i okolicznych miejscowości, rozwijamy również w dużych miastach. Są to lokalizacje, gdzie robimy tzw. dopełnienie ekspansji. Polega ono na tym, że jeśli w danym obszarze oddziaływania mamy już sklep i odnosi on świetne wyniki, a widzimy, że zapotrzebowanie jest znacznie większe i produktywność jest bardzo wysoka, wtedy taki mały format może uzupełnić tę lukę. Widoczne jest to przede wszystkim w miejscach, gdzie powstają nowe osiedla, przybywa mieszkańców, a co za tym idzie, również naszych klientów. Małe sklepy zlokalizowane w tego typu lokalizacjach świetnie się sprawdzają, zwłaszcza na obrzeżach dużych miast, jak w przypadku Warszawy, Poznania, Gdańska, Wrocławia, a nawet Krakowa.
Obserwujecie zjawisko, że w obecnych czasach lepiej otwierać sklepy poza ścisłym centrum miast, niż na przykład w galeriach handlowych?
- Owszem, dostrzegamy takie zjawisko, które jest skutkiem trendu masowej migracji klientów, zwłaszcza młodych rodzin, ze śródmieść na obrzeża miast. Staramy się wykorzystać ten potencjał. Trzeba jednak pamiętać, że w centrach miast nadal są klienci - ich też chcemy obsługiwać, natomiast tutaj pojawiają się czynniki ograniczające możliwości intensywnej ekspansji. Mam na myśli dostępność dużych gruntów, obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego, który uniemożliwia nam budowę obiektów handlowych wielkopowierzchniowych. To wreszcie jest też nastawienie włodarzy miast do handlu wielkopowierzchniowego, którzy chętniej stawiają na usługi, hotele czy mały handel. Dlatego analizujemy każdy fragment miasta, każdy potencjalny obszar oddziaływania i widzimy, że obrzeża miast, zwłaszcza dużych metropolii, to lokalizacje o rosnącym potencjale do ekspansji.
Macie plan na zwiększenie obecności Kaufland w konkretnych regionach Polski?
- Nie rozpatrujemy inwestycji w kontekście konkretnego województwa czy danego obszaru Polski. Zważywszy na to, ile czasu jesteśmy już na rynku, mamy przeanalizowany cały kraj i praktycznie wiemy dokładnie, gdzie nasze sklepy jeszcze powinny powstać. Oczywiście, dodatkowe potencjały będą się też pojawiały (tak jak już wspomniałam) na obrzeżach miast; tam docelowo nasza ekspansja będzie się koncentrować, ale nasza strategia ekspansji jest bardzo elastyczna i będziemy ją dostosowywać do warunków rynkowych. Chcemy mieć swoje sklepy tam, gdzie jest to możliwe i gdzie klienci tego potrzebują. Wtedy nie ma znaczenia, czy będzie to na północy, na południu, na wschodzie czy na zachodzie kraju.
Jakie rozwiązania chcecie w najbliższym czasie wprowadzić w swoich sklepach - może jakieś zupełnie innowacyjne, których nie mamy teraz na rynku? Macie jakąś wiadomość zwrotną od klientów, które rozwiązania się sprawdzają, a może są takie, z których musicie się wycofać?
- Świetnie sprawdzają się kasy samoobsługowe. To nowoczesne rozwiązanie, które już od dawna systematycznie wprowadzamy w kolejnych placówkach. Nadal będziemy na nie stawiać, ponieważ dobrze się sprawdza, a polski klient bardzo chętnie korzysta z kas samoobsługowych.
- Kolejnym rozwiązaniem, które intensywnie rozwijamy, jest usługa K-Scan, z której można korzystać już w 36 lokalizacjach. Dzięki K-Scan klient może podczas zakupów samodzielnie skanować produkty przy pomocy specjalnego skanera, który jest dostępny w sklepie, albo korzystając z aplikacji Kaufland w swoim smartfonie.
Klientom podoba się możliwość skanowania produktów za pomocą ich własnych telefonów? Przekonują się do tego?
- Coraz bardziej się do tego rozwiązania przekonują, tak samo, jak w przypadku kas samoobsługowych, które weszły do naszych sklepów zaledwie kilka lat temu, a teraz nie wyobrażamy sobie, że mogłoby ich nie być - polski klient jest bardzo otwarty na nowoczesne rozwiązania.
- Nawet w miasteczkach starsi klienci proszą nasz personel, żeby pokazał im, jak obsługuje się kasy samoobsługowe. I to jest świetne, ciekawość procentuje. Bardzo ważne jest, aby wspierać klientów w korzystaniu z nowych rozwiązań, aby ich ośmielić. Jeśli w sklepie jest dobra atmosfera, to klient nie obawia się zapytać czy powiedzieć, że czegoś nie potrafi. W naszych placówkach tak to właśnie funkcjonuje, dzięki czemu nowe rozwiązania szybko zyskują na popularności.
