Ziemi kończy się budżet węglowy. "Zostało nam 5 lat nieopanowanego kopcenia"
Mamy coraz mniej czasu na ograniczenie zmian klimatu w stopniu, jaki pozwoli nam uniknąć katastrofy klimatycznej. Luka między wymaganymi w tym celu inwestycjami i działaniami a postępem, który udaje się uzyskać, jest ogromna. Są jednak też dane, które budzą nadzieję - wskazuje najnowszy raport.
- W 2023 roku wielkość emisji gazów cieplarnianych wzrosła o 1,1 proc.
- Żeby klimat nie ocieplił się ponad 1,5°C możemy wyemitować jeszcze tylko 247 gigaton CO2
- Koszt zielonej transformacji do 2050 roku może wynieść nawet 150 bln dolarów w skali globu
- Oznacza to, że potrzeba inwestycji na poziomie 5 bln dolarów rocznie - to cztery razy więcej niż teraz
Za nami kolejny rok wzrostu emisji gazów cieplarnianych. W 2023 roku ludzkość wyemitowała 37,4 gigaton dwutlenku węgla - wynika z danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE). To wzrost o 1,1 proc. rok do roku.
Ludzkość zwiększa emisje, tymczasem czas, jaki nam pozostał na powstrzymanie katastrofy klimatycznej dramatycznie się kurczy. "Jeśli nie zmniejszymy emisji w ciągu pięciu lat, wyprodukujemy tyle CO2,że nie da się zrealizować porozumienia paryskiego i do 2050 roku powstrzymać globalnego ocieplenia o mniej niż 1,5°C" - wskazują autorzy najnowszej, drugiej edycji raportu "Greenbook". To publikacja, która prezentuje najnowsze ustalenia naukowe dotyczące zmian klimatu i współczesne trendy związane z inwestycjami w zielone technologie. Porozumienie paryskie, o którym piszą jej autorzy, to najważniejsza międzynarodowa umowa podsumowująca ambicje klimatyczne państw i bloków takich jak UE.
Mieszkańcom Ziemi kończy się budżet na beztroskie emitowanie CO2 i innych gazów cieplarnianych. Tak wynika z danych, na które powołują się autorzy raportu "Greenbook 2024". Jako cała ludzkość możemy wyemitować do atmosfery jeszcze tylko 247 gigaton CO2. To pozostały tzw. budżet węglowy - czyli ilość CO2, jaka może się dostać do atmosfery, jeśli klimat planety ma ocieplić się maksymalnie o 1,5°C w stosunku do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Jeśli wyemitujemy więcej - klimat ociepli się bardziej, jak oszacowali w ubiegłym roku naukowcy z Imperial College London (ICL) oraz International Institute for Applied Systems Analysis (IIASA) działającego w Laxenburgu koło Wiednia.
To oznacza, że przy obecnym tempie emitowania CO2 do atmosfery oraz wylesiania, cały nasz budżet węglowy wyczerpie się już do 2028 roku - wyliczają autorzy raportu.
Jak dodają twórcy "Greenbooka 2024", koncepcja budżetu węglowego dotychczas się sprawdza, ponieważ wzrost globalnej średniej temperatury powierzchni Ziemi nastąpił w sposób liniowy, podążając za całkowitą ilością CO2 emitowanego przez ludzi od czasu rewolucji przemysłowej.
Emisje jeszcze da się ograniczyć do tego stopnia, by osiągnąć cele z porozumienia paryskiego. Tak szacuje MAE. Ale poza wolą decydentów potrzebne są ogromne fundusze. Tutaj "nie ma tanich scenariuszy" - wskazują autorzy raportu.
