Producenci malin mają dość niskich cen, zapowiedzieli blokady. "Stawki jak 20 lat temu"
Plantatorzy malin są załamani niskimi cenami owoców. Mówią, że stawki w skupie są na poziomie sprzed 20 lat, tymczasem koszty produkcji i nawozów znacząco wzrosły. Rolnicy z Lubelszczyzny zapowiadają, że jeżeli ceny nie pójdę w górę do minimum 9 zł za kg, zablokują lokalne przetwórnie na 30 dni. Zapowiadają także manifestację przed Ministerstwem Rolnictwa i domagają się spotkania z wiceministrem Michałem Kołodziejczakiem.
Producenci malin mają za sobą trudny okres - przymrozków i suszy. Mówią wprost, że nie mają czasu na protesty, ale malin za grosze również nie zamierzają sprzedawać.
- Tylko jedna na 30 plantacji jest w miarę dobra i tam zbiór potrwa 2-3 tygodnie, a na reszcie będą 3-4 dni rwania i po owocach. Zatem tłumaczenie, że 5 zł to cena wyjściowa, która wzrośnie, jest bez sensu. Zanim wzrośnie, to nam się owoce na krzakach skończą - powiedział Krzysztof Chmiel, plantator malin ze Stowarzyszenia Lubelskich Producentów Malin, cytowany przez portal tygodnik-rolniczy.pl.
Producenci malin szykują się do protestów. Zapowiadają, że jeżeli cena za kilogram malin nie wzrośnie do minimum 9 zł, to w poniedziałek 24 czerwca będą blokować przetwórnie na Lubelszczyźnie. Protest może potrwać nawet 30 dni.
- Nasze postulaty się nie zmieniły. Za pierwszą klasę malin oczekujemy ceny wynoszącej 9 zł. Jeśli nie, to wychodzimy i blokujemy! Mobilizacja jest ogromna - mówi wprost Chmiel.
Od momentu, kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi o protestach, ceny malin w skupie nieznacznie wzrosły. - Poszły w górę o 1-2 zł, ale to wciąż zbyt mało - mówią rolnicy. Aktualne w skupach producenci dostają od 7 do 7,50 zł.
Według plantatorów, ceny malin nie wzrosły od 20 lat, tymczasem koszty produkcji, opłaty za energię czy ceny nawozów znacząco poszły w górę. - Obecna cena przez dwie dekady praktycznie nie wzrosła. Zgłosiliśmy już odpowiednie dokumenty do urzędu miasta i urzędu gminy - powiedział Chmiel w rozmowie z finanse.wp.pl.
Plantatorzy malin przyznają, że nie mają czasu, żeby protestować, bo w tym roku okres zbiorów może potrwać raptem 1-2 tygodnie. Determinacja wśród rolników ma być jednak duża - być może nie skończy się tylko na blokadzie przetwórni. Producenci mają w planach manifestację przed budynkiem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie, a do tego domagają się spotkania z wiceministrem Michałem Kołodziejczakiem.
- Problem leży zarówno na poziomie lokalnym, jak i krajowym. Rząd nie wprowadził żadnych przepisów, które ograniczyłyby napływ towaru z Ukrainy. Rok temu przyjechało do Polski 50 tys. ton malin z Ukrainy, co zalało nasz rynek - twierdzi inicjator protestu.
Nie tylko rolnicy uprawiający maliny muszą protestować. W maju na ulice wyszli producenci truskawek, którzy również mieli dość niskich cen w skupach. - Dość upokarzania i upadlania ludzi pracy. Nie zgadzamy się na niszczenie polskich gospodarstw - mówili podczas blokady dróg na Lubelszczyźnie.
Producenci truskawek twierdzą, że ten rok jest "wyjątkowo trudny" ze względu na niekorzystną pogodę. Według ich szacunków, w niektórych miejscach Polski zniszczonych zostało 80-90 proc., a niekiedy nawet i 100 proc. zbiorów. Do tego - według rolników - brakować ma rąk do pracy, a gospodarstwa muszą zmagać się z zalewem owoców z innych krajów.