Ważny dzień dla kredytobiorców. Jutro stopy procentowe ponownie wzrosną?
Jest bardzo prawdopodobne, że jeszcze w tym roku główna stopa procentowa NBP wzrośnie z 6,5 do 7 proc. Już w najbliższą środę RPP może ogłosić podwyżkę o 0,25 punktu procentowego, albo nawet o 0,5 punktu. Z trwającego od prawie roku cyklu podnoszenia stóp nie są zadowoleni klienci banków. Lokaty dają teraz 7-7,5 proc. odsetek w skali roku, choć inflacja przekroczyła 16 proc. Z kolei oprocentowanie kredytów hipotecznych w ciągu roku wzrosło czterokrotnie (z 2,5 do 10 proc.)
- Posiadacze lokat bankowych narzekają na ujemne realne oprocentowanie, a zadłużeni na skokowy wzrost kosztów kredytu
- NBP i rząd zakładają, że pierwsza obniżka stóp procentowych będzie możliwa w czwartym kwartale 2023 roku
- NBP przewiduje, że jego cel inflacyjny, czyli 2,5 proc (+/-1 pkt proc.), zostanie osiągnięty dopiero pod koniec 2024 roku
- Niektórzy członkowie RPP opowiadają się za łagodniejszymi podwyżkami stóp, by nie spowodować katastrofy kredytobiorców
Jeszcze wczesną jesienią zeszłego roku mieliśmy w Polsce niemal zerowe stopy procentowe. Rada Polityki Pieniężnej zaczęła je podnosić w październiku 2021 roku. Po lipcowej podwyżce o 50 punktów bazowych stopa referencyjna wynosi 6,5 proc.
Ekonomiści nie mają raczej wątpliwości, że RPP przy najbliższej okazji (7 września) zdecyduje się na kolejne podniesienie stóp procentowych i może to być ruch od razu o 50 punktów bazowych. Druga ewentualność to dwie podwyżki o 25 punktów - we wrześniu i październiku.
W tej chwili na polskim rynku bankowym lokata przynosi przeważnie 7-7,5 proc. odsetek w skali roku, a konto oszczędnościowe 5-6 proc. Jeszcze na początku tego roku maksymalne oprocentowanie lokat, na które klienci mogli liczyć, wynosiło około 3 proc. i to w ramach depozytów promocyjnych. Z drugiej strony, od tamtej pory inflacja wzrosła z 8-9 proc. do 16,1 proc. Trudno nie zgodzić się z tymi, którzy twierdzą, że zanoszenie pieniędzy do banku to jedynie minimalizacja strat wynikających z wysokiej inflacji.
Posiadacze lokat narzekają na ujemne realne oprocentowanie, a zadłużeni w bankach na skokowy wzrost kosztów kredytu. Rok temu oprocentowanie hipotek kształtowało się na poziomie 2,5-3 proc. w skali roku. W kwietniu tego roku wynosiło już 6-6,5 proc. Dziś banki dyktują klientom nawet 10-procentowe stawki.
Kilka tygodni temu na sopockim molo podczas słynnego, choć niezamierzonego "wywiadu" prezes NBP Adam Glapiński obiecywał zadłużonej klientce banku, że będzie jeszcze tylko jedna podwyżka stóp - o 0,25 punktu procentowego. Wszystko wskazuje na to, że słowa nie dotrzyma.
Ostatnio prezes NBP oświadczył, że z dyskusji w gronie członków RPP może wyłonić się scenariusz jednej lub dwóch podwyżek stóp po 25 punktów bazowych. W tym drugim przypadku główna stopa wzrosłaby do 7 proc. Przy czym prezes wypowiadał się, zanim GUS ogłosił, że w sierpniu inflacja niespodziewanie podskoczyła do ponad 16 proc.
Adam Glapiński nie wykluczył, że pierwsza obniżka stóp będzie możliwa w czwartym kwartale 2023 roku.
Co ciekawe, premier Mateusz Morawiecki przypomniał ostatnio, że rząd tworząc budżet na przyszły rok założył, że jeszcze w tym roku stopa referencyjna osiągnie poziom 7 proc., a rozluźnianie polityki monetarnej rozpocznie się dopiero w ostatnim kwartale 2023 roku.
Z projekcji NBP wynika, że inflacja konsumencka utrzyma się na dwucyfrowym poziom w tym i przyszłym roku, zaś górna granica przedziału odchyleń od celu inflacyjnego określonego jako 2,5 proc. (+/-1 pkt proc.) osiągnięta zostanie dopiero w czwartym kwartale 2024 roku.
Dosyć wstrzemięźliwie o dalszym podwyższaniu stóp procentowych wypowiadają się członkowie RPP. Ludwik Kotecki, choć twierdzi, że na początku 2023 roku inflacja może "wystrzelić" do 20 proc., to jednak dodaje, że przestrzeń do zaostrzania polityki monetarnej jest ograniczona.
- Jeśli projekcje makroekonomiczne pokazujące spowolnienie w polskiej gospodarce rzeczywiście spełnią się i jeśli znajdziemy się w sytuacji stagflacyjnej, to wydaje się, że stopy procentowe już bardzo nie mogą wzrosnąć - twierdzi Ludwik Kotecki. Dodaje, że polityka pieniężna nie może spowodować katastrofy kredytobiorców i instytucji i dlatego należy rozważyć pomysł antyinflacyjnych obligacji emitowanych przez NBP.
Twardsze stanowisko wydaje się zajmować inny członek RPP. - Podwyżka stóp procentowych o 25 punktów bazowych to podstawowy scenariusz na najbliższe posiedzenie, ale możliwy jest też większy ruch w górę. Ktoś musi pokazywać, że państwo polskie z determinacją walczy z inflacją. Jeżeli determinacji nie ma w projekcie ustawy budżetowej, to powinien taki sygnał wysłać bank centralny - deklaruje Przemysław Litwiniuk.
W podobnym duchu wypowiada się Cezary Kochalski. - Dopóki nie utrwali się scenariusz inflacji zmierzającej do celu wyznaczonego przez NBP, widzę przestrzeń dla kolejnych podwyżek stóp. Stabilność cen jest pierwszoplanowa - twierdzi członek RPP.
I obrazowo dodaje, że z podwyżkami stóp jest trochę jak z lekarstwem, którego nie chcielibyśmy już przyjmować. - Wydaje się nam, że to, co już zażyliśmy, działa. Mówimy, że nie chcemy przedawkować. Ale z drugiej strony lekarz przestrzega przed zbyt pochopnym przerwaniem kuracji - podsumowuje Cezary Kochalski.
Analitycy wielu banków zakładają, że już w środę stopa referencyjna NBP może wzrosnąć z 6,5 do 7 proc. - Istnieje prawdopodobieństwo, że na najbliższym posiedzeniu RPP podwyższy stopy procentowe o 50 punktów bazowych. Wówczas mielibyśmy do czynienia z lekkim umocnieniem złotego i wzrostem rentowności polskich obligacji - czytamy w raporcie Credit Agricole.
Eksperci banku oceniają, że występuje ryzyko silniejszych podwyżek stóp procentowych w przypadku, gdy inflacja "będzie zaskakiwała w górę (podobnie jak w sierpniu) w najbliższych miesiącach". Ich zdaniem, argumentem na rzecz kontynuacji cyklu zacieśniania polityki pieniężnej jest nie tylko wyższy od oczekiwanego odczyt inflacji w sierpniu, ale także niespodziewanie wysoka dynamika inwestycji w drugim kwartale tego roku.
Credit Agricole prognozuje, że szczyt inflacji w Polsce zostanie wyznaczony na poziomie 17 proc., a wydarzy to się w ostatnim kwartale tego roku. Z kolei Bank Pekao SA spodziewa się, że najwyższą inflację zanotujemy w lutym przyszłego roku. Taki będzie efekt tzw. niskiej bazy statystycznej oraz znacznej podwyżki cen taryfowych energii dla gospodarstw domowych.
Zdaniem ekonomistów Banku Pekao SA, już we wrześniu RPP podniesie stopy procentowe o 50 punktów bazowych w reakcji na skok cen w sierpniu. Także analitycy PKO BP twierdzą, że w tej chwili zmiana stóp procentowych w przedziale 25-50 punktów bazowych jest bardziej prawdopodobna niż w przedziale 0-25 punktów. Według nich, przesądza o tym szacowany duży wzrost inflacji bazowej (pomijającej ceny energii i żywności).
Jacek Brzeski
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: