Wraca surowcowe eldorado? Nowe prognozy dla złota, miedzi i ropy

Ceny złota, ropy naftowej i miedzi są najwyższe od kilku miesięcy. Analitycy kilku instytucji prognozują, że najpóźniej w 2024 roku złoto poprawi swój cenowy rekord z 2020 roku (2078 dolarów za uncję). Notowaniom surowców przemysłowych sprzyja spodziewane złagodzenie polityki monetarnej Fed oraz rachuby, że chińska gospodarka wyjdzie na prostą, a Stany Zjednoczone unikną recesji.

  • Analitycy Credit Suisse spodziewają się nowych rekordów cenowych złota w dalszej części tego roku, co otworzyłoby drzwi do ruchu w kierunku 2150 dolarów za uncję, a następnie 2355 dolarów
  • Ekonomiści Bank of America i MUFG Banku prognozują, że za kilka miesięcy cena baryłki ropy brent przekroczy poziom 90 dolarów
  • Robert Kiyosaki, autor bestsellerowej książki “Bogaty ojciec, biedny ojciec", twierdzi, że Ameryka jest “spłukana" i zaleca inwestycje w złoto, srebro i bitcoina, bo tylko te aktywa dają ochronę majątku przed inflacją i niestabilnością ekonomiczną

Reklama

W zeszłym tygodniu cena uncji "królewskiego metalu" spadła poniżej 1950 dolarów. Potem cena ruszyła w górę i przekroczyła 2000 dolarów, a teraz jest niewiele niższa i wynosi około 1985 dolarów. 

W ostatnich dniach najwyższe ceny od połowy kwietnia osiągnęły także: miedź (ponad 8800 dolarów za tonę), baryłka ropa brent (ponad 85 dolarów) i ropa WTI (około 81,5 dolara).

Metal z szansami na hossę

Analitycy MUFG Banku (Mitsubishi UFJ Financial Group) są przekonani, że po ostatniej podwyżce stóp procentowych o 25 punktów bazowych Fed dotarł do końca cyklu zacieśniania polityki pieniężnej. W tej sytuacji zachęcają do inwestowania w surowce i podkreślają, że dzisiejsze okoliczności są uderzająco podobne do tych z końca 2007 roku. Przypomnijmy, że w 2007 roku świat był w przededniu największego kryzysu finansowego ostatnich lat. Przyniósł on dużą korektę spadkową na Wall Street, a jednocześnie podniósł notowania tak zwanych twardych aktywów, takich jak złoto, czy ropa naftowa.

ZŁOTO

2 679,10 +4,20 0,16% akt.: 22.11.2024, 02:22
  • Max 2 680,50
  • Min 2 670,30
  • Stopa zwrotu - 1T 2,94%
  • Stopa zwrotu - 1M -3,01%
  • Stopa zwrotu - 3M 3,99%
  • Stopa zwrotu - 6M 9,24%
  • Stopa zwrotu - 1R 34,04%
  • Stopa zwrotu - 2R 51,49%
Zobacz również: GUMA KAUCZUKOWA TARCICA OLEJ PALMOWY

Rynki obu tych surowców były w ostatnich miesiącach relatywnie słabe, głównie ze względu na jastrzębią postawę amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Zdaniem analityków MUFG Banku, giełdowy rajd surowców zacznie się, gdy inwestorzy zrozumieją, że Fed nieuchronnie zmierza do oficjalnego ogłoszenia pauzy w podwyżkach stóp procentowych.

"Uważamy, że w 2023 roku uncja złota na stałe przekroczy pułap 2000 dolarów, a w trzecim kwartale 2024 roku dotrze do 2100 dolarów i może to być początek nowej hossy" - napisali analitycy banku kilka dni temu, czyli jeszcze przed spektakularnym ruchem ceny kruszcu w górę.

"Zakończenie obecnego cyklu zacieśniania polityki pieniężnej przez Fed wywoła euforię na surowcach. Uważamy jednak, że złoto będzie miało trudności z trwałym przekroczeniem poziomu 2100 dolarów za uncję bez cięcia stóp procentowych przez Fed w scenariuszu recesji w USA, który zakłada ograniczenie globalnego wzrostu gospodarczego" - dodali eksperci MUFG Banku.

Dużo zależy od banków centralnych

Jak dobrze wiadomo, wyższe stopy procentowe zniechęcają do kupowania nieoprocentowanego kruszcu, który jest wyceniany w dolarach amerykańskich. Dlatego dla cen złota najlepszy jest scenariusz ewentualnej recesji zarówno w USA, jak i Europie. Im będzie on bardziej prawdopodobny, tym inwestorzy szybciej będą się spodziewali pierwszej obniżki stóp przez Fed. Już teraz jest wiele spekulacji, że Rezerwa Federalna zdecyduje się na redukcję stóp na początku 2024 roku. Wówczas prawdopodobnie zaobserwujemy większy napływ środków do funduszy Gold ETF, co jeszcze bardziej podniesie ceny złota.

Ropa Brent natychmiast

74,41 0,10 0,13% akt.: 22.11.2024, 02:22
  • Max 74,44
  • Min 72,91
  • Stopa zwrotu - 1T 1,61%
  • Stopa zwrotu - 1M -0,16%
  • Stopa zwrotu - 3M -5,34%
  • Stopa zwrotu - 6M -12,69%
  • Stopa zwrotu - 1R -10,97%
  • Stopa zwrotu - 2R -16,71%
Zobacz również: OLEJ KANADA ROPA CRUDE SOK POMARAŃCZOWY

Łagodzenie polityki monetarnej zapewne nie będzie cechą tylko Fed. Niektórzy decydenci Europejskiego Banku Centralnego pod koniec zeszłego tygodnia kreślili perspektywę zakończenia najostrzejszego i najdłuższego cyklu podwyżek stóp procentowych w strefie euro pomimo uporczywie wysokiej inflacji, ponieważ pogorszyły się prognozy gospodarcze.

Jednak nie wszyscy ekonomiści są przekonani o nieuchronnym luzowaniu polityki pieniężnej przez kluczowe banki centralne. Analitycy z TD Securities przypuszczają, że lipcowe podniesienie stóp procentowych przeprowadzone przez Fed nie musi być ostatnie, między innymi dlatego, że najnowsze wzrosty cen ropy naftowej mogą wpłynąć na zmniejszenie tempa dezinflacji, a to z kolei może sprowokować jeszcze jedną podwyżkę stóp.

"Liczne banki centralne nadal zacieśniają politykę pieniężną i dlatego ceny złota będą pozostawać pod presją. Katalizatorem istotnego ruchu w górę notowań kruszcu może być jedynie znaczne osłabienie warunków gospodarczych" - napisali eksperci TD Securities.

Technicy o złocie

Analitycy Credit Suisse sytuację złota ocenili pod względem technicznym. Ich zdaniem, "żółty metal" ma szanse na ruch w stronę rekordowych zakresów. "Nadal spodziewamy nowych rekordów w dalszej części tego roku, co otworzyłoby drzwi do ruchu w kierunku 2150 dolarów za uncję, a następnie 2355 dolarów" - napisali eksperci Credit Suisse.

Jednak przedstawili również drugi scenariusz - konsolidacyjny. Zakładają w nim, że jeżeli kurs złota spadnie poniżej 1883 dolarów, to wzmocniony zostanie ruch boczny, w którym rynek w długim terminie poruszałby się w zakresie 1810-2075 dolarów.

Ropa naftowa w ofensywie

Ropa naftowa ma za sobą bardzo udany lipiec. Dyskontowała w tym czasie pozytywny scenariusz, w którym chińska gospodarka wychodzi na prostą, USA unika recesji, a globalny wzrost gospodarczy wraca na dobre tory.

Ceny ropy naftowej doświadczyły w ostatnich tygodniach mocnych wzrostów także dlatego, że kluczowe kraje grupy OPEC+, czyli Arabia Saudyjska i Rosja, ogłosiły ograniczenia podaży. Rijad zapowiedział, że przynajmniej do sierpnia włącznie przedłuży cięcia produkcyjne o milion baryłek dziennie. Z kolei Moskwa oznajmiła, że zmniejszy eksport ropy w przyszłym miesiącu o pół miliona baryłek dziennie.

Wiele wskazuje na to, że z ograniczeniami wydobycia przez OPEC+ spotka się silny popyt ze strony Chin. Analitycy dostrzegają bowiem przejawy wychodzenie tego kraju ze spowolnienia pocovidowego. Członkowie Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin - najwyższego organu władzy kierowanego przez prezydenta Xi Jinpinga - zadeklarowali rozpoczęcie programów stymulacyjnych, mających wywołać wzrost wewnętrznego popytu na towary i usługi. Ogłosili przede wszystkim, że będą wspierać krajowy sektor nieruchomości i rozwiązywać problemy finansowe samorządów.

Takie deklaracje są na dłuższą metę korzystne dla cen ropy naftowej, gdyż im lepsza kondycja gospodarki, tym większy będzie popyt między innymi na paliwa. Trzeba tu przypomnieć, że Chiny są drugim na świecie konsumentem ropy, po Stanach Zjednoczonych.

W tym tygodniu uwaga świata znów skupi się na krajach OPEC+. Już 4 sierpnia dojdzie do kolejnego spotkania przedstawicieli rozszerzonego kartelu. Inwestorzy oczekują, że ogłoszona zostanie kontynuacja dotychczasowych cięć produkcji ropy naftowej, co powinno być czynnikiem pozytywnie wpływającym na wycenę tego surowca.

Ważnym elementem sytuacji na rynku ropy są także malejące zapasy. Spadały one w ostatnich tygodniach przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Najnowsze prognozy w większości zakładają, że całe lato będzie okresem malejących zapasów paliw, co wynika między innymi z sezonowego wzrostu popytu na nie w okresie wyjazdów wakacyjnych. W rezultacie, w najbliższych tygodniach prawdopodobnie zniwelowane zostaną zapasy zgromadzone w USA w pierwszej połowie tego roku.

Generalnie lipiec na rynku ropy był miesiącem, w którym inwestorzy przestali przyglądać się działaniom banków centralnych i wartości amerykańskiego dolara w kontekście cen tego surowca, a ponownie zaczęli zwracać uwagę na dane fundamentalne związane z podażą paliw i popytem na nie.

W tej sytuacji analitycy MUFG Banku przewidują, że do końca tego roku cena baryłki brent przekroczy pułap 90 dolarów. Nie wykluczają także, że w przypadku rewizji oczekiwań co do globalnego wzrostu gospodarczego w 2024 roku możliwy jest będzie test psychologiczny ceny na poziomie 100 dolarów.

Malejące zapasy paliw

Z kolei eksperci Bank of America prognozują, że ropa brent osiągnie poziom 90 dolarów na początku 2024 roku. - Gwiazdy w końcu układają się na korzyść wzrostu cen ropy naftowej w nadchodzących kwartałach. Z fundamentalnego punktu widzenia nasze prognozy dotyczące równowagi popytu i podaży nadal sugerują, że rynki ropy zaostrzą się w ciągu najbliższych 18 miesięcy, więc spodziewamy się, że globalne zapasy surowca znacznie spadną w tym okresie -  powiedział Francisco Blanch z Bank of America.

Dodał, że cena baryłki ropy brent jest teraz przy górnej granicy konsolidacji. Rozpoczęła się ona w połowie marca i obejmuje zakres 70-87 dolarów. Analitycy techniczni twierdzą, że jeżeli cena brent pokona granicę 87 dolarów, to otworzy sobie drogę do wyższych poziomów. Opuszczenie zakresu konsolidacji może zaprowadzić ceny w rejon 93 dolarów, a w konsekwencji nawet pod poziom 98 dolarów.

Przełom lipca i sierpnia pokazuje, że surowce drożeją nie pojedynczo, a w większych grupach. Ceny miedzi na giełdzie metali LME w Londynie rosły tak bardzo, że lipiec dla tego surowca był jednym z najlepszych miesięcy od początku roku. Inwestorzy kierują się rachubami podobnymi do występujących na rynku ropy naftowej. Mają nadzieję na poprawę popytu w Chinach, ale na razie czekają na bardziej szczegółowe informacje od władz w Pekinie na temat wsparcia gospodarki.

Guru nie wierzy w gospodarkę USA

Do dyskusji o sytuacji na rynkach surowców włączył się w tych dniach Robert Kiyosaki, znany inwestor i autor bestsellerowej książki “Bogaty ojciec, biedny ojciec". Jego wpis na Twitterze jak zawsze był kontrowersyjny. Skrytykował opinię Wall Street Journal, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest silna.

Kiyosaki jest przeciwnego zdania. Jego zdaniem, wzrosty na amerykańskiej giełdzie papierów wartościowych są skutkiem podniesienia pułapu zadłużenia przez administrację prezydenta Bidena. Kiyosaki nie szczędził mocnych słów, nazywając decydentów “oszołomami" i wyrażając zaniepokojenie kondycją amerykańskiej gospodarki i szybko rosnącym długiem publicznym.

Według niego, Ameryka jest “spłukana" i dlatego jeszcze raz przypomniał o swoich preferencjach inwestycyjnych. "Złoto, srebro i bitcoin to niezmiennie trzy aktywa, które są lepszymi opcjami w porównaniu z tradycyjnymi instrumentami rynku finansowego. Mogą one pomóc w ochronie majątku przed inflacją i niestabilnością gospodarczą" - podkreślił Robert Kiyosaki.

Srebro pod koniec lipca nie zanotowało tak spektakularnego ruchu w górę jak złoto, ale cena jego uncji od kilku tygodni utrzymuje się na wysokim poziomie około 25 dolarów. Gorzej prezentuje się bitcoin, który w połowie lipca nie utrzymał się na poziomie 30 tysięcy dolarów i od tamtej pory oscyluje w okolicach 29 tysięcy.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złoto | ropa naftowa | miedź | notowania giełdowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »