Puszka Pandory
Jeden z najbogatszych Duńczyków, Jesper Laustrup Nielsen, nazywany był cudownym dzieckiem biznesu, lecz jego luksusowe życie z samolotami, helikopterami oraz willami w Hiszpanii i Francji zainteresowało w końcu urząd podatkowy. Okazało się, że król jest nagi, a jego zaległości podatkowe gigantyczne.
Budowana skrupulatnie konstrukcja składająca się z firmy produkującej sztuczną biżuterię, kilku klubów sportowych, z szeregu sponsorów i najlepszych w Europie, świetnie opłacanych zawodników rozpadła się z wielkim hukiem 31 lipca. Tego dnia 47-letni Nielsen ogłosił bankructwo, chociaż jeszcze kilka dni wcześniej podpisywał nowe umowy ze sponsorami, sprzedawał im akcje klubu piłki ręcznej AG Kopenhaga, a kibicom drogie całoroczne karnety na następny sezon. Piłkarze z kolei czekali na zaległe pieniądze, a "cudowna inwestycja" Nielsena, który następne lata spędzi w więzieniu, nazywana jest w Danii puszką Pandory, w której jeszcze nie do końca wiadomo, co się znajduje.
Przygoda Nielsena z wielkim biznesem zaczęła się przed niespełna 10 laty, kiedy prowadził - jak mówił - nudne życie, kierując stacjami benzynowymi i dyskontowymi sklepikami na przedmieściach Kopenhagi. Zmęczony szarą codziennością i pełen marzeń o wielkich pieniądzach, zajął się sprzedażą sztucznej biżuterii, jeżdżąc starym fordem escortem i sprzedając tanie pierścionki, łańcuszki i bransoletki na parkingach przy niemieckich autostradach. Uśmiechnięty, sympatyczny i świetnie mówiący po niemiecku wzbudzał zaufanie nie tylko kupujących, lecz również dostawcy, europejskiego potentata sztucznej biżuterii, duńskiej firmy Pandora. W 2005 roku wynegocjował wyłączność na Niemcy, Szwajcarię i Austrię. Po kilku latach przejął fabrykę i zbudował firmę Kasi Group. Zajmowała się ona sponsoringiem sportowym, pomagając spełnić wielkie pragnienie Nielsena - chodząc na mecze piłki nożnej i ręcznej marzył on, aby zasiadać na trybunie honorowej, najlepiej jako prezes lub właściciel.
Szybko stał się głównym sponsorem znanego klubu piłkarskiego Broendby Kopenhaga, niemieckiej drużyny piłki ręcznej Rhein Neckar Loewen. W Danii stworzył nowy super klub AG Kopenhaga z zamiarem wygrania wszystkich możliwych trofeów, a graczy kusił gigantycznymi zarobkami. W wywiadach wspominał o przyszłej inwestycji... tanich liniach lotniczych.
Nazywany na początku kariery komiwojażerem, stał się z dnia na dzień stałym gościem duńskiej telewizji, przedstawianym już jako gigant biznesu. Prowadził wykłady o inspiracji w nowych strategiach ekonomicznych i podpowiadał, jak osiągnąć finansowy sukces.
Koncern Kasi Group zbudowany był jako firma rodzinna, a głównymi właścicielami, poza Nielsenem, były siostra Anette i matka Dorthe. Oczywiście po 31 lipca stały się one, tak jak Nielsen, nieosiągalne dla mediów. Okazało się, że część nieruchomości szefa została w ostatniej chwili przepisana na nie.
Upadek zaczął się na początku lipca, kiedy duńskie media obiegła niepokojąca wiadomość, że niemiecki klub Rhein Neckar Loewen wystawił na licytację jedną z luksusowych willi Duńczyka w Hiszpanii, ponieważ nie był w stanie uregulować zaległości finansowych.
Była to, jak się wkrótce okazało, ostania "wolna" nieruchomość Nielsena, ponieważ pozostałe szybko zajął duński Urząd Skarbowy, który już we wrześniu 2010 r. zaczął się interesować źródłami luksusowego życia rodziny. Okazało się, że zaległości podatkowe wynoszą 168 mln koron, a fiskus zastrzegł, że są to dopiero wyliczenia wstępne.
Zdaniem prawników, Nielsenowi grozi osiem lat więzienia i przepadek całego prywatnego majątku.
Znany ekonomista, profesor Troels Troelsen skomentował, że nie dziwi się upadkowi tego "guru biznesu", ponieważ nie ma on wykształcenia. - Ciągle podkreślał, że jest zwykłym chłopakiem z ulicy, który tylko dzięki ciężkiej pracy osiągnął sukces, a tak po prostu nie umiał dobrze czytać i analizować ksiąg rachunkowych, nie mówiąc już o przepisach podatkowych, które wręcz ignorował.
Z finansowego imperium Nielsena obronną ręką wyszła jednak sama Pandora, która - decydując się na giełdowy debiut w 2011 r. - rok wcześniej odkupiła posiadane przez Kasi-Gripu 49 proc. swoich akcji.
Zbigniew Kuczyński
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Amber Gold - koniec złotych zysków"