Nowy Sejm nie będzie miał lekko. Piętrzą się wyzwania gospodarcze

W poniedziałek w samo południe na pierwszym posiedzeniu zebrał się Sejm X kadencji, którego skład wyłoniły wybory parlamentarne 15 października. Na godz. 16 zaplanowano zaś uroczystą inaugurację XI kadencji Senatu. Obie izby rozpoczynają kadencję w okresie szczególnej niepewności w polskiej gospodarce i w jej otoczeniu, która będzie wymagać od posłów i senatorów dobrej współpracy z nowym rządem, jak również sprawnego działania w obliczu licznych ekonomicznych wyzwań.

Wciąż daleka od celu Narodowego Banku Polskiego inflacja, spowolnienie gospodarcze, dobiegający końca okres obowiązywania tarcz antyinflacyjnych, co może skutkować skokiem kosztów życia dla obywateli na początku nowego roku, wysoki deficyt budżetowy zaplanowany na 2024 r. (i rekordowo mało czasu na ewentualne korekty ustawy budżetowej) - w takich okolicznościach 460 nowo wybranych posłów i 100 senatorów rozpoczyna swoją pracę. Jedno jest pewne: łatwo nie będzie.  

Na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu posłowie składają ślubowanie, wybierani są też nowy marszałek Sejmu i wicemarszałkowie. Zaplanowano orędzie prezydenta Andrzeja Dudy i złożenie dymisji rządu przez premiera Mateusza Morawieckiego. 

Reklama

O ile Morawiecki otrzymał już misję tworzenia nowego gabinetu od prezydenta, to podpisanie umowy koalicyjnej przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę czyni scenariusz sformowania rządu przez PiS bardzo mało prawdopodobnym. 

Budżet na 2024 r. - sprawa wielkiej wagi

Właśnie ten fakt, że według wszelkiego prawdopodobieństwa rząd utworzy dotychczasowa opozycja, wiąże się z pierwszym i najważniejszym wyzwaniem dla Sejmu. Wyzwaniem tym jest uchwalenie ustawy budżetowej, co tym razem ma znaczenie nie tylko dla tego, jak w przyszłym roku będą zarządzane finanse państwa, ale i dla losów samego nowego parlamentu.  

Przypomnijmy, że przedłużające się tworzenie rządu oznacza rekordowo mało czasu na napisanie nowej ustawy budżetowej. Generalnie rząd do końca września musi przedstawić projekt budżetu na przyszły rok. Obowiązku tego dopełnił gabinet Mateusza Morawieckiego, jednak teraz projekt ten przepada. 

Nowy rząd koalicji partii opozycyjnych będzie więc przedstawiał własny projekt budżetu, a Sejm na prace nad nim będzie miał cztery miesiące. Jeśli izba niższa nie zdąży uchwalić budżetu, prezydent może rozwiązać parlament. Wprawdzie nie ma jednoznacznej interpretacji, od którego momentu należy obliczać cztery miesiące, które na uchwalenie budżetu ma Sejm: czy od dnia wniesienia projektu przez ustępujący rząd, czy od wniesienia nowego po wyborach. 

Rząd Morawieckiego przyjął projekt ustawy budżetowej na 2024 r. 28 września br., a 29 września złożył go w Sejmie. Według tej rachuby, cztery miesiące na przesłanie ustawy prezydentowi mijają 29 stycznia 2024 r. Jednak nowy gabinet opozycji raczej nie będzie ryzykował politycznej gry wokół tych terminów i będzie starał się działać szybko. Jako że Koalicja Obywatelska, Nowa Lewica i Trzecia Droga najpewniej sformują swój gabinet nie wcześniej, niż w drugiej połowie grudnia, gabinet ten będzie miał zaledwie kilka dni, by złożyć projekt budżetu na 2024 r. przed końcem bieżącego roku. 

W świetle napiętego kalendarza realnym scenariuszem wydaje się ten sygnalizowany kilka dni temu przez Ryszarda Petru wybranego do Sejmu z list Trzeciej Drogi - niewielka korekta ustawy budżetowej na 2024 r. napisanej przez PiS, a dopiero później przegląd dochodów i wydatków i głębsza rewizja

Nowy Sejm: usprawnić proces legislacyjny

Dla szybkich prac nad budżetem - ale nie tylko nad nim - kluczowe będzie usprawnienie procesu legislacyjnego. Z informacji dziennika "Rzeczpospolita" wynika, że w nowym Sejmie ma przestać funkcjonować tzw. "zamrażarka", do której w ubiegłej kadencji niewygodne projekty ustaw trafiały na wiele miesięcy. 

To swoiste blokowanie prac legislacyjnych nad danym projektem ustawy było też krytykowane jako narzędzie dające marszałkowi Sejmu (a w praktyce partii rządzącej) kontrolę nad procedowaniem proponowanych zmian w prawie. Likwidacja "zamrażarki" przyspieszy kierowanie projektów do tzw. pierwszego czytania, a w konsekwencji przyspieszy przebieg całego procesu legislacyjnego. 

Szybkość i sprawność wydają się być słowami kluczowymi, jeśli chodzi o sposób działania Sejmu X kadencji, bo wyzwań nie brakuje. Inflacja w Polsce wprawdzie spadła do 6,5 proc. w październiku z 8,2 proc. we wrześniu (dane za tzw. szybkim szacunkiem GUS), ale wciąż pozostaje daleko od celu NBP, który wynosi 2,5 proc. z dopuszczalnym zakresem odchyleń o 1 pkt proc. w górę lub w dół. Wśród ekonomistów panuje zgoda co do tego, że szybki spadek inflacji z lutowego szczytu na poziomie 18,4 proc. już się zakończył

W listopadzie i grudniu spadki rocznej dynamiki wzrostu cen będą minimalne - albo w ogóle ich nie zobaczymy. A u progu przyszłego roku ceny będą rosły w tempie zbliżonym do tego, co obserwowaliśmy jesienią 2023 r. Także w całym horyzoncie najnowszej projekcji makroekonomicznej NBP inflacja kształtuje się znacząco powyżej celu inflacyjnego, a górną granicę dopuszczalnych odchyleń od celu (czyli 3,5 proc.) osiąga dopiero w IV kw. 2025 r. 

Co zrobić z tarczami antyinflacyjnymi?

Utrzymująca się wysoka inflacja oznacza wciąż wysoki koszt życia i prowadzenia działalności gospodarczej, który dodatkowo może jeszcze wzrosnąć na początku 2024 r. wskutek planowanego wygaszenia tzw. tarcz antyinflacyjnych. Obecnie obejmują one zerową stawkę VAT na podstawowe produkty żywnościowe i zamrożone ceny energii i gazu dla gospodarstw domowych oraz odbiorców wrażliwych. 

Do niedawna mogło się wydawać, że nowy rząd partii opozycyjnych będzie chciał dać budżetowi odetchnąć i nie będzie wprowadzał kolejnych kosztownych rozwiązań chroniących konsumentów - "zerowy VAT" na żywność w 2022 r. kosztował budżet 8,5 mld zł, a w 2023 r. według szacunków, ubytek w kasie państwa ma wynieść ponad 11 mld zł. Jednak obecna opozycja wciąż unika jasnych deklaracji w tej sprawie. 

Coraz bardziej otwarcie mówi za to o planach przedłużenia mechanizmów mrożących ceny energii na 2024 r., co może oznaczać, że dodatkowe (i niemałe) koszty dla budżetu w przyszłym roku jednak się pojawią. Jak zauważają ekonomiści banku Credit Agricole w swoim cotygodniowym raporcie, "wypowiedzi przedstawicieli opozycji sygnalizują wysoką determinację w zakresie szybkiej realizacji niektórych obietnic wyborczych, których koszt nie został uwzględniony w projekcie budżetu". 

Nie ulega więc wątpliwości, że w nowym Sejmie dyskusja nad ostatecznym kształtem ustawy budżetowej na 2024 r. będzie jedną z najważniejszych debat. A deficyt budżetowy w obecnej ustawie już i tak jest na rekordowym poziomie, bo wynosi 164,8 mld zł. Konieczna może się więc także okazać rewizja wydatków.

Wesprzeć odbicie gospodarcze

Parlament X kadencji rozpoczyna też swoją misję w czasie, kiedy polska gospodarka mozolnie wydobywa się z dołka po dwóch kwartałach "na minusie" (w I kw. roczna dynamika PKB wyniosła -0,3 proc., w II kw. było to -0,6 proc.). Ekonomiści szacują, że III kw. przyniesie odczyt powyżej zera, przy czym rynkowy konsensus oscyluje wokół 0,4 proc. Wyjście na ten "lekki plus" ma być głównie zasługą odbicia w konsumpcji prywatnej: spowolnienie inflacji połączone ze wzrostem realnych wynagrodzeń gospodarstw domowych skutkuje tym, że konsumenci chętniej wydają pieniądze na towary i usługi. 

By jednak odbicie było solidne i trwałe, potrzebna jest też "druga noga" wzrostu gospodarczego, czyli inwestycje - a te w 2024 r. spowolnią na skutek przerwy w wydatkowaniu środków unijnych (kończy się wydatkowanie z perspektywy budżetowej 2014-2020, a rozruch inwestycji finansowanych z perspektywy 2021-2027 trochę potrwa). 

Szansą na zmniejszenie negatywnych efektów tej luki byłoby uruchomienie środków z KPO, te jednak wciąż stoją pod znakiem zapytania ze względu na spór Polski i Komisji Europejskiej o reformę sądownictwa. Jeżeli nowy rząd znajdzie sposób, by ten impas przełamać, nowy Sejm będzie musiał szybko i skutecznie procedować proponowane zmiany w zakresie reformy sądów, by miliardy z KPO mogły popłynąć do Polski i wesprzeć wzrost gospodarczy. 

Powyborcza rzeczywistość istotna dla stóp procentowych

Nowy Sejm będzie również funkcjonował w otoczeniu niepewności dotyczącej kształtowania się ścieżki stóp procentowych NBP. Na listopadowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła decyzją o wstrzymaniu się od dalszego luzowania, w efekcie czego stopa referencyjna dalej utrzymuje się na poziomie 5,75 proc. RPP w komunikacie po posiedzeniu wskazywała m.in. na niepewność co do kształtu przyszłej polityki fiskalnej i regulacyjnej nowego rządu - a więc wspomnianą niewiadomą dotyczącą przedłużenia tarcz, ale też potencjalnej realizacji obietnic wyborczych, takich jak podwyżki dla sfery budżetowej i nauczycieli, które mogą inflację podbić. 

Również prezes NBP a zarazem przewodniczący RPP Adam Glapiński podkreślał, że tempo spadku inflacji w kolejnych miesiącach pozostaje zagadką z uwagi na wynik wyborów parlamentarnych, wskazując, że więcej o wpływie wyborów na ścieżkę inflacji będzie można powiedzieć dopiero w nadchodzących miesiącach. Widać więc, że decyzje nowego parlamentu - np. w zakresie uchwalania ustaw realizujących obietnice wyborcze partii opozycyjnych - będą pilnie obserwowane przez RPP i będą miały wpływ na decyzje w zakresie polityki monetarnej. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sejm RP | inflacja | posiedzenie Sejmu | PKB | budżet państwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »