Wybory 2023: Oto najważniejsze wyzwania dla nowego rządu. "Łatwych rozwiązań już nie ma"

Rosnące dług i deficyt, hamujący wzrost gospodarczy i oddalające się odbicie, inflacja wciąż daleka od celu, brak wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy - nowy rząd po wyborach 15 października będzie musiał zmierzyć się z szeregiem problemów gospodarczo-finansowych. Niektórymi z nich trzeba będzie zająć się natychmiast, kiedy tylko opadnie powyborczy kurz. Inne to wyzwania na najbliższe lata. Interia Biznes zapytała ekonomistów o to, jakie sprawy - ich zdaniem - będą kluczowe dla nowego gabinetu.

- Ktokolwiek będzie rządzić, będzie miał przed sobą całą masę problemów - powiedział w rozmowie z Interią Biznes prof. Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit, były wicepremier, a także były minister gospodarki i pracy. W tym kontekście wymienił m.in. stagnacyjne tempo wzrostu gospodarczego w bieżącym roku, wciąż wysoką inflację, osłabianie się złotego, niepokojący wzrost długu czy brak przejrzystego obrazu kondycji finansów publicznych.

Reklama

 

Przekonanie, że nowy rząd nie będzie miał lekko, jeśli chodzi o zapanowanie nad budżetem i zaadresowanie różnych palących problemów gospodarczych, jest wśród ekonomistów powszechne. Dodatkowo realizacja dużych projektów gospodarczych, które poszczególne ugrupowania miały wypisane na swoich sztandarach przed wyborami, może nie być sprawą prostą. Dużą rolę będą tutaj odgrywały nie tylko kwestie dyscypliny finansowej, ale też powyborcza arytmetyka i polityczne sojusze.

- Duże zmiany w polityce gospodarczej, które są zapisane w programach wyborczych partii, będą bardzo trudne do szybkiego wdrożenia - mówi Interii Biznes Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole. - Budżet jest bardzo napięty, z bardzo dużymi potrzebami pożyczkowymi - więc wszelkie propozycje, które znacząco zmniejszają dochody lub silnie zwiększają wydatki, muszą być rozpisane na lata. W zależności od konstelacji politycznej, będzie to dyskutowane w ramach koalicji. Nie spodziewam się tu jednak gwałtownej zmiany. Oczekuję natomiast pewnych korekt budżetu, który nie jest wyryty w kamieniu - taki scenariusz jest jednak oczywiście bardziej prawdopodobny w przypadku utworzenia rządu przez opozycję - tłumaczy.  

"Nie ma już łatwych rozwiązań"

Jak wynika z badania exit poll firmy Ipsos przeprowadzonego dla Polsatu, TVP i TVN, wynika że w niedzielnych wyborach parlamentarnych zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość, które uzyskało 36,8 proc. poparcia. Na drugim miejscu uplasowała się Koalicja Obywatelska, na którą głosowało 31,6 proc. wyborców. Według tej prognozy PiS nie utrzyma samodzielnej władzy. KO, Trzecia Droga i Lewica tworzą bowiem większość w nowej kadencji Sejmu

Wyzwania na najbliższe miesiące i lata są na tyle "uniwersalne", że będą wymagać odpowiedniej uwagi od rządzących niezależnie od wyborczych barw. Pytamy ekonomistów o to, gdzie widzą największe wyzwania dla nowego rządu.

- Pierwsza sprawa to finanse publiczne - mówi Interii Biznes Mirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Marka Belki. - W krótkim okresie będzie problem ze zbilansowaniem finansów publicznych - tłumaczy i dodaje, że na ten moment trudno oceniać, jak będzie wyglądać koniec roku. - Ale ministrowi finansów będzie dość ciężko dopiąć budżet. A to dopiero przygrywka przed tym, co nas czeka w następnych kilku latach w związku z tym, że ścieżka wydatkowa jest niejako już rozpisana - tłumaczy.

Pytany o wyzwania dla budżetu państwa na 2024 r., b. minister finansów podkreśla, że "przyszły rok będzie znacząco gorszy niż ten, ze znacznie większymi napięciami". - Trzeba będzie myśleć o tym, żeby w kolejnych latach stopniowo doprowadzać do stabilizacji. Do tej pory paradygmatem polityki gospodarczej była ekspansja fiskalna i wspieranie konsumpcji. Czas to zmienić i powrócić przynajmniej do stabilizacji, żeby nie było nadmiernych wydatków, powrócić do zmniejszania relacji deficytu całego sektora finansów publicznych do PKB - mówi Mirosław Gronicki. 

Przypomina, że w tym roku deficyt będzie wysoki, a w przyszłym ma dodatkowo wzrosnąć. To będzie miało swoje konsekwencje. - Zapewne UE da nam trochę "po palcach", będzie procedura nadmiernego deficytu wprowadzona, co oznacza powrót do wszystkich obostrzeń z regułą wydatkową na czele - wylicza ekonomista.  

- Poza tym, pytanie, czy będziemy wspomagani przez to, co się będzie działo na zewnątrz, czy rzeczywiście UE wejdzie w okres ożywienia i jak mocne to będzie odbicie. Na razie prognozy są mizerne. Polskie odrodzenie gospodarcze też będzie raczej trudne, co będzie wywoływać dość duże komplikacje dla budżetu i finansów publicznych. A nie ma już łatwych rozwiązań - podsumowuje.  

Budżet państwa aż piszczy, a pożyczanie słono kosztuje

Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty banku ING BSK, Polsce potrzebna jest “umowa społeczna, która pozwoli rozłożyć w czasie wysokie obietnice wydatkowe państwa". - W 2024 r. potrzeby pożyczkowe netto wyniosą 225 mld zł, a potrzeby pożyczkowe brutto - ponad 420 mld zł - przypomina ekspert. - Agencje ratingowe tracą cierpliwość, rynki finansowe wyceniają wysokie stopy procentowe - i w takim otoczeniu finansowanie tych potrzeb będzie drogie. Jednocześnie Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) ostrzega, że do 2028 r. deficyt sektora general government (deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych) Polski nie spadnie poniżej 4 proc. PKB.  

W najnowszym raporcie z cyklu "Fiscal Monitor" MFW podał, że deficyt sektora general government w 2023 r. wyniesie 5,3 proc. PKB, a w 2024 r. - 4,7 proc. PKB. W 2025 r. ma spaść nieznacznie, to 4,6 proc. PKB, by rok później znów wzrosnąć - do 4,8 proc. PKB. Potem deficyt znów zacznie się zmniejszać, ale w 2028 r. wciąż będzie na poziomie 4,0 proc. Unijne reguły fiskalne wyznaczają poziom deficytu sektora general government na poziomie 3 proc. PKB. Wprawdzie zostały one zawieszone na okres 2020-2023 na mocy ogólnej klauzuli wyjścia po pandemii koronawirusa, ale zaczną obowiązywać na nowo już w 2024 r., co potencjalnie może generować nowe napięcia na linii Warszaw-Bruksela, o czym we wrześniowym raporcie ostrzegała już agencja ratingowa Moody’s. 

Przypomnijmy również w tym miejscu, że prognozowane na 2024 r. dochody budżetu państwa wynoszą 683,6 mld zł, podczas gdy wydatki zostały zaplanowane na 848,3 mld zł, co przekłada się na deficyt budżetowy bliski kwocie 165 mld zł.

 

Kiedy w budżecie domowym brakuje pieniędzy, często decydujemy się je pożyczyć - i dokładnie tak samo jest z państwem. Polska będzie musiała zadłużyć się na międzynarodowych rynkach finansowych i w bankach. Tu wracamy do wspomnianych już potrzeb pożyczkowych, które w przyszłym roku wyniosą netto 225,4 mld zł (nowe pożyczki), a brutto (suma potrzeb netto oraz przypadającego do wykupu długu przy przyjętych założeniach odnośnie do sprzedaży skarbowych papierów wartościowych w 2023 r.) 420,6 mld zł. 

- Będzie nam trudno się finansować bez przemyślanej polityki wydatkowej - zauważa Rafał Benecki. 

- Polityka budżetowa powinna być ostrożniejsza, z priorytetami obronnymi i rozwojowymi - dodaje.

- Jak nie mamy zakumulowanych oszczędności, to nie jesteśmy w stanie pożyczać w kraju. Jak nie możemy pożyczać w kraju, to musimy za granicą ze wszystkimi tego typu konsekwencjami. I to są te problemy, wyzwania, na które trzeba zwracać uwagę. Nie można już działać tak jak robiono to przez ostatnich 8 lat, wtedy były rezerwy. I to rząd po wyborach - czy nowy, czy stary - będzie musiał mieć na uwadze - konstatuje b. minister finansów. 

Wydatki państwa pod lupę

Obronność jest ważna, ale może z jakichś wydatków będzie można zrezygnować? Zdaniem Jakuba Borowskiego z Credit Agricole, niezbędne jest "przejrzenie wydatków na modernizację armii".

- Planowane przez rząd zadłużenie Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych w najbliższych latach bardzo silnie wzrośnie - mówi ekonomista. - Każdy rząd, mimo trudnej sytuacji geopolitycznej, będzie musiał przyjrzeć się tym wydatkom wspólnie z ekspertami. Oczywiście, może okazać się, że wszystkie one są niezbędne, jednak pracę taką trzeba wykonać ze względu na wpływ tych wydatków na zadłużenie sektora finansów publicznych i jego relację do PKB - mówi Interii Biznes ekonomista. 

- Powinniśmy dążyć do tego, by mieć jak największy bufor w postaci umiarkowanego zadłużenia na wypadek różnych szoków - tym bardziej, że przeszłość pokazała nam, że takie szoki mogą się wydarzyć, czego przykładem była pandemia - dodaje Borowski. 

A skoro już mowa o wydatkach, to po wyborach raczej nie uciekniemy od pytania, czy duże transfery socjalne na pewno są ścieżką, którą państwo polskie chce podążać w długim terminie. 

- Zmiana paradygmatu w polityce gospodarczej ze wspierania konsumpcji na wspieranie inwestycji krajowych poprzez stabilne podatki; zagranicznych w drodze poprawy relacji zagranicznych; publicznych poprzez odblokowanie środków unijnych - tak Rafał Benecki z ING charakteryzuje zmianę, która powinna się dokonać w sposobie myślenia rządzących o gospodarce. 

"Absolutnie sprawą nr 1 jest odblokowanie KPO"

- Absolutnie sprawą nr 1 jest odblokowanie KPO - ktokolwiek będzie rządził, musi się na tym skupić, bo to również oznacza odblokowanie środków z wieloletniej perspektywy unijnej na lata 2021-2027 - podkreśla Jakub Borowski. - Bez spełnienia kamieni milowych, bez ustaw, które wypełnią te kamienie - takich jak ustawa dotycząca sądownictwa - również środki z tej wieloletniej perspektywy pozostają w zawieszeniu. Dzięki tym środkom możemy sobie zafundować dobre lata wzrostu gospodarczego, zwłaszcza jeśli chodzi o lata 2025-2026. 

O wyzwaniach dla nowego rządu rozmawiamy też z Kamilem Sobolewskim, głównym ekonomistą Pracodawców RP.

- Pierwszy, najważniejszy punkt to blokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy i likwidacja ryzyka, że nie dostaniemy środków z funduszy spójności (...) To też szerokie odblokowanie relacji z UE - podkreśla rozmówca Interii Biznes.

- Druga rzecz - moim zdaniem - według pilności spraw, to przywrócenie rangi instytucjom - dodaje. Co przez to rozumieć? Doprecyzowując, Kamil Sobolewski podkreśla, że chodzi o "ogólne przywrócenie jakości instytucji, ich niezawisłość". Wymienia tu m.in. potrzebę ułożenia relacji z bankiem centralnym po wyborach, zwłaszcza gdy nowy gabinet będzie tworzyła obecna opozycja.

Trzeci punkt to finanse publiczne, któremu już wyżej poświęciliśmy sporo miejsca. - Trzeba się zorientować, co dokładnie się dzieje w finansach publicznych. W 2024 r. czeka nas lawinowy skok zadłużenia, o 420 mld zł, a to tylko budżet. To oznacza około 35 mld zł każdego miesiąca, co w ostatnich latach się nie zdarzało. Mądre zarządzanie długiem publicznym, mądre szukanie inwestorów na ten dług jest kluczowe - trzeba podwoić moce emisyjne przy niepewnych czasach - mówi ekonomista. - Przyszłe przepływy pieniężne trzeba zestawić z podejmowanymi dzisiaj zobowiązaniami. To wymaga obejrzenia i dostosowania polityki emisyjnej państwa - podsumowuje Kamil Sobolewski.

Jak wyjść z tarczy, by nie skończyć "na tarczy"?

Inflacja w Polsce wciąż jest daleka od celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Przypomnijmy, że cel ten wynosi w średnim terminie 2,5 proc. z dopuszczalnym odchyleniem o 1 pkt proc. w górę i w dół. Tymczasem we wrześniu, według ostatecznych danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), inflacja konsumencka w Polsce wyniosła 8,2 proc. w ujęciu rok do roku. Wprowadzona przez rząd tarcza antyinflacyjna - która zawierała takie rozwiązania, jak 0-procentowy VAT na produkty żywnościowe wcześniej objęte stawką 5 proc., 5-procentowy VAT na energię elektryczną i ciepło czy 0-procentowy VAT na gaz - pomagała konsumentom radzić sobie ze skutkami wzrostu cen, nie można jednak kontynuować jej w nieskończoność, bo generuje dodatkowe obciążenia dla państwa. 

Nowy rząd musi zatem zastanowić się nad "kwestią wyjścia z tarczy antyinflacyjnej, w której pozostały jeszcze takie elementy, jak 0-procentowy VAT na żywność czy dopłaty do ciepła systemowego lub energii elektrycznej dla firm" - mówi Jakub Borowski. Rząd - jakikolwiek - będzie musiał zmierzyć się z pytaniem: jak wyjdziemy z tych programów?

 

- Moim zdaniem, powinno to się odbywać stopniowo - radzi ekonomista. - W przypadku dopłat do ciepła systemowego trzeba zastanowić się, jak skonstruować mechanizm wycofywania się ze wsparcia; w przypadku VAT - zadbać o to, aby skala podwyżek cen nie była nadmierna. To bardzo duże wyzwanie dla każdego rządu na początek kadencji, bo kwestia te będzie miała wpływ na inflację, konsumpcję i sytuację finansów publicznych. Taki plan wychodzenia z tarczy powinien być nakreślony w sposób czytelny dla gospodarstw domowych i firm. 

Od kwestii migracji nie uciekniemy

Polsce potrzeba jest “polityka emerytalna i emigracyjna, która będzie adresować spadającą dostępność pracy w Polsce i rosnące koszty pracy" - uważa Rafał Benecki. Wtóruje mu prof. Jerzy Hausner: - My musimy zastanawiać się, jak przyjmować pracowników zagranicznych: dotyczy to tak firm, jak i urzędów pracy, całego państwa; jak oni mają być włączeni w nasz obieg gospodarczy, na jakich zasadach. W sytuacji takiego wstrząsu demograficznego, którego doznajemy, jest rzeczą oczywistą, że musimy sięgnąć po zasoby pracy, które nie będą tylko pochodzić z UE. 

- Demografia w kategoriach pilności się nie mieści, ale pytanie: jak spowodować żebyśmy mieli więcej rąk do pracy - jest niezwykle ważne - mówi Kamil Sobolewski. Wymienia też trzy kierunki, które w najbliższym czasie mogą okazać się kluczowe, jeżeli Polska chce zwiększyć dostępność pracowników. - Potrzebujemy systemu opiekuńczego, upowszechnienia pracy na część etatu i polityki migracyjnej - wylicza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wybory | gospodarka | rząd Donalda Tuska | KPO | budżet państwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »