Pol(ną) autostradą z dziurawym workiem
GDDKiA, która zastąpiła ABDiA, zatrudniająca 3400 osób, nie wypełnia swoich zadań, bo na miejsce zlikwidowanego KFDKiA, nie powołano jeszcze FGDDKiA, w związku z czym GDDKiA ma za dużo zadań i nie w głowie jej zajmowanie się budowaniem autostrad, czy czegokolwiek innego.
Zajmuje się za to współpracą z MI, szczególnie z jego szefem, ministrem Markiem Polem, ale też nie mogą się porozumieć w żadnej sprawie, a już najmniej w temacie: kto, do cholery, powinien te autostrady budować, i po co.
Jeżeli do tej pory nie wiedzieli Państwo dlaczego w Polsce nie ma, i - póki co - nie będzie się budowało, autostrad (i ci, którzy uparcie i wbrew wszystkiemu i wszystkim, jednak budują, tego obrazu nie zmienią) to to powinno sprawę wyjaśnić ostatecznie. Samo rozszyfrowanie skrótów instytucji państwowych powołanych - przynajmniej teoretycznie - do budowania autostrad wydaje się niemożliwe. W myśl więc odwiecznej zasady, że każdy urząd ma tendencję do samowystarczalności w sensie administracyjnym i wymiana papierów pomiędzy poszczególnymi pokojami i departamentami, z czasem, absorbuje jego uwagę w całości, wszystko jest w porządku. Tak być musi i - co logiczne - autostrady nie mają prawa być budowane.
Mamy jednak i nową jakość. Minister Pol, sprawujący sprawczą pieczę na tymi wszystkimi ABDDEF..., nieustannie apelował: dajcie mi władzę - ja was usadzę, dajcie mi kasę - autostradami kraj opaszę. Władzę ma, kasę - jak się okazuje - również (nawet nie potrafi jej zagospodarować, sensownie wydać), tyle tylko, że nie ma zielonego pojęcia, co się w tym całym podległym mu alfabecie dzieje. A musi się dziać bardzo źle, skoro już wszyscy wszystkim skaczą do gardła. Za to z uporem godnym lepszej sprawy minister Pol ciągle poszukuje dodatkowych pieniędzy. Po co? Pewnie się przydadzą, ale tak naprawdę to nikt nie wie. Minister liczy tylko w skali makro.
Infrastruktura, drogi i autostrady w szczególności, to zbyt poważna sprawa, by pozostawiać je w rękach nawet najwyższych, wzrostem, polityków. Fachowcy, którzy pojawiają się w tym resorcie z rzadka, ale jednak zdarza się, wytrzymują tam co najwyżej kilka miesięcy. Ustępują przed majestatem z bezkresem niekompetencji. Panie Premierze: jak długo jeszcze?