Ustawa wiatrakowa to coś więcej niż turbiny. "Projekt wchodzi bardzo szeroko"
Po wakacjach w Sejmie procedowana będzie tzw. ustawa wiatrakowa. Według założeń, ma ona wprowadzić wzajemną minimalną odległość między turbinami wiatrowymi a zabudową mieszkaniową - 500 m. Ale to nie wszystko. Jak zapowiedziała na antenie Radia Zet minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, "projekt wchodzi bardzo szeroko" i dotyka wielu innych kwestii związanych z inwestowaniem w odnawialne źródła energii w Polsce.
Szefowa MKiŚ i wiceprzewodnicząca Polski 2050 była pytana o to, dlaczego prace nad ustawą wiatrakową przeciągają się. - Złożyliśmy projekt jakiś czas temu. Chwilę był w rozmowach międzyresortowych. Teraz trafi do konsultacji społecznych - wyjaśniała Paulina Hennig-Kloska, dodając, że rozmowy na różnych szczeblach trwały długo właśnie ze względu na szeroki zakres kwestii ujętych w projekcie ustawy.
- Projekt wchodzi bardzo szeroko. Ułatwi inwestowanie w biogazownie, ułatwi procesy inwestycyjne w odnawialne źródła energii; jest tam więcej czynników niż sama zmiana odległości wiatraka od zabudowy - tłumaczyła minister.
Jak przypomniała, MKiŚ proponuje, by - "zgodnie z konsensusem społecznym" - odległość wiatraków od zabudowań wynosiła 500 metrów. Oznacza to zniesienie zasady 10H, czyli zakazu budowy turbin wiatrowych w odległości mniejszej od budynków niż 10-krotność wysokości turbiny.
- Najważniejsze jest to, że inwestowanie w odnawialne źródła energii będzie szybsze, będzie prostsze (...) pozwoli na przyspieszenie postępów w zmianie miksu energetycznego - zapewniła Hennig-Kloska. Szefowa MKiŚ podkreśliła, że Polska nie tylko musi zmieniać miks energetyczny ze względu na kwestie środowiskowe, ale też kierować się tym, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w kraju będzie rosło. - Musimy przyspieszyć stawianie nowych instalacji; kierunek powinien być na źródła zeroemisyjne i odnawialne - zaznaczyła minister, dodając, że "jeszcze trochę instalacji gazowych będzie się budować".
W kontekście miksu energetycznego Paulina Hennig-Kloska była pytana, czy w 2030 r. zużycie węgla kamiennego w polskiej energetyce spadnie o połowę. - Pracujemy nad tym planem. Jest bardzo realnie stąpający po ziemi - przekonywała.
Minister odniosła się do Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK), tłumacząc, że rząd musi zaprezentować Komisji Europejskiej "nie tylko procenty i wskaźniki, ale konkretne inwestycje".
- Dokument ma w całości 600 stron w ostatecznej wersji. Jest tam wskazana ilość pomp ciepła, samochodów elektrycznych, które powinny w Polsce jeździć - mówiła. Według Hennig-Kloski, cały proces "jest rozpisany na konkretne inwestycje - do 2030, do 2035, do 2040; każdy odcinek jest odznaczony konkretnymi liczbami".
Mówiąc o ostatecznym odejściu Polski od wykorzystywania węgla kamiennego, minister przypomniała, że plan poprzedniego rządu zakładał, że będzie to 2050 r. (dokładnie rząd PiS zadeklarował datę 2049 r. - red.). - Umowa społeczna (z sektorem górniczym - red.) jest odrębnym przedmiotem dyskusji. My w KPEiK patrzymy na ścieżkę dojścia pod kątem zastąpienia węgla - podkreśliła wiceszefowa Polski 2050.
Planowany termin przyjęcia przez Radę Ministrów projektu tzw. ustawy wiatrakowej, zwanej też odległościową, to III kwartał 2024 r. Dodatkowo założenia do projektu ustawy przewidują pakiet zmian w przepisach planistycznych pod kątem budowy elektrowni wiatrowych. Możliwe ma być lokowanie elektrowni wiatrowej na podstawie szczególnego rodzaju Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, jakim jest Zintegrowany Plan Inwestycyjny. Proces planistyczny z ustawy odległościowej ma zostać ujednolicony z ogólnymi zasadami z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiada również "usprawnienie regulacyjne" mechanizmu udostępnienia co najmniej 10 proc. mocy elektrowni wiatrowej zainteresowanym mieszkańcom w formule prosumenta wirtualnego lub kooperatyw energetycznych. Szczegółowo o założeniach do projektowanej legislacji pisaliśmy TUTAJ.