Jak podają za Międzynarodową Agencją Energii Odnawialnej (IRENA), w skali globu wielkość potrzebnych na zieloną transformację inwestycji sięga 150 bln dolarów do 2050 roku. Obecnie wydajemy rocznie niemal cztery razy za mało środków na ten cel. Średnio daje to ponad 5 bln dolarów rocznie. Tymczasem według wyliczeń IRENA globalne inwestycje we wszystkich technologiach transformacji energetycznej sięgają około 1,3 bln dolarów rocznie. Inwestycje muszą wzrosnąć więc niemal czterokrotnie.
Jednym z problemów w znajdowaniu tych środków na zielone inwestycje - mówił na konferencji poświęconej prezentacji raportu "Greenbook 2024" Wiesław Podraza, polski biznesmen, który w 2011 roku zaczął inwestować w geotermię. W Europie zarówno instytucje publiczne, jak i prywatni inwestorzy szukają technologii sprawdzonych, które przyniosą pewny zwrot. A na przykład odwierty geotermiczne są kosztowne i nie każdy z nich rzeczywiście kończy się odkryciem wód geotermalnych, których wykorzystanie daje się spieniężyć.
Przez to kraje takie jak USA z dużą dostępnością prywatnego kapitału na bardziej ryzykowne inwestycje czy Chiny z wielkimi subsydiami państwowymi uciekają Europie. Zwracał na to uwagę Jacek Leonkiewicz, prezes TDJ, firmy inwestycyjnej stojącej za grupą Grenevia - dawnym producentem maszyn górniczych Famur, obecnie całkowicie przestawiającym się na produkcję dla sektora zielonej energii. - Zielona transformacja jest procesem. Potrzeba na nią wiele nakładów. Przed rynkiem stoi też wiele wyzwań związanych z konkurencją, także w sensie globalnym. My jako Europa na razie przegrywamy tę rywalizację i jest potrzebnych wiele działań, aby zmienić rozkład sił - mówił Leonkiewicz.
- Nasz kontynent stać na to, żeby przemysł tu pozostał, ale potrzeba wielu nakładów na badania i rozwój. To jest ostatni dzwonek, żeby wdrożyć to wsparcie. Decydenci muszą kierować środki tam, gdzie ich teraz potrzeba - uważa Leonkiewicz.
Luka pomiędzy tym co robimy i wydajemy, aby ograniczyć emisje, a tym, co powinniśmy robić, jest więc spora. Zgadzają się co do tego i naukowcy, i przedsiębiorcy. Czy to znaczy, że wszystko co robimy, nie ma sensu, bo i tak nie uda się osiągnąć celów klimatycznych i powstrzymać tragicznych w skutkach zmian?
Na szczęście nie do końca - wskazują autorzy raportu. Owszem, nadal emitujemy za dużo i wydajemy za mało, ale od czasu zawarcia porozumienia paryskiego widać znaczący postęp. Początki działań na rzecz klimatu są trudne, ale przynoszą efekty - można wywnioskować z raportu. Autorzy "Greenbooka 2024" wymieniają także kilka zjawisk, które szczególnie budzą ich nadzieje.
Przede wszystkim, jak uważają, coraz mocniej intensyfikuje się polityka przechodzenia na bezemisyjną i niskoemisyjną energię. Chodzi nie tylko o deklaracje polityków, ale rzeczywiste inwestycje. Na przykład sektor fotowoltaiki rozwija się pod tym kątem obecnie szybciej niż zakładano.
Do tego rozwiązania konieczne do dokonania zielonej transformacji, choć czasem kosztowne, są już w dużej mierze dostępne i przetestowane. A większości przypadków - ich zastosowanie po prostu się opłaca. Technologia do tego wciąż się rozwija. I to bardzo szybko. Na przykład jeszcze w 2021 roku MAE szacowała, że za prawie połowę redukcji emisji będą odpowiadać technologie, które jeszcze nie zostały wprowadzone na rynek. Po dwóch latach udział ten spadł do 35 procent. Efekty naszych wysiłków na rzecz klimatu zaczyna być już widać, ale potrzeba ich zdecydowanie więcej.
Martyna Maciuch