Ropa najtańsza w tym roku. Spadku cen na polskich stacjach paliw możemy się jednak nie doczekać
Ropa tak tania jak teraz w tym roku jeszcze nie była. Cena baryłki brent spadła w okolice 76 dolarów, a amerykańskiego surowca WTI do 72 dolarów. Na początku marca, czyli zaraz po napaści Rosji na Ukrainę, obie baryłki były droższe dokładnie o 57 dolarów. Ceny na polskich stacjach paliw raczej nie spadną, bo od 1 stycznia wzrośnie stawka podatku VAT.
- W Stanach Zjednoczonych rosną zapasy benzyny i destylatów
- Pojawiające się w gospodarce światowej trendy recesyjne przyczyniają się do spadku popytu na ropę i paliwa
- Otwarcie chińskiej gospodarki po covidowym lockdownie może pociągnąć za sobą zaledwie 1-procentowy wzrost globalnego zapotrzebowania na ropę
Od początku grudnia cena baryłki brent osunęła się o kilkanaście procent. Spadek notowań ropy na giełdach światowych prawdopodobnie na wpłynie znacząco na ceny paliw w Polsce. Po pierwsze, ceny te są ustalane w oparciu o notowania gotowych produktów, a nie o rynkową wartość baryłki. Po drugie, krajowi detaliści akumulują zyski przed zapowiadaną na styczeń 2023 roku podwyżką podatku VAT po zniesieniu tarczy antyinflacyjnej. Przypomnijmy, że w lutym tego roku stawka VAT na paliwa obniżona została z 23 do 8 proc. Za niecały miesiąc wracamy jednak do stawki wyjściowej.
Ważną przyczyną obserwowanego w ostatnich dniach gwałtownego spadku cen ropy naftowej był cotygodniowy raport amerykańskiego Departamentu Energii. Okazało się, że popyt na paliwa w Stanach Zjednoczonych jest relatywnie słaby. Mocno wzrosły zapasy benzyny (o 5,32 miliona baryłek) i destylatów (o 6,16 miliona baryłek), choć - z drugiej strony - zapasy ropy naftowej zmalały o 5,19 miliona baryłek.
Departament Energii przedstawił też prognozy dotyczące popytu i podaży ropy. Wynika z nich, że na dłuższą metę rynek ma szansę ożywić się. Szacuje się, że produkcja ropy naftowej w USA w tym roku zamknie się średnio liczbą 11,87 miliona baryłek dziennie, natomiast w 2023 roku wzrośnie średnio do 12,34 miliona baryłek. Dla porównania - dotychczasowy rekord padł w 2019 roku i wyniósł 12,29 miliona baryłek dziennie.
Podano również, że wzrośnie konsumpcja ropy naftowej i paliw zarówno w tym, jak i w przyszłym roku. Jednak te prognozy zostały obniżone w stosunku do wcześniejszego raportu, nie mogły więc pozytywnie wpłynąć na ceny surowca.
- Nastroje inwestorów na rynku ropy nadal są pesymistyczne. Spadek notowań na nowe tegoroczne minima, cenom tego surowca otwiera drogę do zejścia na jeszcze niższe poziomy. Możliwy jest test kolejnej bariery psychologicznej, tym razem w okolicach 70 dolarów za baryłkę. Dużo jednak będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej. W tym momencie inwestorzy skupiają się na działaniach Fed oraz skutkach nowych sankcji Unii Europejskiej nałożonych na Rosję - komentuje Dorota Sierakowska z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Do rynkowej zmienności przyczynia się niepewność co do wpływu na podaż limitu cenowego podyktowanego przez UE, G7 i Australię wobec rosyjskiej ropy. Kreml rozważa różne opcje, w tym zakaz sprzedaży surowca do niektórych krajów i ustalenie maksymalnych rabatów, przy zastosowaniu których zbywałby swoją ropę, by przeciwdziałać ograniczeniu cenowemu nałożonemu przez mocarstwa zachodnie.
Światowym cenom ropy nie sprzyjają też obawy o recesję coraz częściej pojawiające się w nagłówkach gazet. - Wydaje się, że spadek cen ropy nastąpił szybko. Nie zmienia to faktu, że perspektywy popytu na ten surowiec są coraz gorsze, ponieważ mamy spowolnienie w zasadzie we wszystkich głównych gospodarkach - twierdzi Ed Moya, analityk rynku surowcowego brokera OANDA.
Z drugiej strony, czynnikiem sprzyjającym ewentualnemu wzrostowi popytu na paliwa i ropę jest spodziewane dalsze luzowanie ograniczeń pandemicznych w Chinach. Takie doniesienia nie wystarczyły jednak, by powstrzymać obserwowaną właśnie korektę cenową.
Chińskie organy służby zdrowia obwieściły w środę, że osoby przechodzące Covid bezobjawowo lub łagodnie mogą poddać się kwarantannie w domu. Analitycy ANZ Research oceniają jednak, że ponowne otwarcie chińskiej gospodarki może pociągnąć za sobą zaledwie 1-procentowy wzrost globalnego popytu na ropę.
Jacek Brzeski
Zobacz również: