Wzrost gospodarczy nabrał tempa - oceniają eksperci. W II kwartale polska gospodarka urosła o 3,3 proc. rok do roku, w III kwartale możliwy jest wynik sporo wyższy.
Gospodarka przyspiesza. Silnik znów ten sam
- Zakładamy, że wzrost PKB w III kwartale powinien przyspieszyć i oczekujemy dynamiki na poziomie nieco poniżej 4 proc. - mówi Interii Biznes Kamil Pastor, ekonomista PKO BP. - W dalszym ciągu głównym motorem napędowym powinna pozostać konsumpcja prywatna, tak jak w poprzednich kwartałach.
- Spodziewamy się, że wzrost PKB w III kwartale wyniesie 4 proc. - to prognoza ING Banku Śląskiego, którą podał nam starszy ekonomista banku Adam Antoniak. On również wskazuje na wydatki gospodarstw domowych na towary i usługi jako wiodącą siłę napędową gospodarki. - Mamy bardzo przyzwoite dane na temat sprzedaży detalicznej, w których wyróżnia się wynik wrześniowy. To oczywiście wiąże się z niską bazą odniesienia z września'24, niemniej silne roczne dynamiki są faktem i będą ciągnąć PKB w górę.
We wrześniu sprzedaż detaliczna wzrosła aż o 6,4 proc. rok do roku, po wzroście o 3,1 proc. w sierpniu i o 4,8 proc. w lipcu. Agata Filipowicz-Rybicka, główna ekonomistka Alior Banku, w rozmowie z Interią Biznes zwraca uwagę, że dochody do dyspozycji Polaków rosną z uwagi na spadającą inflację, która niweluje efekt hamowania dynamiki wzrostu wynagrodzeń. - Na pewno główny silnik, czyli konsumpcja, idzie wyraźnie dobrze - wspierają go również obniżki stóp procentowych, których skala w tym roku wyniosła już 125 pkt bazowych - dodaje.
Inwestycje wciąż kuleją. Politycy snuli wielkie wizje, a jak wygląda rzeczywistość?
Niestety, drugi ważny silnik PKB nie pracuje z taką mocą, jakiej można by się spodziewać. - Opóźniają się nam inwestycje - przyznaje Adam Antoniak. - Już od dłuższego czasu czekamy na odbicie w tej sferze, patrzymy na KPO - jednak widzimy, że rozruch idzie wolno. Kumulacja inwestycji współfinansowanych z tych środków przypadnie zatem pewnie na przyszły rok i takie też sygnały płyną z kręgów rządowych. O ile więc sprawnie idzie nam uruchamianie kolejnych transz płatności, to wpływ tych funduszy na gospodarkę wciąż jest mały.
Tymczasem, jak zauważają ekonomiści Pekao, podstawą prognoz przyspieszenia wzrostu gospodarczego w Polsce w 2025 i 2026 roku były i są inwestycje. Wiązano z nimi ogromne nadzieje, podsycane zapowiedziami rządzących.
Premier Donald Tusk, przedstawiając w lutym założenia planu gospodarczego na "rok przełomu" (czyli rok bieżący), mówił o rekordowej w historii polskiej gospodarki kwocie inwestycji na poziomie 650 mld zł. Minister finansów Andrzej Domański w rozmowie z Interią Biznes na majowym kongresie wyrażał pewność, że 2025 będzie "rokiem inwestycji". Narrację polityków wspierały liczby: w obecnej perspektywie budżetowej UE na lata 2021-2027 Polska dostała do wykorzystania ponad 76 mld euro z polityki spójności, najwięcej spośród krajów UE. Do tego dochodzi Krajowy Plan Odbudowy (KPO), z którego Polska miała otrzymać łącznie około 60 mld euro, w tym ok. 25,3 mld euro w dotacjach i ok. 34,5 mld euro w pożyczkach (tę część rząd Donalda Tuska zredukował jakiś czas temu o 5,1 mld euro). To ogromne pieniądze, które powinny mocno pracować w gospodarce.
A jak wygląda rzeczywistość? "Obserwujemy obecnie wyraźne opóźnienie w wydatkowaniu funduszy unijnych - szacunkowo o 3-4 kwartały względem poprzednich perspektyw. Po ponad czterech latach obowiązywania obecnej perspektywy (18 kwartałów) wydatkowano ok. 10 proc. dostępnych środków. W analogicznym czasie wcześniejszych perspektyw mieliśmy wykorzystanych znacznie więcej środków - w perspektywie 2007-2013 prawie 25 proc., 2014-2020 prawie 20 proc." - zauważają w swoim raporcie ekonomiści Pekao. Wśród przyczyn wskazują skutki pandemii, które opóźniły też prace nad obecną perspektywą finansową na forum UE, a także niepewność spowodowaną przez kryzys energetyczny, inflację i wojnę w Ukrainie.
Z kolei w przypadku KPO ekonomiści wskazują, że w ramach części dotacyjnej PFR wypłacił beneficjentom prawie 30 proc. przeznaczonych Polsce dotacji. Granty te trzeba wydać do końca 2026 r., więc te pieniądze niebawem muszą zacząć przekładać się na inwestycje. Co do pożyczek - umowy muszą być zawarte wprawdzie do końca 2026 r, ale środki mogą być wypłacane nawet do końca 2030 r., co już wskazuje na spore rozłożenie w czasie "wchodzenia" tej puli unijnych miliardów w obieg.
Polski problem z inwestycjami. "Mamy bardzo nieprzyjazne otoczenie"
Kwestie techniczne to jedno, ale polski problem z inwestycjami ma też inne źródło.
- W Polsce ani środki z KPO, ani też inne środki unijne nie wpływają w dużym stopniu na rozwój inwestycji, ponieważ mamy bardzo nieprzyjazne otoczenie, które powoduje, że przedsiębiorcy nie chcą, a często wręcz boją się inwestować - mówi Interii Biznes dr Janusz Wdzięczak, wykładowca Uczelni Techniczno-Handlowej w Warszawie i członek zwyczajny ośrodka badawczego Thomas Jefferson Research Center.
- Możemy tutaj odwołać się do najnowszych trendów w naukach ekonomicznych, do ekonomii instytucjonalnej - która wskazuje, że wzrost gospodarczy warunkują instytucje formalne, takie jak prawo, i nieformalne, takie jak normy społeczne. W Polsce w obu tych przypadkach mamy bardzo duży problem - wskazuje nasz rozmówca. - Przestrzeganie prawa jest obecnie ograniczone z przyczyn politycznych - w naszym kraju, o czym mówią już niezależne autorytety, mamy teraz co najmniej dwa porządki prawne.
- Z nieformalnymi instytucjami jest jeszcze większy kłopot, bo nie mamy jasnych zasad gry. Przedsiębiorstwa, które chcą stawiać na inwestycje, nie wiedzą, czy nie będą miały problemów z fiskusem. Nie ma też jasnych kierunków co do polityk gospodarczych - przykładem wiatraki; nie wiemy, czy inwestować w ich rozwój czy nie, bo zaraz się okaże, że kolejna ustawa wiatrakowa zostanie odrzucona - mówi dr Wdzięczak.
Jak dodaje, "my KPO też w dużym stopniu 'przejadamy'". - Przy czym nie jest to wina osób, które je wdrażają, tylko właśnie słabego otoczenia, bo resort nie zmusi przecież nikogo, by przeznaczał środki na inwestycje, jeśli nie mamy jasnego systemu prawnego czy jasnej polityki gospodarczej kolejnych rządów. Nie chodzi tu o dyskontynuację projektów wraz ze zmianą rządu - obecna koalicja rządząca realizuje przecież CPK czy budowę elektrowni jądrowej - ale o dyskontynuację na poziomie ministrów. Ile razy zmienia się szef danego resortu, tyle razy zmienia się polityka, pojawiają się nowe pomysły itp. Akurat odpowiedzialna za fundusze minister Pełczyńska-Nałęcz jest tutaj wyjątkiem, bo od początku robi to, co zapowiedziała - ale już poważnym problemem jest to, że nie mamy ministerstwa gospodarki, bo wcielenie resortu rozwoju do resortu finansów nie jest receptą na pobudzenie inwestycji - stwierdza dr Wdzięczak.
W II kwartale br. inwestycje spadły o 0,7 proc. rok do roku - i, jak mówi Kamil Pastor z PKO BP, był to "słaby wynik". Zarazem liczy on na to, że w III kwartale w końcu zaczną one pełnić funkcję "dopalacza" wzrostu. - W III kwartale powinny rosnąć inwestycje prywatne - będzie to kontynuacja trendu z II kwartału - ale dołączyć powinny do nich inwestycje publiczne. Tu nasze nadzieje wiążemy z rozkręcaniem się projektów współfinansowanych ze środków unijnych.
W Polsce ani środki z KPO, ani też inne środki unijne nie wpływają w dużym stopniu na rozwój inwestycji, ponieważ mamy bardzo nieprzyjazne otoczenie, które powoduje, że przedsiębiorcy nie chcą, a często wręcz boją się inwestować
Zdaniem ekonomistów Pekao, dobra wiadomość jest taka, że tempo wydatkowania funduszy z perspektywy 2021-2027 zaczyna przyspieszać. "Cykliczność procesu wydatkowania ponownie jest widoczna - projektów finansowanych z poprzedniej perspektywy już w zasadzie nie ma, a stopniowo rośnie wykorzystanie najnowszej perspektywy 2021-2027" - wskazują. Z kolei w przypadku KPO, a konkretnie grantów, motywatorem jest wspomniany wymóg wydatkowania pieniędzy do końca 2026 roku.
- Wydaje nam się, że słaby wynik inwestycji w II kwartale to raczej "wypadek przy pracy" - mówi Agata Filipowicz-Rybicka z Alior Banku. - Te projekty strategiczne muszą się porozpoczynać, cykl inwestycyjny w firmach powinien odbić - widzimy, że jest zainteresowanie kredytami w przedsiębiorstwach i liczymy na to, że w końcu zobaczymy to w danych o PKB. Środki z KPO też musimy wydać do końca 2026 roku, więc inwestycje zasilane tymi pieniędzmi muszą się rozkręcić. Do tego dochodzą środki z nowej perspektywy unijnej. W kolejnych kwartałach powinniśmy zobaczyć zatem odbicie w inwestycjach tak prywatnych, jak i publicznych.
Słabość Niemiec wciąż ciąży Polsce
Inny ważny element układanki pod nazwą "wzrost gospodarczy" to wymiana handlowa z zagranicą. W II kwartale pociągnęło ono dynamikę wzrostu PKB w dół - i było jednym z powodów, dla których GUS zrewidował wstępny odczyt wzrostu gospodarczego z 3,4 proc. na 3,3 proc.
- Saldo handlu zagranicznego dalej będzie negatywnie wpływać na dynamikę PKB ogółem, co z jednej strony wynika ze słabości naszych partnerów handlowych (to przekłada się na relatywną słabość eksportu), a z drugiej - z silnego importu, co jest pokłosiem mocnego wzrostu konsumpcji i popytu inwestycyjnego - mówi Kamil Pastor z PKO BP. Adam Antoniak z ING BSK podziela ten pogląd, dodając, że silny import ma także związek z realizacją dostaw zakontraktowanego wcześniej przez Polskę uzbrojenia.
Jest jednak światełko w tunelu. - Gospodarka europejska, szczególnie niemiecka, nie rozkręca się tak szybko, jak byśmy chcieli, ale we wskaźnikach PMI i innych wskaźnikach wyprzedzających z UE widzimy pewien potencjał ożywienia, co powinno wspierać polski eksport - mówi Agata Filipowicz-Rybicka.
Końcówka roku pod znakiem przyspieszenia w gospodarce
Roczna dynamika wzrostu PKB przyspieszy w III kwartale - pozostaje pytanie, jak trwałe będzie to przyspieszenie.
- W czwartym kwartale tempo wzrostu nie będzie zapewne tak wysokie jak w trzecim z uwagi na wspomniane elementy bazowe, ale znajdziemy się pewnie nieco powyżej dynamiki z II kwartału. Nasza punktowa prognoza na ten moment to 3,6 proc. wzrostu PKB w IV kwartale - mówi Adam Antoniak.
- Generalnie cała końcówka roku powinna upłynąć pod znakiem przyspieszenia. Jeśli dobrze pójdzie, możliwy jest wzrost PKB o 3,7 proc. w całym roku. Zobaczymy, jak będą radzić sobie inwestycje - dodaje Agata Filipowicz-Rybicka.
Katarzyna Dybińska












