Podwyższona inflacja w Szwajcarii. Frank zyskał na wartości, ale trend może się odwrócić
Z "wielkiej majówki Polaków" frank wyszedł wzmocniony. Inwestorzy w ten sposób zareagowali na dane o sporym wzroście inflacji w Szwajcarii. Dynamika cen ciągle jednak mieści się w granicach zakreślonych przez bank centralny Helwetów. Stąd wiele prognoz, że szwajcarska polityka monetarna powinna być nadal rozluźniana, a frank w relacji do złotego może wrócić na ścieżkę spadków.
- Ekonomiści ankietowani przez Reutersa są zdania, że choć kwietniowy wzrost inflacji w Szwajcarii był większy od prognozowanego, to tamtejszy bank centralny nie powinien wstrzymywać kolejnej obniżki stóp procentowych
- Krótko przed opublikowaniem przez Helwetów najnowszego raportu inflacyjnego analitycy BNP Paribas przewidywali, że SNB w czerwcu obniży stopy, a kurs franka będzie spadał "z celem w okolicach 4,33 zł już w połowie wakacji"
- Frank szwajcarski stanowi około 5 proc. globalnych rezerw walutowych. Jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro
W środku majówki frank nagle podrożał o 3 grosze i przekroczył poziom 4,43 zł. Tak rynek zareagował na wiadomość o wzroście szwajcarskiej inflacji liczonej rok do roku z 1,0 do 1,4 proc., podczas gdy przewidywano 1,1 proc. Niespodziewanie duży był także skok inflacji w skali miesiąc do miesiąca - wzrosła o 0,3 proc., a nie o 0,1 proc.
Wielu komentatorów uznało, że podwyższona dynamika cen detalicznych stawia pod znakiem zapytania dalszą politykę monetarną Szwajcarii. Pojawiły się spekulacje, że po zaskakującym marcowym obniżeniu stóp procentowych przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), następnych cięć nie będzie. Być może nawet koszt pieniądza zostanie podniesiony.
Wiadomo, że im wyższe stopy, tym większa siła waluty (w tym wypadku franka). W rezultacie kredytobiorcy frankowi stanęliby przed nieciekawą perspektywą. Z jednej strony frank, którego kupują, byłby droższy, z drugiej strony musieliby pogodzić się z większymi ratami odsetkowymi.
Taki scenariusz nie jest jednak przesądzony. Zdecydowana większość ekonomistów ankietowanych przez Reutersa jest zdania, że choć kwietniowy wzrost inflacji w Szwajcarii był większy od prognozowanego, to tamtejszy bank centralny nie powinien wstrzymywać kolejnej obniżki stóp procentowych, nawet przy najbliżej okazji, czyli w czerwcu.
Rynek ciągle spodziewa się szybkiej redukcji stóp o 25 punktów bazowych. Trzeba tu przypomnieć, że cel inflacyjny SNB mieści się w przedziale 0-2 proc., co oznacza, że najnowsze dane nie są dzwonkiem alarmowym. Co więcej, łagodzeniu polityki monetarnej w Szwajcarii sprzyja kolejny spadek cen energii i spodziewana normalizacja cen usług wynikająca ze słabego popytu wewnętrznego.
Pod koniec marca 2024 roku szwajcarski bank centralny zaskoczył rynki nagłą obniżką głównej stopy o 25 punktów bazowych i ustalił ją na poziomie 1,5 proc. W rezultacie frank mocno stracił na wartości - 8 kwietnia kosztował mniej niż 4,32 zł, co oznaczało, że był o ponad 35 groszy tańszy niż na początku roku.
Krótko przed opublikowaniem przez Helwetów najnowszego raportu inflacyjnego analitycy BNP Paribas przewidywali, że SNB ogłosi w czerwcu kolejną obniżkę stóp procentowych, a kurs franka będzie spadał "z celem w okolicach 4,33 zł już w połowie wakacji". Eksperci banku taką deprecjację franka uzasadniają "narastającą rozbieżnością między SNB a Radą Polityki Pieniężnej". Ich zdaniem, NBP na pewno nie będzie obniżał stóp procentowych szybciej niż SNB.
"Od przełomu stycznia i lutego relacja frank-złoty kontynuowała przecenę rozpoczętą we wrześniu 2023 roku i na początku kwietnia obserwowaliśmy poziomy nawet poniżej 4,33 zł. Ponadto SNB dokonał pierwszej obniżki stóp procentowych w cyklu luzowania monetarnego i główna stopa procentowa została obniżona do 1,5 proc. przy oczekiwaniach sugerujących jej utrzymanie na poziomie 1,75 proc. Za względną siłą złotego przemawia przekaz płynący od RPP, która oczekuje wyhamowania spadków inflacji w Polsce, a nawet nie wyklucza jej wzrostu w drugiej połowie 2024 roku, co nie przemawia za obniżaniem stóp procentowych w najbliższym czasie" - czytamy w raporcie BNP Paribas.
Analitycy banku oczekują pierwszej obniżki polskiej stopy referencyjnej najwcześniej w czwartym kwartale tego roku, maksymalnie o 50 punktów bazowych, czyli do 5,25 proc. Wyjaśniają jednocześnie, że obserwowany w połowie kwietnia krótkoterminowy wzrost wartości franka do 4,55 zł wynikał z napięć geopolityczne na Bliskim Wschodzie.
Warto przypomnieć, że już w grudnia minionego roku ekonomiści Biura Maklerskiego BNP Paribas przewidywali, że szwajcarska waluta powróci na ścieżkę spadków przed końcem 2024 roku, a kurs franka cofnie się nawet do 4,25 zł, co byłoby najniższym poziomem od lutego 2022 roku i jednym z najniższych od października 2021 roku.
Dziś frank szwajcarski stanowi około 5 proc. globalnych rezerw walutowych. Jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro. Odgrywa kluczową rolę w handlu surowcami i na rynkach finansowych. W ostatnim czasie SNB aktywnie zarządza kursem franka, aby zapobiec nadmiernej aprecjacji, która zaszkodziłaby eksportowi.
Choć Szwajcaria nie jest czołową gospodarką, to jej waluta pełni ważną rolę globalnej "bezpiecznej przystani". Codziennie miliony osób śledzą kurs franka i reagują na jego zmiany. Siła franka zapewnia stabilność cen w Szwajcarii i chroni helwecką gospodarkę przed globalnymi zawirowaniami. Kluczowym momentem był kryzys na rynkach finansowych w 2008 roku, który zdecydowanie poprawił pozycję franka wśród globalnych inwestorów.
Przez mniej więcej trzy lata do połowy stycznia 2015 roku SNB utrzymywał kurs wymiany franka na euro na stałym poziomie. Inwestorzy w tym czasie byli przyzwyczajeni, że za euro trzeba zapłacić około 1,20 franka. Gdy 15 stycznia 2015 roku nastąpiło uwolnienie kursu, rynki okrzyknęły ten dzień "czarnym czwartkiem" i od tego czasu panuje zależność, według której im gorsza sytuacja strefy euro tym lepiej radzi sobie frank i na odwrót. W tej chwili za wspólną walutę płaci się trochę mniej niż 0,98 franka.
Jacek Brzeski