Polacy nie mają czasu i lubią wygodę. Pyszne.pl chce to wykorzystać, ma plan

Sektor gastronomiczny doświadczył wielu wyzwań, takich jak COVID-19, wojna i inflacja, do których musiał się szybko dostosować. Teraz poważnym wyzwaniem jest zapewnienie praw pracowniczych, które dyrektywą zamierza wprowadzić UE. I choć branża zdaje się rozumieć problemy m.in. "kurierów na aplikację", to trudne staje się utrzymanie dotychczasowych cen usług przy jednoczesnym podnoszeniu płacy minimalnej. - Zmiany są potrzebne. W Polsce mamy niejasność legislacyjną. Dochodzi do takich sytuacji, że kurier nie jest wynagradzany za swoją pracę, a za wynajem pojazdu, przez co firmy oszczędzają na podatkach (...) Mamy do czynienia z dzikim zachodem - mówi Interii Biznes Arkadiusz Krupicz, współzałożyciel i dyrektor zarządzający Pyszne.pl.

  • Pandemia COVID-19 stworzyła niepewny klimat dla branży gastronomicznej. 
  • UE chce zwiększyć prawa pracowników "na aplikację". Platforma popiera wprowadzenie dyrektywy. 
  • W Pyszne.pl powstał związek zawodowy. Kurierzy mają za sobą także pierwszy strajk
  • Firma zapowiada nowe usługi, takie jak dostawy produktów spożywczych, elektroniki czy farmaceutyków. 
  • Nowa sytuacja polityczna po wyborach parlamentarnych wprowadza pewien stopień niepewności co do przyszłych regulacji i zmian w sektorze. 

Bartosz Bednarz, Sebastian Tałach, Interia Biznes: Łatwo to już było?  

Reklama

Arkadiusz Krupicz, współzałożyciel i dyrektor zarządzający Pyszne.pl: - W nasz sektor uderzyło wiele zmian, do których musieliśmy się przystosować. Czyli można powiedzieć, że łatwo już było.   

Ostatnie trzy lata to mamy wrażenie niekończące się kryzysy.  

- Bo tak było: ledwo wyszliśmy z covidu, a wybuchła wojna i w dochody Polaków uderzyła wysoka inflacja. Konsumpcja tąpnęła, co szczególnie w pierwszej połowie tego roku doprowadziło do ograniczenia wydatków na gastronomię. O ile firmy przed wybuchem inflacji skupiały się na generowaniu jak największej liczby zamówień, nie dbając tak bardzo o rentowność, tak teraz rynek się zmienił. Inwestorzy oczekują, że firmy pokażą, że ich modele biznesowe mogą przetrwać i potrafią generować zyski. Także w tak trudnych czasach jak obecnie.

Inflacja hamuje, perspektywy już się poprawiają. Chociaż 2024 r. w wielu miejscach to wciąż zagadka.  

- Na pewno zostanie podniesiona płaca minimalna, co bez wątpienia wpłynie na koszty logistyki czy koszty zatrudniania pracowników w restauracjach, które z kolei mogą przełożyć się na wysokość cen. Ich poziom w 2024 r. to faktycznie niewiadoma. Mimo wszystko, jako lider rynku patrzymy optymistycznie w przyszłość.  

Możemy już mówić o odbiciu w branży restauracyjnej?  

- Działamy jednak sezonowo. Jeżeli spojrzymy na pierwszą część tego roku, to baza porównawcza jest nieco zakłócona. Na początku zeszłego roku mieliśmy jeszcze częściowe ograniczenia covidowe, w 2023 r. już tego nie było. W I połowie 2023 r. widzieliśmy spowolnienie sprzedaży. Natomiast w III kwartale obserwujemy już wzrost wartości sprzedaży, nie tylko jeśli chodzi o Polskę, ale także całą Europę.  

Co jeszcze da się wycisnąć z tego modelu biznesowego, które de facto na przestrzeni lat się nie zmienił?  

- Jeżeli popatrzymy na penetrację aktywnych klientów w grupie wiekowej 15+ to, jest ona w Polsce nadal na relatywnie niskim poziomie - mówimy o nieco ponad 10 proc. Na rynkach bardziej dojrzałych będzie to około 30-40 proc. Nadal jest wiele osób, które nie zamawiają online, więc widzimy duży potencjał do wzrostu dla całej branży. To po pierwsze.  

- Po drugie, wcześniej ludzie zamawiali przede wszystkim lunche i kolacje, teraz widzimy, że pojawiają się nowe okazje zakupowe. Myślę tutaj m.in. o śniadaniach, których wcześniej nikt nie zamawiał z dostawą. Modne stają się zakupy spożywcze, czy jednorazowe towary np. pierwszej potrzeby. Pewne zjawiska społeczne, które obserwujemy, jak brak czasu czy chęć wygody, powodują, że ludzie chcą korzystać nie tylko z oferty gastronomicznej oraz z oferty spożywczej, ale także z innych obszarów, jak elektronika czy farmacja. 

- Wszystko to powoduje, że chcą mieć wszystko dostarczone do domów w krótkim czasie. Idealnym przykładem jest nawiązanie współpracy holenderskiego oddziału JET z największą siecią dostarczającą kwiaty lub współpraca w Niemczech z MediaMarkt. Dostawa ładowarki lub bukietu we wskazane miejsce w mniej niż godzinę? Nie ma z tym żadnego problemu.

I chcecie iść w tym kierunku?  

- Patrząc na zasoby, które posiadamy w tym momencie - mowa o ok. 3.5 mln aktywnych użytkowników oraz sieć logistyczna -  sprawiają, że wejście w pewne nowe obszary staje się logicznym krokiem. Na niektórych rynkach w Europie już to się zadziało i odnosi to sukcesy, przez co jest to również kierunek rozwoju dla nas. Jesteśmy dopiero na początku drogi, co nie zmienia faktu, że jesteśmy optymistami.

Jaki macie plan, by zwiększać ten poziom penetracji rynku?  

- Każdy rynek jest nieco inny, nie można wszystkiego przenieść jeden do jednego z innych krajów, również dlatego, że 40 proc. Polaków mieszka poza miastami. Na pewno widzimy ogromny potencjał w Polsce - nadal znaczna część zamówień jest składana telefonicznie. Jesteśmy nie tylko w większych ośrodkach miejskich, ale docieramy z ofertą także do około 2 tys. mniejszych miejscowości.  

W dalszym ciągu czujesz się start-upowcem?  

- W pewnym zakresie na pewno tak, to zostaje w człowieku.  

Nie kusi cię, żeby rzucić to wszystko i rozwijać nowy biznes od podstaw? Pyszne.pl sprzedałeś, ale wciąż zostałeś w firmie.  

- Jeżeli popatrzymy na ten cały czas, który jestem związany z firmą, to musimy zauważyć różne okresy. To nie jest tak, że my robimy te same rzeczy cały czas, nasza branża jest bardzo dynamiczna i mocno się zmienia. Całkowicie inaczej pracuje się, jeżeli jest się w kilkuosobowym start-upie, później w zespole kilkudziesięciu osób, czy wreszcie mając kilkaset doświadczonych osób, od których można się uczyć i jest się częścią międzynarodowej firmy notowanej na giełdzie. 

- My teraz to wykorzystujemy. Pyszne.pl jest - w mojej ocenie - wciąż na początku drogi. To nie jest tak ustabilizowany biznes, jak kilka innych, a rynek jest niezwykle konkurencyjny. W najbliższym czasie planujemy wejść w nowe obszary i czujemy lekką ekscytację z tego powodu. To są właśnie te start-upowe emocje. Bycie częścią dużej grupy daje zasoby, aby móc działać w znacznie większej skali. 

- Jeśli chodzi o inne ambicje, to mogę realizować je również w inny sposób. Jestem zaangażowany finansowo w Foodsi, pełnię tam rolę wiodącego anioła biznesu. Doradzam im także od strony merytorycznej.  

Myśleliście o wprowadzeniu modelu abonamentowego w Pyszne.pl? Jest jednak na to dzisiaj swoista moda.  

- Jeżeli chodzi o darmowe dostawy w ramach abonamentu, robimy coś takiego np. w Stanach Zjednoczonych. Rozważamy wprowadzenie takiej możliwości również w Polsce.

W ostatnim czasie duże zamieszanie wśród platform dowozowych jedzenia wzbudzała dyrektywa unijna, której celem ma być zwiększenie praw pracowników, w tym kurierów "na aplikację". W odróżnieniu od Ubera czy Bolta, w Pyszne.pl jesteście za zmianą prawa.  

- Generalnie uważamy, że zmiany są potrzebne. W innych grupach JET-u również zatrudniamy naszych kurierów, więc robimy już to, co chce wprowadzić dyrektywa UE. Jeżeli chodzi o sytuację w Polsce, to mamy niejasność legislacyjną. Dochodzi do takich sytuacji, że kurier nie jest wynagradzany za swoją pracę, a za wynajem pojazdu, przez co firmy oszczędzają na podatkach, oczywiście z pewną konsekwencją dla samych kurierów. Mamy do czynienia z dzikim zachodem. 

- Na końcu tracą na tym kurierzy, bo każdy chciałby mniej więcej móc oszacować, ile będzie w stanie zarobić w danym miesiącu. W momencie, w którym płacimy kurierowi tylko za liczbę zrealizowanych kursów, to jest to nieuczciwe, bowiem nie zależy to od niego. Wpływ na to ma wiele czynników: ilu kurierów jest na zmianie, a przede wszystkim, ile będzie zamówień w danym dniu, przez co przewidywalność jest bardzo ograniczona.

- Dlatego uważamy, że w momencie, w którym każda platforma zacznie działać o te same zasady, to sektor będzie bardziej przewidywalny. Poprawa sytuacji kurierów to też większa ich dostępność, więcej osób będzie chciało w ten sposób pracować. Podsumowując, jesteśmy za zakończeniem konkurencji kosztami pracy, udowadniamy, że jest to możliwe.  

Jest coś, co wam w tych nowych przepisach nie pasuje?  

- Ostateczna forma dyrektywy jest omawiana. Jest kilka propozycji, które są na stole, nie wiadomo także, jak poszczególne kraje będę je implementować. Teraz jest istotne, żeby na etapie, kiedy będzie konkretna propozycja ze strony UE, to żeby przed wdrożeniem tego na poziomie krajowym, zaprosić do rozmów strony zainteresowane tym tematem - przedstawicieli kurierów oraz firmy działające w tej branży. Wszystko po to, żeby wypracować taką formę, która byłaby odpowiednia dla wszystkich. 

- To, że nie chcemy konkurować kosztami pracy jest naszym najważniejszym przesłaniem, ale chcielibyśmy rozmawiać także o równej i właściwej implementacji tego prawa, to jest niezwykle istotna kwestia. W Hiszpanii kilka lat temu wprowadzono ścisłe prawo, którego intencją było uregulowanie tego rynku, co miało wyeliminować patologiczne sytuacje wymierzone w kurierów. Okazało się, że nie wszystkie firmy, w tym jeden bardzo duży gracz, realizowały nałożone prawem obostrzenia. Nie ponieśli za to do dziś żadnych konsekwencji, ponieważ nie wprowadzono żadnych form egzekwowania tego prawa. Ten przykład daje nam dużo do myślenia, dlatego chcemy równego wdrożenia tych przepisów w Polsce. Powinny być one jednoznaczne.  

Nie konkurujecie kosztami pracy, co nie oznacza, że inne platformy tego nie robią. Czyli głównie chodzi wam o wyrównanie warunków gry?  

- My naprawdę uważamy, że możemy konkurować innymi elementami naszej oferty, a nie kosztami pracy. Pyszne.pl jest liderem rynku, ale zwróćcie uwagę, że ponosimy największe koszty pracy, właśnie dlatego, że dajemy kurierom sprzęt, szkolimy ich, ubezpieczamy, zapewniamy HUB-y, czyli centra logistyczne, gdzie tworzą się małe społeczności. Nie ukrywamy, że czekamy na tę dyrektywę, ale również na to, jak będzie ona w praktyce działać w Polsce. 

- W Pyszne.pl płacimy całą stawkę godzinową, oprócz bonusów uzależnionych od wyników - to pokazuje, że można prowadzić działalność w Polsce w oparciu o lepsze warunki. Wystarczy porozmawiać ze związkami zawodowymi, które znają dokładnie sytuację, wiedzą, jak wygląda to u konkurencji. My nie opowiadamy się za konkretnym sposobem, jak powinno wyglądać nowe prawo, nam chodzi o rozwianie istniejących wątpliwości i bałaganu legislacyjnego. Chcemy, żeby stworzono równe warunki do konkurowania. 

To sposób na rozwiązanie coraz poważniejszego w Polsce problemu braku rąk do pracy?  

- W obszarze zatrudnienia kurierów widzimy dużą konkurencję - rynek dostaw jest naprawdę duży. Z racji tego, że nasza oferta dla kurierów jest inna, powoduje to, że udaje nam się znajdować nowych kandydatów. Trzeba wziąć pod uwagę to, że to jest praca przejściowa - w zależności od sezonu mamy mniejszą lub większą liczbę studentów, ale większość osób traktuje tę pracę jako dorywczą.  

Jak wam się współpracuje z pierwszym związkiem zawodowym w branży? Pierwszy strajk kurierów już miał miejsce, udało się dojść do porozumienia?  

- Przede wszystkim mogły u nas powstać związki zawodowe - to jest kluczowa różnica. Prowadzimy dialog i nie ukrywamy, że z tematem dyrektywy platformowej zarówno związkom zawodowym, jak i nam, jest po drodze. Rozmawiamy na ten temat i szukamy punktów, które nas łączą. Jeżeli patrzymy w tym samym kierunku, to jest to naturalne. 

Planujecie rozszerzać tę współpracę?  

- Wypracowaliśmy konstruktywny sposób współpracy i to jest najważniejsze. Opieramy się na regularnych spotkaniach. Związek przychodzi do nas z różnymi propozycjami i widzimy już efekty tej współpracy - pierwsze zmiany zostały już zainicjowane. Patrzmy partnersko na tę relację i widzimy podobne spojrzenie z drugiej strony.   

Kiedy możemy się spodziewać nowych usług?  

- Chcemy wejść w nowe obszary i pod tym kątem będziemy rozwijać naszą aplikację. W ostatnim czasie dużą popularnością cieszy się usługa Pyszne.pl for business - to swego rodzaju benefit żywieniowy, który pozwala pracodawcom na współfinansowanie posiłków dla swoich pracowników. Rynek benefitów pracowniczych w Polsce mocno się rozwija i jest bardzo perspektywiczny. To już nie tylko dopłata do karty sportowej, ale wiele innych sfer. Jedną z nich są dopłaty do posiłków. 

- Nowe przepisy, które weszły w życie od 1 września, pozwalają pracodawcom na odliczenie aż 450 zł od podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe za posiłki dla pracowników. Bardziej się opłaca pracownikowi taki benefit, z którego i tak skorzysta, niż wypłacenie go w formie wynagrodzenia, bo w tym momencie pracownik dostanie netto znacznie mniejszą kwotę. Dodatek żywieniowy jest jednym z najbardziej pożądanych obecnie benefitów, dlatego nasza usługa się mocno rozwija. To - naszym zdaniem - gamechanger, jeśli chodzi o dość rachityczne rozwiązania, które ma konkurencja w formie np. jednej karty, którą można użyć w biurowej stołówce. Stawiamy na elastyczność. Miesięcznie kilka, kilkanaście firm dołącza do tego benefitu i przechodzą na Pyszne.pl for business.  

Czy od nowego roku ceny waszych usług wzrosną?  

- Ze względu na wrażliwość tych informacji, nie możemy ich udzielać.  

Biorąc pod uwagę podwyżki płacy minimalnej, ciężko sobie wyobrazić, byście nie szli jednak w tym kierunku.  

- Na szczęście nasza pozycja finansowa pozwala nam na poniesienie dodatkowych kosztów logistyki wynikających ze wzrostu płacy minimalnej bez przenoszenia tych kosztów na partnerów.  

- Podwyżka płacy minimalnej jest znacząca, ale pamiętamy także, że koszty życia w Polsce bardzo szybko rosną. W naszej ocenie jest ona konieczna zwłaszcza dla kurierów i te pieniądze są po prostu potrzebne, żeby mogli opłacić podstawowe rachunki. Warto podkreślić, że w Polsce jesteśmy rentowni, więc też łatwiej nam reagować na tego typu zmiany.

Często badacie nastroje wśród restauratorów?  

- Tak, zdarza się, że w formie ankietowej. Natomiast cechą wyróżniającą nas na tle konkurencji jest stały kontakt z człowiekiem, co w dzisiejszych czasach jest warte podkreślenia. W Pyszne.pl kładziemy nacisk na to, żeby obsługa naszych partnerów była bezpośrednia. Mamy dużą grupę konsultantów, którzy regularnie kontaktują się z restauratorami i doradzają im. Jeżeli widzą, że coś się dobrze sprzedaje, to razem z konsultantem wprowadzają zmiany. W naszym interesie jest to, żeby restauracje radziły sobie jak najlepiej, w końcu opieramy nasz biznes na prowizjach i nie ukrywamy tego. 

- Naszymi danymi, jak zamawiają Polacy i co jedzą, chętnie dzielimy się z restauratorami i szerzej - z otoczeniem. Pyszne.pl jest źródłem informacji. Naszym partnerom ułatwia to, chociażby ustalenie odpowiedniego cennika. Chcemy także wyróżniać restauratorów za ich osiągnięcia i pomysły. Pozytywnym i szerokim echem odbiły się nagrody - Pyszne Awards, wręczane obecnym na naszej platformie restauratorom w rozmaitych kategoriach. W przyszłym roku także chcemy ich wyróżnić.  

Korzystacie na co dzień z szeroko rozumianej sztucznej inteligencji?  

- Temat sztucznej inteligencji jest teraz na tapecie. W najbliższym czasie na jednym rynku będziemy wprowadzać takie rozwiązanie, ale na razie nie możemy zdradzić szczegółów. Ma to usprawnić proces sugerowania opcji zamówienia dla klientów. Będą też zmiany w samej obsłudze klienta, naszym zdaniem AI jest w stanie to usprawnić.  

Plany osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2030 r. są realne?  

- Faktycznie, celem naszej grupy jest zerowa emisja do 2030 roku. Zdecydowana większość pojazdów wykorzystywanych przez nas w dostawach to pojazdy przyjazne środowisku. Już kilka lat temu usunęliśmy plastikowe opakowania dla produktów transportowanych ze sklepów do domów klientów, a do tego promujemy biodegradowalne opakowania z wodorostów (NOTPLA). 

- Jeżeli chodzi o jedzenie, to na naszej stronie promujemy "zielone" opcje. Angażujemy znane osoby, żeby promowały zamawianie dań wegańskich oraz wegetariańskich. Do tego ograniczamy food waste - namawiamy, żeby z resztek zamówionego jedzenia przygotowywać nowe dania nadające się do spożycia, a nie je wyrzucać.  

Jaka część floty została wam do wymiany na "elektryki"?  

- Zdecydowana większość naszych pojazdów jest już elektryczna. Używamy przede wszystkim elektrycznych rowerów i skuterów. Cały czas szukamy też nowych rozwiązań. W Gdańsku od władz miasta dostaliśmy, jako jedyna firma z branży, wyjątkowy pojazd - Hooper. Jest to rower z dachem, który wygląda jak mały elektryczny samochód. Zasięg wynosi do 60 km. Jesteśmy bardzo zainteresowani takimi nowinkami. 

- W grupie JET trwają również testy do wykorzystywania dronów do prostych dostaw. Jakiś czas temu w Warszawie testowaliśmy robota dostarczającego posiłki. Element start-upowości jest u nas obecny cały czas. Warunkiem jest obecność w każdej zmianie tego elementu zrównoważonego rozwoju - nie będzie innego kierunku, to jest przyszłość. To już nie jest kwestia czy, ale jak wdrożysz zielone rozwiązania.

Rzeczywiście patrzycie na drony jako na przyszłość?  

- Jest dużo obwarowań i dużo uwarunkowań. Ciężko sobie wyobrazić, że nagle nad naszymi głowami będą latać drony z paczkami, ale są takie miejsca, gdzie rzeczywiście mogą być wykorzystane. Na kampusach akademickich, gdzie jest inna przewidywalność infrastruktury i zdarzeń, czemu nie?  

- Do rozstrzygnięcia są kwestie natury prawnej - kto jest odpowiedzialny za to, kiedy komuś stanie się coś złego, np. paczka spadnie komuś na głowę. Prędzej czy później te rozwiązania wejdą w życie i my też patrzymy w tym kierunku. 

Znaleźliśmy się w nowych realiach politycznych. Rynki zareagowały optymistycznie na wyniki wyborów parlamentarnych. Czy dla waszej działalności ma to aż tak duże znaczenie, która partia sprawuje aktualnie władze?  

- W tym momencie nie jest znany dokładnie plan, jakie zmiany będą wprowadzone, więc ciężko nam jest to ocenić.  

- Jeżeli chodzi o europejską dyrektywę, to do tej pory stanowisko obecnego rządu było bardzo niejednoznaczne w tym temacie, praktycznie go nie było. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przypuścić, że jeżeli część lewicowa koalicji będzie chciała objąć obszary związane z rynkiem pracy i prawami pracowników, to nacisk na właściwą implementację tej dyrektywy będzie raczej większy niż do tej pory. Na pewno można się także spodziewać otwarcia na prawo unijne, na co patrzymy pozytywnie.  

Czego oczekiwalibyście od nowego rządu? 

- Przyzwyczailiśmy się do funkcjonowania w obecnym systemie. Życzylibyśmy sobie i całej branży większej stabilności, bez nagłych zmian w prawie bez konsultacji. Z resztą spraw myślę, że sobie poradzimy.  

Rozmawiali Bartosz Bednarz i Sebastian Tałach

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dostawa jedzenia do domu | branża gastronomiczna | kurierzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »