A. Duda może rozwiązać nowy Sejm? Szykuje się wyścig z czasem
Przedłużające się tworzenie rządu oznacza rekordowo mało czasu na napisanie nowej ustawy budżetowej - pisze w środowym wydaniu “Rzeczpospolita". W tle jest wizja rozwiązania nowego Sejmu przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Jak przypomina "Rzeczpospolita", w świetle konstytucji rząd powinien do końca września przedstawić projekt budżetu na przyszły rok. "Z tego obowiązku wywiązał się gabinet Mateusza Morawieckiego. W związku z zasadą dyskontynuacji projekt jednak przepadnie, podobnie jak większość projektów mijającej kadencji" - podkreśla dziennik.
Nowy rząd złoży zatem nowy projekt budżetu, a Sejm na prace nad nim będzie miał cztery miesiące. Jeśli nie zdąży budżetu uchwalić, prezydent może rozwiązać parlament.
W konstytucji jest jednak luka - zauważa dziennik. Nie uregulowano, od którego momentu należy obliczać cztery miesiące, które na uchwalenie budżetu ma Sejm: czy od dnia wniesienia projektu przez ustępujący rząd, czy od wniesienia nowego po wyborach.
Większość konstytucjonalistów stoi na stanowisku, że czteromiesięczny termin liczy się od wniesienia nowego projektu. W takim wypadku Andrzej Duda nie będzie miał możliwości rozwiązania Sejmu, jeśli ten nie wyrobi się z budżetem do końca stycznia. Jak powiedział “Rzeczpospolitej" konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski, “kłócą się tu ze sobą dwie wartości: stabilność sytuacji finansowej państwa i stabilność ustroju demokratycznego. Należy jednak wybrać interpretację, która w najmniejszym stopniu godzi w prawa parlamentu."
“Rzeczpospolita" przypomina przy okazji, że w 2006 roku, kiedy po wyborach mniejszościowy rząd utworzyło PiS, ówczesny prezydent Lech Kaczyński twierdził, że czteromiesięczny termin liczy się od dnia złożenia pierwszego projektu budżetu. Ponieważ Sejm nie zdążył z pracami nad budżetem do końca stycznia, Kaczyński zagroził wyborami, by wymusić na Lidze Polskich Rodzin i Samoobronie zawarcie paktu stabilizacyjnego z PiS. Czy Andrzej Duda będzie chciał iść w ślady Lecha Kaczyńskiego? To pytanie pozostaje otwarte, niezależnie od potencjalnych strat wizerunkowych, jakimi ryzykowałby prezydent.
W tej sytuacji Koalicja Obywatelska, która po wyborach ma szansę na stworzenie rządu z Polską 2050 i Nową Lewicą, będzie starała się zdążyć z pracami nad budżetem do końca stycznia - dodaje dziennik, cytując głosy docierające z klubu parlamentarnego KO.
Ale obecnej opozycji nie sprzyja powyborczy kalendarz. “Większość obserwatorów twierdzi, że prezydent powierzy misję tworzenia rządu politykowi PiS, a gdy się ona nie powiedzie, w tzw. drugim kroku rząd stworzy nowa koalicja" - pisze “Rzeczpospolita". Jeśli wziąć pod uwagę terminy z konstytucji, ten drugi krok może mieć miejsce dopiero pod koniec grudnia, a to oznacza, że nowy gabinet będzie miał kilka dni, by złożyć projekt budżetu na 2024 r. przed końcem bieżącego roku.
W świetle konstytucji, jeśli z początkiem roku nie weszłaby w życie nowa ustawa budżetowa, to rząd prowadziłby gospodarkę na podstawie projektu ustawy - przypomina gazeta. Z konstytucji nie wynika jednak, co robić, gdy 1 stycznia nie ma nie tylko uchwalonego budżetu, ale i projektu, bo projekt złożony we wrześniu został wyrzucony. Wprawdzie konstytucjonalista prof. Piotrowski uspokaja, że w tej sytuacji podstawą prowadzenia gospodarki państwa powinien być projekt złożony przez ustępujący rząd - ale politycy KO na wszelki wypadek zapowiadają, że nowy rząd będzie chciał zdążyć ze złożeniem projektu do końca 2023 r.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej przewiduje kilka opcji powołania nowego rządu, zwanych konstytucyjnymi krokami.
Przede wszystkim w ciągu 30 dni od dnia wyborów parlamentarnych prezydent musi zwołać posiedzenie Sejmu i Senatu. Na pierwszym z tych posiedzeń dymisję składa dotychczasowy premier. Decyzja musi zostać przyjęta. Do dymisji podaje się także Rada Ministrów. Po tym wydarzeniu prezydent może desygnować nowego premiera. Zazwyczaj kandydata na premiera wskazuje ugrupowanie, które wygrało w wyborach - ale prezydent może również desygnować na premierę osobę z ugrupowania, które nie zyskało większości, a nawet kogoś, kto jest całkowicie poza polityką. Dotychczasowa praktyka pokazuje jednak, że respektowana jest wola wyborców w tym względzie. Desygnowany kandydat tworzy nowy rząd, a ten z kolei składa przysięgę.
Następnie w ciągu 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu nowy premier musi przedstawić program działania rządu - czyli expose - i wnioskuje o wotum zaufania, którego udziela Sejm w drodze głosowania. Wotum zaufania zostaje przyznane, jeśli udzieli go bezwzględna większość głosów, jednak na posiedzeniu Sejmu obecna musi być wtedy co najmniej połowa posłów. Jeśli nowy rząd nie otrzyma wotum zaufania, musi podać się do dymisji, a obowiązek utworzenia nowego rządu przechodzi na Sejm. Kandydata na premiera zgłasza wtedy grupa co najmniej 46 posłów, w terminie wyznaczonym przez marszałka Sejmu. Nad nową kandydaturą głosuje następnie Sejm - zostanie ona zatwierdzona, jeśli na “tak" będzie bezwzględna większość głosów, przy udziale w głosowaniu co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Wybrany premier przedstawia expose i skład rządu, który znów jest wybierany przez bezwzględną większość w Sejmie w obecności co najmniej połowy posłów.
Jeśli w dwóch pierwszych krokach konstytucyjnych nowy rząd nie zostanie stworzony, to inicjatywa wraca do prezydenta. W trzecim konstytucyjnym kroku znów ma on 14 dni na desygnowanie premiera. Ten otrzymuje zadanie utworzenia gabinetu. Rada Ministrów zostaje zaprzysiężona, a następnie musi znów walczyć o wotum zaufania w Sejmie - ale tym razem do jego zdobycia wystarczy większość głosów “za", a nie bezwzględna większość, ale ponownie przy udziale w głosowaniu co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Może się jednak zdarzyć i tak, że wszystkie sposoby wyboru nowego rządu zawiodą - a wtedy prezydent musi skrócić kadencję Sejmu. Potem, w ciągu 45 dni od tego wydarzenia, muszą odbyć się przedterminowe wybory parlamentarne.
Wybory parlamentarne 2023 wygrało rządzące obecnie Prawo i Sprawiedliwość, jednak liczba zdobytych głosów jest niewystarczająca, by mogło ono samodzielnie rządzić. W tej sytuacji możliwość stworzenia koalicji i rządu, który będzie dysponował sejmową większością, zyskuje dotychczasowa opozycja.