Rosja liczy na odwilż. Szykuje się do poluzowania sankcji
Wraz z powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu, na Kremlu dojrzewa myśl, że Stany Zjednoczone poluzują sankcje, a rosyjska gospodarka najtrudniejsze ma już za sobą. - Rosja przygotowuje się do ekonomicznej normalizacji, która da złapać oddech sektorom najbardziej dotkniętym sankcjami - powiedział PAP dr Szymon Kardaś z międzynarodowego think thanku Europejska Rada Spraw Zagranicznych (European Council on Foreign Relations).
Od trzech lat, kiedy to Rosja zbrojnie zaatakowała Ukrainę, Kreml zapewnia, że gospodarka kraju jest w bardzo dobrym stanie. Rosyjska propaganda chwali się wskaźnikami makroekonomicznymi: wzrostem gospodarczym, wysokim tempem produkcji i poziomem inwestycji. Trzy dni temu o historycznym, rekordowym wzroście PKB informowała gazeta “Prawda”. W 2024 r. miał on przekroczyć prognozy rządu i wynieść 4,1 proc.
Eksperci wskazują, że rosyjskie PKB jest generowane głównie przez przemysł zbrojeniowy. W budżecie federalnym planowane jest utrzymanie w ciągu najbliższych lat wysokiego poziomu wydatków na ten sektor. Według danych oficjalnych, mają one przekroczyć 8 proc. PKB i wynieść 40 proc. wydatków federalnych. "To absolutnie rekordowy poziom od czasu zakończenia zimnej wojny" - zaznaczył cytowany przez PAP ekspert.
Wzrost gospodarczy osłabia galopująca inflacja, która oficjalnie jest na poziomie ok. 9,5-9,9 proc. Nieoficjalnie może wynosić nawet dwa razy tyle - 18-19 proc. Aby zaradzić sytuacji, bazowa stopa procentowa została podniesiona do poziomu 21 proc., co znacząco przewyższa wskaźnik sprzed inwazji Rosji na Ukrainę. Analiza sytuacji nie jest pełna, bo po napaści na Kijów utajniono część informacji. Przestano publikować oficjalne dane dotyczące np. obrotów handlowych czy produkcji w sektorze energetycznym.
Kołem ratunkowym dla pogarszającej się ekonomii kraju jest relatywnie wysoka sprzedaż paliw kopalnych - ropy, gazu i węgla. W roku poprzedzającym inwazję wartość eksportu tych paliw szacowano na 264 mld euro. W drugim roku inwazji to było 250 mld euro, w trzecim roku inwazji 242 mld euro. W 2022 roku, przed nałożeniem restrykcji, wartość rosyjskiego eksportu węglowodorowego wyniosła 356 mld euro. “Czyli prawie 100 mld euro więcej, niż w roku poprzedzającym inwazję" - zauważył ekspert.
Kluczową pozycję zajmuje ropa naftowa. Przed inwazją najbardziej lukratywnym rynkiem dla Rosji była Europa. Obecnie ok. 90 proc. rosyjskich produktów naftowych trafia do Chin i Indii, 5 proc. do Turcji, a reszta m.in. do odbiorców w UE. Ropociągiem Drużba wciąż płynie ropa do Czech, Słowacji i na Węgry. Zdaniem rozmówcy PAP, część ropy, którą kupują Chiny i Indie jest reeksportowana na inne rynki, w tym do Europy, albo jest poddawana procesom mieszania. “Rosja wciąż więc dużo zarabia na ropie, choć zarabiałaby więcej, gdyby eksportowała ją do Europy” - uważa dr Kardaś.
Rozmówca PAP podkreślił, że nie zaobserwowano sygnałów świadczących o buncie czy pęknięciu w elicie kremlowskiej. "Wręcz odwrotnie, w związku z tym, że rysuje się na horyzoncie osiągnięcie jakiegoś rodzaju porozumienia kończącego wojnę, kalkulacja może być taka, że gospodarka przygotowuje się na powrót firm zachodnich na rosyjski rynek. Takie polecenie wydał niedawno Putin" - tłumaczył ekspert. Wskazał, że na Kremlu dojrzewa myśl, "że być może najtrudniejsze mamy już za sobą i w związku z tym szykujmy się na jakiś rodzaj normalizacji, który da oddech gospodarce i pozwoli złapać oddech tym sektorom, które są najbardziej dotknięte sankcjami".
Możliwy scenariusz rezygnacji Zachodu z sankcji publikuje dzisiaj Komsomolskaja Prawda. Zdaniem wypowiadających się w artykule ekspertów, zmian szybciej należy się spodziewać ze strony Stanów Zjednoczonych niż Europy. „Najmocniej odczuliśmy skutki dwóch zakazów. Pierwszy dotyczy pożyczek, inwestycji i przekazów pieniężnych. Drugim jest import zaawansowanych technologicznie produktów dla przemysłu rafineryjnego” - przyznał cytowany w artykule dyrektor Centrum Badań Rynkowych w Instytucie Badań Statystycznych i Ekonomiki Wiedzy Gieorgij Ostapkowicz.
Rozmówca zwrócił uwagę, że proces znoszenia sankcji nie będzie ani łatwy ani szybki. “Sam podpis Trumpa nie wystarczy. Większość sankcji jest regulowana przez Kongres, który musi również podjąć decyzję o ich zniesieniu. A to nie jest takie proste, biorąc pod uwagę, że opozycja też tam jest reprezentowana” - wskazywał Ostapkowicz.