Ryanair LOT-owi zalazł za skórę
Narodowy przewoźnik postanowił dochodzić swoich praw w sądzie. Ryanair zapewnia, że z chęcią podniesie rękawicę.
Kto jest tańszy, kto oferuje lepsze usługi, gdzie wreszcie leży granica w etyce biznesu, której nie należy, lub zwyczajnie nie wypada, przekraczać? Z odpowiedzią przynajmniej na część tych pytań zmierzy się sąd. PLL LOT wystąpiły bowiem z pozwem przeciwko Ryanairowi za nieuczciwe praktyki konkurencyjne.
Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy LOT, potwierdza złożenie wniosku.
- Pozew nie oznacza wypowiedzenia wojny. Każdy ma prawo prowadzić biznes zgodnie z przyjętymi zasadami. Stanowczo sprzeciwiamy się jednak wykorzystaniu nazwy firmy w sposób nieetyczny i niezgodny z prawem - podkreśla Leszek Chorzewski.
Pierwszą kostką domina była reklama przedstawiająca narodowego przewoźnika jako złodzieja okradającego klientów poprzez wprowadzone opłaty paliwowe. Potem pojawiły się informacje o opóźnieniach lotów, gubieniu bagaży i zbyt wysokich cenach biletów. Najdotkliwszym ciosem okazał jednak napis na kadłubie Ryanaira "Żegnamy PLL LOT". Z podobnymi praktykami ze strony Ryanaira spotkały się Lufthansa, AirFrance-KLM, Alitalia i SkyEurope. LOT już od dawna zapowiadał wniesienie sprawy do sądu. Najpierw jednak próbował negocjować z Ryanairem publikację przeprosin w prasie ogólnopolskiej. Te, owszem, ukazały się, ale w formie daleko odbiegającej od proponowanej przez pozywającego.
- Ryanair nie buduje wizerunku podkreślając swoje zalety, tylko piętnuje najsilniejszych na rynku - podkreśla Leszek Chorzewski.
LOT wystąpił do sądu o zabezpieczenie roszczeń, co w praktyce oznacza wstrzymanie publikacji reklamy, która stała się przedmiotem sporu.
Co na to Ryanair?
- Jeszcze nie otrzymaliśmy żadnego pozwu. Czekamy na niego z niecierpliwością. Mogę jedynie zapewnić, że wykorzystamy każdą sposobność, by pokazać, że oferujemy niższe ceny i znacznie lepszą jakość - zapewnia Tomasz Kułakowski, odpowiedzialny za sprzedaż i marketing Ryanair w Europie Środkowej.
Mira Wszelaka