Nie boicie się, że im mniejszy kontakt klienta ze sprzedawcą, tym większa przestrzeń na drobne kradzieże? Podobno w ostatnim czasie to prawdziwa plaga w dyskontach, a sieci muszą szukać rozwiązań, żeby z tym walczyć.
- Wdrożyliśmy specjalne algorytmy, które przeprowadzają wyrywkową weryfikację. Losowe zakupy są kontrolowane przez naszych pracowników. Rozwiązanie K-Scan mamy już w 36 sklepach i nie zauważamy, żeby był z tym jakiś większy problem, który powstrzymałby nas przed wprowadzaniem tej innowacji w kolejnych placówkach.
Wielu pracowników obawia się, że postępująca automatyzacja stwarza zagrożenie dla ich miejsc pracy. Czy w związku z coraz większą liczbą kas samoobsługowych w swoich sklepach planujecie przeprowadzić redukcję zatrudnienia?
- Jako takiej redukcji nie planujemy, natomiast faktycznie w momencie, kiedy w obiekcie handlowym pojawiają się kasy samoobsługowe, to weryfikacji podlega podział zadań i liczba godzin, które są potrzebne w danym obiekcie w danych chwili. Przyglądamy się temu uważnie. Trzeba pamiętać, że wraz z wprowadzaniem automatyzacji pojawiają się też nowe zadania. To nigdy nie jest tak, że wszystko da się w pełni zautomatyzować.
- Widzimy to choćby w logistyce. W centrum dystrybucyjnym sieci Kaufland w Woli Krzysztoporskiej poziom zautomatyzowania jest bardzo duży, ale te innowacyjne rozwiązania nie powodują drastycznego spadku zatrudnienia. Dlatego automatyzacji nie można postrzegać zero-jedynkowo, jako zastępowania pracowników maszynami. To jest usprawnienie, które ma pomóc, np. odciążając od najcięższych prac, które teraz mogą wykonywać maszyny. Automatyzacja to nie tylko optymalizacja kosztów, ale również ograniczanie ciężkich czy uciążliwych zadań, które do tej pory musiał wykonywać pracownik.
Sporo mówiliśmy o nowych placówkach handlowych, a jak zmieniają się istniejące już sklepy Kaufland? Na co stawiacie podczas modernizacji obiektów?
- Przede wszystkim stawiamy na ekologię, dbając o to, aby minimalizować negatywny wpływ naszych obiektów na środowisko. Wprowadzamy stacje ładowania pojazdów elektrycznych, stawiamy też na fotowoltaikę i inne nowoczesne rozwiązania technologiczne, które pozwalają nam zoptymalizować zużycie prądu.
- W dzisiejszych czasach jest to kluczowe, nie tylko ze względu na ekologię, ale również biorąc pod uwagę rosnące koszty energii. Wszystkie obiekty w tej chwili mają energooszczędne oświetlenie LED, nie tylko na hali sprzedaży, ale również w strefach socjalnych czy też na parkingach. Dostosowaliśmy również ilość oświetlenia do potrzeb placówek. Wprowadziliśmy technologię odzysku ciepła odpadowego. Energia cieplna pozyskana z urządzeń chłodniczych jest w naszych placówkach wykorzystywana do ogrzewania obiektów.
- Warto tez podkreślić, że nowe placówki wyposażamy w pompy ciepła. Łączymy ekologię razem z optymalizacją kosztów funkcjonowania obiektów. Co prawda nie jest to nic nowego, ale zintensyfikowaliśmy te działania w momencie, kiedy sytuacja na rynku się zmieniła - mam tu na myśli wzrost cen energii. Działania te wpisują się w strategię naszej sieci, wspólną dla wszystkich podmiotów Grupy Schwarz, która zakłada minimalizowanie negatywnego wpływu obiektów na środowisko.
Jakie macie oczekiwania w stosunku do nowego rządu?
- Chcielibyśmy być postrzegani jako partner do dyskusji. Gdy powstanie nowy rząd i będzie on otwarty na rozmowy z branżą, to już będzie dla nas bardzo dużo.
A jak się zapatrujecie na niedziele handlowe? Powinny wrócić, czy należy utrzymać obowiązujące przepisy?
- Od dawna komunikujemy, że zgodzimy się z każdą regulacją, która jest jednakowa dla wszystkich podmiotów w sektorze handlu detalicznego w Polsce. Podkreślam, że zależy nam najbardziej na tym, aby przepisy obowiązywały wszystkich w takim samym wymiarze.
Rozmawiał Sebastian Tałach