Rosyjski gaz - alternatywy i hipokryzja

Rezygnacja z dostaw dwóch trzecich rosyjskiego gazu do końca tego roku to bardzo ambitny cel. I bardzo pożądany politycznie wobec geopolitycznych dążeń Rosji. Jednak realizacja tego celu przez wszystkie państwa Unii Europejskiej jest mało realna. Zbyt poważne interesy dzielą biznes i polityków.

Zmniejszenie o dwie trzecie importu rosyjskiego gazu do końca tego roku jest mało prawdopodobne. Powodów jest kilka. Obecnie w Europie nie ma wystarczających mocy regazyfikacyjnych, aby znacząco zwiększyć import LNG, a także zbyt mało jest w Europie terminali. Dostarczanie gazu z Norwegii, Algierii i Azerbejdżanu europejskimi gazociągami tylko nieznacznie może zostać zwiększone. Jeśli chodzi o dostęp do zdywersyfikowanych źródeł dostaw gazu uboższe południe Europy jest w sytuacji znacznie lepszej niż dużo bogatsza północ.

Tymczasem infrastruktura przesyłu gazu między północą a południem Europy jest bardzo słabo rozwinięta. Północ, czyli właściwie Europa Środkowa z Niemcami na czele (z wyjątkiem Polski i Wielkiej Brytanii oraz krajów nordyckich) postawiła na gaz z Rosji. W rezultacie, w sieci gazociągów tej części Europy około 45 proc. gazu pochodzi z Rosji. W niektórych państwach dochodzi nawet do 90 proc. Z tym, że ilościowo największym odbiorcą rosyjskiego gazu byli i na razie wciąż są Niemcy. Systemem przesyłowym przez Ukrainę Gazprom dostarczał do Niemiec ponad 50 mld m3 gazu. Około 55 mld m3 przepływa do niemieckiego systemu przez Nord Stream 1. Razem import z Rosji (bez Turkish Stream) to około 110 mld m3 gazu rocznie. Rezygnacja Moskwy z tranzytu przez Ukrainę oznaczała konieczność zbudowania nowego gazociągu Nord Stream 2. Obecnie zawieszonego przez stronę niemiecką. Pomimo napaści Rosji na Ukrainę Gazprom nadal pompuje gaz przez Nord Stream 1, a także około 15 mld m3 przez Turkish Stream.

Reklama

Skąd Unia Europejska mogłaby sprowadzać takie kolosalne ilości gazu, gdyby zrezygnowała z rosyjskich dostaw do końca 2022 roku? Nie wiadomo. W entuzjastycznej prezentowanej przez UE perspektywie jest wodór, który ma  zapewnić zarówno niezależność energetyczną Europy, jak i zrównoważony rozwój jej koszyka energetycznego. Jednak z wodorem są związane dwa główne wyzwania: wciąż niedopracowane technologie oraz zbyt wysokie koszty produkcji energii z wodoru. Z całą pewnością wodór do końca 2022 roku nie zastąpi gazu ziemnego w takiej proporcji, która pozwoliłaby zmniejszyć import surowca z Rosji o całe dwie trzecie.

Największy problem - energia elektryczna

Chyba największym problemem jest produkcja energii elektrycznej z gazu. Łącznie Europa wytwarza 20 proc. energii elektrycznej z węgla, 13 proc. z elektrowni jądrowych, 25 proc. z gazu ziemnego i 18 proc. z energii odnawialnej. To znaczy, że w europejskim miksie energetycznym najważniejszy obecnie jest gaz. Wszystkie razem europejskie elektrownie gazowe wytwarzają prawie 200 GW z łącznej mocy zainstalowanej 950 GW w naszej części świata. Według szacunków na kontynencie europejskim pracuje 881 elektrowni gazowych. Pierwsze miejsce zajmują Niemcy - około 180 elektrowni na gaz. Moc zainstalowana tych elektrowni w Niemczech wynosi około 31 GW. Kolejne są Włochy - 143 elektrownie, ale tu moc zainstalowana elektrowni gazowych jest większa - wynosi 40 GW. Potem Holandia - 83 elektrowni gazowych, Hiszpania (moc zainstalowana: 29 GW) i Wielka Brytania - po 81 elektrowni na gaz. Jedną z największych elektrowni gazowych ma Hiszpania, to elektrownia As Pontes. Jest zlokalizowana w północno-zachodniej części kraju, ma moc zainstalowaną około 2300 MW, z tym,że część mocy jest na węgiel kamienny. Gaz do tej elektrowni jest dostarczany z Algierii. Elektrownia gazowa o największej mocy zainstalowanej w Niemczech to elektrownia Emsland o mocy 887 MW, za nimi plasują się Irsching z 846 MW i Knapsack z 800 MW. Wszystkie 180 niemieckich elektrowni gazowych jest zasilanych gazem rosyjskim.

Czym więc zastąpić gaz ziemny w produkcji energii jeśli zamkniemy elektrownie gazowe? Teoretyczna wyliczanka według UE - mają to być: utrzymanie pracy elektrowni atomowych, zwiększenie eksploatacji bioenergii, duże ograniczenie zużycia gazu, gdzie się tylko da, a nawet przedłużenie istnienia energetyki węglowej.

Mało jest prawdopodobne, aby Niemcy, Austria, Węgry oraz kilka jeszcze państw tak bardzo zredukowało swoje zapotrzebowanie na gaz. Przedłużenie terminu istnienia energetyki węglowej napotyka na twardy sprzeciw środowisk najbardziej zaangażowanych w realizację unijnego programu Fit for 55. Nie tylko organizacji pozarządowych, ale także wielkiego i średniego biznesu.

Oprócz energetyki, gaz ziemny jest niezbędny jako surowiec dla przemysłu chemicznego (produkcja nawozów). To jednak zupełnie osobny temat.

Bezpieczeństwo energetyczne - sprawa dla NATO?

Dywersyfikacja dostaw gazu do Europy "w krótkiej perspektywie będzie bardzo trudna, jeśli nie niemożliwa" - ocenili eksperci Allianz Research i Euler Hermes w najnowszej analizie wpływu wojny na Ukrainie na gospodarkę europejską - "zaś pełne przestawienie się na LNG jest na pewno niemożliwe", chyba, że NATO potraktuje dostawy gazu jako operację wojskową. Zwłaszcza gazu z terminali hiszpańskich - uważają eksperci.

Według nieoficjalnych, ale krytycznych ocen NATO dotychczasowa polityka energetyczna Unii Europejskiej nie zapobiegła rosnącemu niebezpiecznie uzależnieniu Europy od gazu z Rosji. Wręcz odwrotnie, większość polityków UE, zwłaszcza niemieckich systematycznie stawiała na zwiększanie importu rosyjskiego gazu. Niby kolejne przepisy energetyczne UE i dyrektywy Komisji Europejskiej wymagały dywersyfikacji dostawców i kierunków dostaw, ale realnie Europa (szczególnie Środkowa i Wschodnia ), znalazła się w kleszczach dwóch rosyjskich magistrali gazowych - Nord Stream 1 oraz w perspektywie Nord Stream 2 od północy i Turkish Stream od południa. Unia Europejska przez wiele lat tego nie dostrzegała. Przepisy europejskiego prawa energetycznego pozostawały martwym zapisem albo były jawnie łamane. Opanowanie ponad 55 proc. niemieckiego rynku gazu przez rosyjskiego dostawcę okazało się dla Brukseli zgodne z prawem unijnym i wolne od zarzutu monopolizacji rynku.

Zdaniem Sojuszu Północnoatlantyckiego wysoka zależność Berlina (55 proc.) i całej Europy (około 45 proc.) od rosyjskiego gazu stanowi jedną z głównych słabości geopolitycznych Unii Europejskiej. Eksperci NATO podkreślają, że import powyżej 20 proc. gazu ziemnego od jednego dostawcy stanowi istotne zagrożenie bezpieczeństwa. Nie tylko energetycznego, także państwowego.

Sieć w dyspozycji Gazpromu

Przesyłowa sieć gazociągowa w Europie Środkowej z niedużymi wyjątkami służy rosyjskiemu dostawcy. W Niemczech większość tej sieci jest w dyspozycji Gazpromu i jego spółki zależnej Gazprom Germania. W Niemczech do największych operatorów sieci dystrybucyjnej należą także spółki zależne Gazprom Germania, podobnie jak magazyny gazu. Obecnie Gazprom zawiesił swoją obecność w Gazprom Germania, ale nie wiadomo jeszcze jakie będą skutki prawne i gospodarcze tej decyzji Rosjan. Wiadomo z całą pewnością, że w przypadku odcięcia od dopływu rosyjskiego gazu czy zakręcenia kurka na Wschodzie, Europa musiałaby mieć zapewnioną alternatywę - przede wszystkim znacznie zwiększone dostawy skroplonego gazu drogą morską.

Okazuje się, że południe Europy jest w znacznie korzystniejszej sytuacji niż północ. Kraje południa Europy mają lepszy dostęp do morskich wybrzeży, gdzie znajduje się zdecydowania większość europejskich terminali i mocy regazyfikacyjnych LNG.

Nawet Włochy importujące - głównie dla swoich elektrowni gazowych - ponad 35 proc. gazu z Rosji mają pięć terminali LNG, które nie są w pełni wykorzystane. W początkach kwietnia br. włoski minister minister ds. transformacji ekologicznej Roberto Cingolani zapowiedział, że Włochy w ciągu 24-36 miesięcy mogą całkowicie uniezależnić się od gazu z Rosji. Cingolani, cytowany przez agencję ANSA poinformował, że prowadzona przez włoski rząd "praca nad dywersyfikacją źródeł pozwoli już w pierwszym półroczu przyszłego roku zastąpić dużą część rosyjskiego gazu innymi dostawami i stopniowo odejść od niego". Jednak jednocześnie stwierdził oględnie, że sytuacja w pierwszym roku bez dostaw tego gazu może być "bardzo delikatna". Przez "pierwsze trzy-cztery miesiące nie mielibyśmy większych problemów, nadchodzi gorąca pora roku, mamy rezerwy i energetykę solarną bardzo efektywną w ciągu tych trzech-czterech miesięcy." Jednak zużycie energii we Włoszech zimą (grudzień-marzec) jest około dwukrotnie wyższe niż latem. Więc  problemy energetyczne pojawiłyby się w tych miesiącach i "lepiej rozstanie z rosyjskim gazem przeprowadzić powoli".

Korytarz MidCat szansą dla Europy?

Dostawy LNG zaopatrują przede wszystkim południowo-zachodnią Europę. Na przykład według danych z 2020 r. Portugalia importowała 56 proc. swojego gazu (LNG) z Nigerii i 17 proc. z USA. W Hiszpanii 35 proc. wszystkich dostaw gazu to import LNG z Kataru i Stanów Zjednoczonych. Włochy i Grecja również importują znaczne wolumeny gazu skroplonego z USA i Kataru.

Europa południowo-zachodnia ma najlepiej rozbudowaną infrastrukturę, aby importować gaz skroplony. Stratedzy NATO zwracają szczególną uwagę na szanse dużych i zdywersyfikowanych dostaw LNG do terminali Europy południowo-zachodniej. Wymagałoby to podstawowej inwestycji - zrealizowania połączenia transgranicznego o bardzo dużej przepustowości między Hiszpanią a Francją i kolejnymi krajami europejskimi - podkreślają źródła rządowe w Madrycie. To byłby powrót do odrzuconej, ale znacznie zmodernizowanej koncepcji śródziemnomorskiego korytarza gazowego MidCat, czyli gazociągu łączącego Afrykę Północną, Hiszpanię i Portugalię z Francją, a następnie z Niemcami i resztą UE. Biorą to pod uwagę wstępne zamierzenia NATO. Do przesyłu gazu z Afryki i regazyfikowanego LNG z iberyjskich terminali (a także z Francji) do Europy służyłoby nowe gazociągowe połączenie transpirenejskie. W ten sposób Półwysep Iberyjski stałby się wielkim energetycznym węzłem dystrybucyjnym.

Przyjmowanie wielkich dostaw LNG do gazoportów Europy Południowo-Zachodniej nie byłoby problemem, gdyby UE wróciła do koncepcji zbudowania gazociągu MidCat. Na Półwyspie Iberyjskim zlokalizowanych jest osiem terminali odbioru LNG - siedem w Hiszpanii i jeden w Portugalii. W Hiszpanii czynny jest największy w Europie terminal LNG w porcie Barcelona (17,1 mld m3 rocznie). Obecnie ponad 30 proc. LNG importowanego do Europy jest sprowadzane właśnie do terminali hiszpańskich.

Hiszpania dysponuje nie tylko terminalami o łącznej regazyfikacji około 60 mld m3 rocznie, ale też połączeniami gazowymi z północną Afryką o łącznej przepustowości około 20 mld m3 rocznie. Rurą MidCat popłynąłby zarówno odbierany rurociągiem przez Hiszpanię gaz z Afryki, m.in. algierski, jak też dostarczany do terminali gaz skroplony. Nowy rurociąg otworzyłby Europę szerzej na surowiec ze złóż afrykańskich.

Jeśli jednak chodzi o gaz z Algierii tu może być pewien problem - sieć powiązań z Moskwą, z którą Algier w 2001 r. parafował umowę o partnerstwie strategicznym, obejmującym zarówno współpracę wojskową, jak też ścisłą kooperację w dziedzinie energetyki. Czołowy algierski koncern energetyczny Sonatrach ma znaczące powiązania z rosyjskimi spółkami paliwowymi. Cytowany przez hiszpański portal Atalayar wybitny ekspert Hussein Boukara wątpi, aby władze algierskie zaryzykowały porzucenie współpracy politycznej i gospodarczej z Rosją. Zwłaszcza w obliczu nasilającego się konfliktu z Marokiem, otwarcie popieranym przez USA oraz Izrael.

Rząd hiszpański przede wszystkim liczy więc na gaz skroplony. Zwłaszcza, że Stany Zjednoczone zapowiadają, iż będą dążyć do stworzenia międzynarodowej koalicji eksporterów skroplonego gazu, aby radykalnie zwiększyć dostawy do Europy. Biały Dom prowadzi rozmowy z koncernami paliwowo-energetycznymi, skłaniając je do przekierowania dostaw LNG z Azji na Stary Kontynent. Wynikałoby z tego, że przyszły iberyjski hub gazowy będzie przede wszystkim zaopatrywany w gaz skroplony ze Stanów Zjednoczonych. Na drugim i trzecim miejscu znalazłyby się Katar i Nigeria.

Według pierwotnych założeń MidCat miał mieć przepustowość 7,5 mld m3. Jak wynika m.in. z analizy brukselskiego instytutu Bruegla, o ile w Hiszpanii możliwy jest odbiór co najmniej ponad 5 mld m3 gazu miesięcznie, o tyle w głąb kontynentu dałoby się wg tych założeń tłoczyć przez MidCat tylko 0,5 mld m3. Obecnie byłoby więc bez sensu zrealizować gazociąg o tak niewielkiej przepustowości wobec możliwości dostaw ogromnych wolumenów LNG i gazu rurowego z Afryki Północnej.

Na razie nie ma możliwości, aby gaz z Hiszpanii transportować do krajów o największym zapotrzebowaniu na błękitny surowiec w północno-zachodniej Europie. Zwłaszcza do Niemiec. Nic dziwnego, że według firmy Kepler zajmującej się analizowaniem danych, wskaźnik wykorzystania hiszpańskich terminali wyniósł w styczniu 2022 roku zaledwie 40 proc.

Turkish Stream w Europie Południowo-Wschodniej

W przeciwieństwie do Europy Południowo-Zachodniej, kraje Europy Południowo-Wschodniej są mocno uzależnione od rosyjskiego gazu, zwłaszcza po oddaniu do użytku drugiej, bałkańskiej, magistrali Turkish Stream, łączącej rosyjskie złoża z centrum gazowym w Baumgarten w Austrii. Przepustowość tej rury to wprawdzie tylko 15,75 mld m3 gazu rocznie, ale zapotrzebowanie na gaz w krajach tego regionu nie jest duże. Do największych klientów rosyjskiego gazu z Turkish Stream należą Węgry (4,5 mld m3 rocznie) i Serbia (ponad 3 mld m3). Oba kraje importują z Rosji do 90 proc. potrzebnego im gazu na podstawie wieloletnich kontraktów. Węgry otrzymują pewną ilość gazu z chorwackiego terminala LNG na wyspie Krk. Podobnie uzależnione są od rosyjskich dostaw wszystkie kraje Bałkanów Zachodnich - od Kosowa do Bośni i Hercegowiny. Wyjątek stanowi Rumunia, która posiada własne zasoby gazu. Słowenia, której energetyka jest oparta w zasadzie na energii jądrowej (elektrownia nuklearna w Krško). A także Chorwacja i Grecja, posiadające terminale LNG (Chorwacja - 2,9 mld m3 gazu rocznie, Grecja - 7,2 mld m3), choć jednocześnie importują pewne ilości gazu z Rosji. Przez Grecję i Albanię przechodzi gazociąg Trans Adriatycki -TAP (gaz z Azerbejdżanu) o przepustowości 10 mld m3 rocznie, z odgałęzieniami do krajowych sieci przesyłowych Grecji i Albanii.

Program Inicjatywy Trójmorza przewiduje, jako jeden ze swoich trzech filarów, korytarz gazowy Północ - Południe, przebiegający od polskich instalacji ( gazoport im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pewne zasoby własne, a niebawem Baltic Pipe) do chorwackiego terminala Krk. Trwa rozbudowa sieci przesyłowej z Polski do Czech i Słowacji. Wybudowany został odcinek łączący Chorwację i Węgry.

Na ukończeniu są prace zwiększające możliwości regazyfikacyjne terminala im. Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu. Zaplanowano budowę w Polsce w Gdańsku gazociągu pływającego (przepustowość do 5 mld m3  rocznie). Przyspieszenie otwarcia gazociągu GIPL łączącego Polskę z litewskim terminalem LNG w Kłajpedzie ma nastąpić 1 maja 2022 r. GIPL pozwoli na zwiększenie importu LNG do Polski oraz na przesyłanie gazu do krajów bałtyckich. Przepustowość GIPL ma wynosi około 2,4 mld m3 gazu rocznie w obu kierunkach.

W czasie napięć geopolitycznych planowane powiązanie bałtyckiego i fińskiego rynku gazowego z europejskim rynkiem gazowym gwarantuje bezpieczeństwo energetyczne i niezależność całego regionu.

Niemcy będą zwlekać

Niemcy potrzebują trzech lat na zorganizowanie alternatywnych dostaw gazu, aby uniezależnić się od gazu z Rosji, powiedział niedawno dyrektor niemieckiego koncernu energetycznego E.ON Leonhard Birnbaum. Bez dostaw rosyjskiego gazu niemiecka gospodarka poniosłaby "ogromne straty, których należy uniknąć, jeśli to tylko możliwe" - oświadczył Birnbaum. Szef niemieckiego giganta energetycznego bronił też faktu, że E.ON nadal utrzymuje swoje udziały w gazociągu Nord Stream 1 - grupa ma w nim 15,5 proc. udziałów. Wycofanie się oznaczałoby oddanie go pod całkowitą kontrolę Rosji - powiedział Birnbaum. Niemcy rozpoczęły w październiku 2021 roku zmniejszanie udziału gazu ziemnego w wytwarzaniu energii elektrycznej. Zamiast gazu powracano do węgla brunatnego uruchamiając stare i odstawione bloki. W trzecim kwartale 2021 r. zmniejszono w ten sposób o 30 proc. zużycie gazu. Jednak w pierwszych dwóch kwartałach 2022 roku zapotrzebowanie na gaz - nie tylko w Niemczech - znowu wzrośnie. Europa od 1 kwietnia do 1 listopada będzie musiała uzupełnić 90 proc. swoich rezerw w magazynach. To będzie niestety nowy poważny problem. Aby osiągnąć tak wysoki poziom rezerw, dostawcy LNG do UE będą musieli utrzymywać wysokie ceny przekierowywania przesyłek LNG z Azji do Europy. Jednocześnie ceny gazu muszą być wystarczające niskie, aby opłacało się ten gaz przechowywać, co jest kwadraturą koła. Rozwiązaniem - twierdzą analitycy - byłoby stworzenie oligopolu, czyli wspólnych zamówień, zwiększając siłę przetargową i wymuszając korzystniejsze ceny LNG w Europie. Ale jak dotąd nie uzyskano zgody na to rozwiązanie. Kraje takie jak Niemcy i Austria, które nie mają terminali LNG i dlatego nie mogą bezpośrednio korzystać ze wspólnych rynków, opierają się takiej perspektywie. Zadecyduje ostatecznie to, czy Niemcy, przy dużym zużyciu gazu ziemnego, zgodzą się partycypować w kosztach wspólnych dostaw na korzyść krajów Południa. Należy zauważyć, że Niemcy, Węgry i Austria były również jednymi z najbardziej ostrożnych państw co do wprowadzenia zakazu importu gazu i ropy z Rosji. Ich ostrożność polegała na bardzo zręcznym argumentowaniu, które ukrywało cel polityków tych państw: uniknięcie zakazu importu surowców paliwowych z Rosji.

Teresa Wójcik

***

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »