Niepewna przyszłość kolejnej inwestycji PiS. Była "przeskalowana"?

Przedstawiciele rządu Donalda Tuska prowadzą liczne audyty w państwowych spółkach, które mają sprawdzić zasadność planów kreślonych jeszcze przez poprzednią ekipę rządzącą. Dotyczy to również jednej ze strategicznych inwestycji energetycznych ekipy Prawa i Sprawiedliwości, czyli rozbudowy terminala gazowego w Zatoce Gdańskiej. Choć w teorii pływający hub miał skusić wielu zagranicznych klientów, tak w praktyce jego los jest niepewny - właśnie z uwagi na małe zainteresowanie jego usługami.

Jak informuje money.pl, jedna z planowanych inwestycji z czasów rządów PiS, za którą miała stać państwowa spółka Gaz-System, może nie zostać zrealizowana. Chodzi tu o rozbudowę pływającego gazoportu w Zatoce Gdańskiej. Plany poprzedniego rządu zakładały postawienie jednostki mogącej regazyfikować do 6,1 mld metrów sześciennych skroplonego gazu ziemnego rocznie, a następnie rozbudowę infrastruktury tak, aby potencjał przerobowy wzrósł do 10,6 mld metrów sześciennych rocznie.

Gdański gazoport może być mniejszy. Brakuje chętnych na jego usługi

I to właśnie przyszłość tej drugiej części planu stoi na razie pod znakiem zapytania. Jak wyjaśnia portal, moce przerobowe obejmujące "rozładunek" do 6,1 mld metrów sześciennych gazu zarezerwował Orlen. Rozbudowa gazoportu miała natomiast na celu zaspokojenie potrzeb zagranicznych klientów, w tym m.in. Litwy, Czech czy Słowacji. Jednak ze wstępnych prac koncepcyjnych nad inwestycją wynika, że jak na razie brakuje chętnych na usługi drugiej jednostki FSRU (to skrót od ang. Floating Storage Regasification Unit, co oznacza pływający terminal regazyfikacyjny - red.).

Reklama

Z informacji uzyskanych przez money.pl od Ministerstwa Klimatu i Środowiska wynika, że pierwsza część planu będzie kontynuowana. Druga natomiast ma zostać poddana dodatkowej analizie. Jak wyjaśnia na łamach serwisu prof. Mariusz Ruszela z Politechniki Rzeszowskiej, na ten moment brakuje przesłanek ekonomicznych do rozbudowy "przeskalowanego" projektu. Jak dodaje ekspert, bez dodatkowej jednostki FSRU potencjał polskiej infrastruktury zaspokaja krajowe potrzeby, ale daje też możliwość eksportu surowca za granice.

Polskie zapotrzebowanie na gaz w 2023 r. sięgało 15,8 mld metrów sześciennych, przy średniej z lat wcześniejszych na poziomie ok. 18 mld metrów sześciennych. Natomiast produkcja surowca w naszym kraju wynosi blisko 1,9 mld m sześc., a resztę stanowi import. W tym największy udział miał surowiec przetwarzany w magistreli Baltic Pipe (6,5 mld m sześc.) oraz gazoporcie w Świnoujściu (5,9 mld m sześc.). Resztę w 2023 r. ściągaliśmy z Niemiec (1,2 mld m sześc.), Litwy (0,2 mld m sześc.) oraz Słowacji (0,1 mld m sześc.). 

Nowy rząd robi wielki audyt inwestycji poprzedników

Jednocześnie opisywana inwestycja jest kolejną, którą rząd Donalda Tuska poddaje rewizji. Nadal nie wiadomo jaka przyszłość czeka polski samochód elektryczny Izera. Choć w tym przypadku o kontynuację projektu zabiegają Chińczycy, którzy mieli współpracować z rodzimą spółką realizującą to przedsięwzięcie - ElectroMobility Poland.

Audyt trwa także w strukturach zarządzających Centralnym Portem Komunikacyjnym. W tym przypadku również zabrakło oficjalnej deklaracji o pogrzebaniu inwestycji, chociaż przedstawiciele rządu zarzucali poprzednikom niegospodarność, podkreślając, że - mimo iż projekt nie wyszedł z fazy koncepcyjnej - kosztował już Skarb Państwa sumę 2,7 mld złotych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gazoport | energetyka | LNG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »