Polska jest rezerwatem małych firm. Co to znaczy dla gospodarki?

Dlaczego polskie firmy nie inwestują? Bo są za małe. W wyniku tego luka w produktywności pomiędzy polską gospodarką, a zamożnymi krajami Zachodu jest wciąż olbrzymia. Jeśli będzie tak dalej, polska gospodarka przestanie rosnąć i trzeba zapomnieć o doganianiu bogatszych - raczej będziemy się cofać - przestrzegają eksperci.

Nasza gospodarka choruje na brak inwestycji. Inwestycje w polskim PKB to - w bardzo dobrym ubiegłym roku - zaledwie 17,8 proc., podczas gdy średnia w Unii wynosiła 22,2 proc. Tymczasem raport byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego mówi, że Unia powinna zwiększyć inwestycje o 5 punktów procentowych PKB jeśli nie chce powiększać luki w rozwoju w stosunku do USA.

Luka jest zatem olbrzymia - to ponad 300 mld zł rocznie. Jakie są jej przyczyny? Jest ich wiele. Jedną z nich jest antyprzesiębiorcza polityka rządu PiS, stworzenie przez poprzednie rządy niewiarygodnego bałaganu w porządku prawnym, pandemia, wojna, niepewność przyszłości - można wymieniać jednych tchem. Nie bez znaczenia jest niska podaż i cena kredytu. Ale przyczyny tkwią też w strukturze polskiej gospodarki.

Reklama

Podczas Kongresu PKO Bank Polski przedstawił raport "Bankowość Przedsiębiorstw: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?". Zwraca on uwagę na kilka ważnych faktów. Pierwszy - na ponad 2 mln podmiotów gospodarczych działających w Polsce tylko 100 tys. zatrudnia ponad 9 osób. Te proporcje sytuują nas pod koniec unijnych statystyk jeśli chodzi o przedsiębiorstwa średnie i duże. W polskiej gospodarce dominują firmy mikro.

Drugi fakt - liczba dużych firm, czyli zatrudniających więcej niż 249 osób wzrosła od 2010 roku o 20 proc., ale aż 44 proc. z nich to przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym. Równocześnie w tym samym czasie liczba mikrofirm zwiększyła się o ok. 40 proc. Te proporcje nie sprzyjają poprawie produktywności w polskiej gospodarce. Dlaczego? 

- Im mniejsze polskie przedsiębiorstwo tym mniej wydajne, natomiast w miarę wzrostu firmy następuje silny wzrost produktywności - mówiła Marta Petka-Zagajewska.

- Jeśli chodzi o kapitał do dyspozycji w przedsiębiorstwach na jednego pracownika jesteśmy na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej - dodała.

Konieczny inny model wzrostu

Polska gospodarka rosła przez cały potransformacyjny okres w sposób ekstensywny, to znaczy wykorzystując proste rezerwy. Jedną z takich rezerw była tania praca. To się jednak skończyło, a wraz ze starzeniem się społeczeństwa takich rezerw po prostu nie będzie. W ciągu dekady sytuacja może mienić się tak diametralnie, że Polska, zamiast doganiać bogatsze kraje, będzie traciła do nich dystans.

- Po roku 2035, w związku z demografią, nasz wzrost może utracić dystans do średniej Unii Europejskiej - mówił podczas debaty otwierającej Kongres Tomasz Marciniak, partner zarządzający McKinsey & Company.

Dotychczasowemu modelowi wzrostu polskiej gospodarki zasilanemu tanią siłą roboczą sprzyjał silny popyt wewnętrzny i zagraniczny. Dodatkowo napędzany był przez kapitał zagraniczny, który chętnie inwestował w Polsce korzystając z zasobów taniej pracy, ale równocześnie budował duże firmy i tworzył wyspy wysokiej wydajności. To właśnie eksport wartości dodanej przez firmy z kapitałem zagranicznym miał największy kapitał we wzrost. Silny impuls dawał także napływ unijnych pieniędzy.

Jakiego wzrostu potrzebuje Polska na dalszą metę? Takiego, którego motorem jest wzrost produktywności, ale w całej gospodarce. Produktywność polega na tym, że jeden zatrudniony może wytwarzać więcej PKB. Nie dlatego, że będzie więcej i dłużej pracował, ale dzięki wyposażeniu go w większy kapitał wytwórczy, czyli w maszyny, urządzenia, roboty i technologie pozwalające na bardziej wydajną produkcję.

Choć polska gospodarka należała od transformacji do najszybciej rosnących w Europie, a w ciągu dwóch ostatnich dekad polski PKB się podwoił, wydajność w Polsce jest zaledwie na poziomie 60 proc. produktywności w strefie euro. To i tak wielki postęp, bo w 2000 roku było to 40 proc. Wzrost produktywności nie był jednak głównym motorem wzrostu naszego PKB. Ale teraz nie ma już innego wyjścia. 

 - Taki szybki wzrost jak w poprzednich latach jest niemożliwy przy tak słabym wzroście wydajności - mówiła Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego prezentując raport podczas Kongresu.

Jedyne, co w tej sytuacji mogą zrobić polskie firmy, to inwestować, bo inaczej sobie nie poradzą. Analitycy PKO BP twierdzą, że powinny inwestować, by uodpornić swoją działalność na sytuację demograficzną, czyli jeszcze większy brak rąk do pracy, poprzez inwestycje w kapitał wytwórczy i w automatyzację. Po drugie - powinny umieć utrzymać swoją pozycję w coraz bardziej zielonych łańcuchach wartości dodanej. To oznacza także inwestycje. Po trzecie konieczne są inwestycje w technologie służące wzrostowi wydajności.

- Biorąc pod uwagę rozdrobione przedsiębiorstw w Polsce wyzwanie inwestycyjne może być trudne. Odpowiedzią na to może być konsolidacja - mówiła Marta Petka-Zagajewska.

Do czego potrzebny jest kredyt

Do tego firmy potrzebują kredytu. To właśnie kredyt dźwigał po II wojnie światowej europejską gospodarkę, a w krajach będących "na dorobku" jak Polska teraz kredyt dla przedsiębiorstw sięgał 50 proc. PKB. W Polsce kredyt dla sektora niefinansowego spadł do nieco ponad 30 proc. PKB z blisko 50 proc. kilka lat temu, a kredyt dla przedsiębiorstw to zaledwie 11 proc. PKB, co daje Polsce przedostatnie miejsce w całej Unii.

Średnia unijna to 31 proc. PKB, a w będącej na czele stawki Danii - nawet 57 proc. PKB. W Polsce za niskie kredytowanie gospodarki nie odpowiadają tylko problemy z podażą kredytu. Nie tylko banki są za małe. Za małe są także firmy, żeby inwestować.

Badania pokazują, że w gospodarkach, które opieraj się na większych firmach, kredytu bankowego jest więcej. W Polsce także są duże różnice miedzy popytem na kredyt dużych przedsiębiorstw a tych mniejszych. Potrzeba ponoszenia wysokich nakładów inwestycyjnych na transformację energetyczną, cyfryzację i automatyzację powinna prowadzić do konsolidacji w polskim sektorze przedsiębiorstw. Banki powinny finansować te firmy, które dążą do podniesienia swojej wydajności oraz fuzje i przejęcia.

- Sektor bankowy może mocniej wspierać przedsiębiorstwa w trzech obszarach - transformacji energetycznej i cyfrowej oraz w finansowaniu fuzji i przejęć (...) Ekspansja zagraniczna polskich przedsiębiorstw jest miarą ich sukcesu. Wartość polskich inwestycji zagranicznych jest na historycznie wysokim poziomie - mówiła Katarzyna Perkuszewska, dyrektor Biura Strategii PKO Banku Polskiego.

Eksperci są przekonani, że inwestycje w Polsce ruszą, a potrzeby inwestycyjne naszego kraju szacowane są w bilionach złotych w ciągu najbliższych lat. Tylko wtedy powstaje pytanie, czy z dostarczeniem kredyty dadzą sobie radę banki.

- Skala naszego sektora bankowego w relacji do wielkości gospodarki jest mała. Jesteśmy wciąż na końcu europejskiego rankingu jeśli chodzi o skalę finansowania przedsiębiorstw - mówiła Katarzyna Perkuszewska.

- Przy ożywieniu silnym popytu inwestycyjnego popyt na kredyt może przewyższać możliwości podażowe - dodała Marta Petka-Zagajewska.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firma | polskie firmy | polska gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »