Ten lockdown może być gorszy dla restauratorów
Restauracje po raz kolejny stały się zakładnikiem koronawirusa. Ich właściciele obawiają się, że tym razem czas lockdownu będzie im trudniej przetrwać, bo ludzie dotknięci kryzysem wydają pieniądze dużo ostrożniej niż wiosną, w początkowym stadium kryzysu. Spadki obrotów w restauracjach były odczuwalne już od połowy października. Obawy o przyszłość mają i mali, i więksi przedsiębiorcy.
Rząd wprowadził od soboty zakaz działalności stacjonarnej lokali gastronomicznych, pozostawiając jedynie możliwość świadczenia usług na wynos i dowóz. Jak ogłosił w piątek premier Mateusz Morawiecki, obostrzenia mają obowiązywać dwa tygodnie z możliwością przedłużenia tego terminu, jeśli liczba zachorowań nie wyhamuje. W tym czasie restauracje i kawiarnie będą mogły organizować jedynie dania na wynos.
Po tych informacjach, w piątek kurs AmRestu prowadzącego ok. 2,2 tys. restauracji w 26 krajach, właściciela takich marek jak KFC, Pizza Hut, Burger King i Starbucks, spadł na warszawskiej giełdzie o 6,4 proc., do 15,7 zł. Spółka utrzymuje, że jest gotować realizować dostawy do domu na dużą skalę, ale to nie rozwiąże problemu.
- Kanał dostawy do domu jest od lat strategicznym filarem AmRest, w konsekwencji jesteśmy gotowi na dużą liczbę zamówień wraz z procesem dostosowanym do sytuacji epidemiologicznej, obejmującym min. bezkontaktową dostawę czy przyjazne płatności online. Jednakże sprzedaż w tak ograniczonym zakresie nie jest w stanie całkowicie zrekompensować zamknięcia działalności na miejscu - poinformowało PAP biuro prasowe AmRestu.
W pierwszej połowie 2020 roku, za sprawą bardzo słabego drugiego kwartału, na który przypadło zamrożenie gospodarki, strata netto AmRestu wyniosła 160,7 mln euro.
Przedstawiciel mniejszego biznesu, Krzysztof Sztetner, prezes firmy Muratori, importera i dystrybutora win oraz właściciel mołdawskiej restauracji i sklepu z winami znajdującej się na warszawskiej Pradze ocenia, że nałożone ograniczenia będą dla branży bardziej dotkliwe niż kwietniowy lockdown, bo ludzie zaczynają oszczędzać na gorsze czasy, albo już zaczyna im brakować pieniędzy.
Wiosną tego roku, gdy zamrożono krajową gospodarkę, by powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, sprzedaż dań w jego restauracji została praktycznie wstrzymana, z kolei sprzedaż win spadła o 20 proc. - Teraz może być dwa razy gorzej. Wtedy ta sytuacja była nowa, budżety domowe jeszcze nie ucierpiały na skutek kryzysu. Ludzie kupowali wina i alkohol, by umilić sobie czas spędzony w domu. Teraz jest inaczej, pieniędzy mają mniej. Myślą raczej o zakupach pierwszej potrzeby - mówi Interii Sztetner.
Od momentu kiedy wprowadzono pierwsze jesienne obostrzenia, w miarę jak narastają obawy o sytuację epidemiczną w kraju, obroty firmy spadają. Zjawisko to nasiliło się w połowie października. Właściciel Muratori ocenia, że istotnie odczuł spadek sprzedaży w hurcie. - Zmniejszyła się ona o około 50 proc., a w detalu o 20 proc. A przecież nie było jeszcze wprowadzonych takich jak teraz ograniczeń - podkreśla.
Spadek zamówień w hurcie wyjaśnia mniejszym zapotrzebowaniem ze strony sektora HoReCa, ale też mniejszą liczbą kupujących w sklepach i coraz mniej zasobnymi portfelami Polaków. W ostatnich dwóch tygodniach spadła też liczba gości mołdawskiej restauracji. - Nie wiem, co będzie dalej. Robię co mogę, a obroty zmniejszyły się już o połowę. Nie mogę niczego zaplanować. A to przecież początek problemów. Ryzyko, że ograniczenia zostaną wydłużone jest bardzo duże. Za chwilę zacznie się listopad, jesienna pogoda sprzyja namnażaniu się wirusów i zachorowań będzie zapewne dużo - mówi.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Zwykle był to czas żniw dla branży. Ludzie robili zakupy na święta, firmy organizowały spotkania świąteczne dla pracowników. W tym roku takiego dopływu gotówki już nie będzie. - Liczę oczywiście, że przed samymi świętami zacznie się ruch, ale będzie on dużo mniejszy niż w poprzednich latach. Ostatnie dwa tygodnie pokazują, że jest bardzo nieciekawie - ocenia Sztetner. Co będzie po grudniu - nie wiadomo...
W ciągu najbliższych dni mają się pojawić szczegóły dotyczące wsparcia dla zamkniętych branż - będą to instrumenty podobne jak na wiosnę, np. zwolnienie z ZUS czy postojowe, ale też nowe - długoterminowe środki finansowe, fundusze na restrukturyzację firm, wsparcie w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej. - Wszyscy mamy obawy, czy na tę pomoc wystarczy pieniędzy. Nie chce mi się wierzyć w kolejną tarczę - mówi prezes Muratori.
Monika Borkowska